Problemy gospodarcze ograniczają wolność handlu. Co miesiąc w handlu międzynarodowym powstaje 10 nowych przepisów protekcjonistycznych. Zdaniem Komisji Europejskiej może to zaszkodzić postkryzysowej odbudowie.
Jak wynika z raportu KE, od maja 2012 r. do maja 2013 r. partnerzy handlowi UE wprowadzili 154 nowe ograniczenia. W międzyczasie uchylono zaledwie 18 dotychczas istniejących. Łącznie od 2008 r. państwa wprowadziły 688 rozmaitych barier handlowych. KE uwzględnia rozwiązania protekcjonistyczne wprowadzane przez 31 największych partnerów handlowych. Palmę pierwszeństwa dzierżą tu Argentyna, RPA, Brazylia, Indonezja, Rosja i Chiny. Państwa te są odpowiedzialne za 3/4 nowo powstałych ograniczeń w handlu.
Dla ochrony własnego rynku państwa najczęściej utrudniają przekroczenie granicy celnej. Wśród stosowanych środków znajdują się: zwiększenie cła importowego, kwoty taryfowe, uciążliwe procedury licencyjne czy embarga. Takie ograniczenia wprowadzane są z reguły bez uprzedzenia. W efekcie importerzy ponoszą dodatkowe koszty związane z magazynowaniem ogromnych partii towarów. Sprowadzana produkcja o charakterze sezonowym bądź łatwo psujące się towary często całkowicie tracą wartość.
Reklama
Życie importerom utrudniają nawet sąsiedzi UE. W tej dyscyplinie wyróżnia się Rosja, która zdecydowała się na jednostronne modyfikacje ceł w przypadku aż 370 linii taryfowych. Od 1 września Moskwa wprowadziła np. opłatę recyklingową na zagraniczne auta. Podobnie jest w przypadku Ukrainy, która nie tylko zmieniła cła na 131 linii taryfowych, lecz także wystąpiła z wnioskiem o renegocjację warunków członkostwa w WTO. Kijów chce doprowadzić do podniesienia limitów ceł, które może nałożyć Ukraina, w przypadku niemal 400 linii. Chodzi głównie o produkcję rolną i przemysłową.
Z kolei Indonezja reguluje import żywności w zależności od potrzeb krajowych producentów. De facto prowadzi to do embarga w przypadku towarów, które są już dostępne na indonezyjskim rynku. Argentyna w styczniu podniosła cła na 100 rodzajów towarów do maksymalnie dopuszczalnych przez Międzynarodową Organizację Handlu (WTO) 35 proc. Na podobną skalę cła wzrosły także w Brazylii. Chodzi m.in. o produkcję elektroniczną, stalową czy wyroby z drewna. O ile wcześniej cła na te towary wahały się od 2 do 18 proc., teraz wynoszą one 14–25 proc.
Brazylia stosuje też środki pozataryfowe, np. sięgające nawet 30 proc. upusty podatkowe dla firm motoryzacyjnych, jeżeli te przeniosą część biznesu do kraju bądź zaczną stosować krajowe produkty. Lokalne spółki są też faworyzowane w przypadku 1/3 przetargów. Większe szanse na wygraną mają firmy, które zobowiążą się do stosowania krajowych produktów przy realizacji zlecenia. Taką metodę stosują też Indie i Argentyna.
– Państwa G20 już dawno ustaliły, że musimy unikać tendencji protekcjonistycznych, bo w długim okresie mogą one przeszkodzić w wejściu na ścieżkę rozwoju – komentował wyniki raportu KE Karel De Gucht, unijny komisarz ds. handlu. Tymczasem w przeszłości również UE była oskarżana o protekcjonizm. Po tym jak w czerwcu Bruksela wprowadziła 11-proc. cło na import chińskich paneli słonecznych, Pekin oskarżył Unię o ochronę niemieckich producentów. W tym samym czasie wybuchł spór z Argentyną. Buenos Aires zarzuciło Brukseli, że wprowadzane przez nią normy ekologiczne faworyzują europejskich producentów biopaliw.