Z branży deweloperskiej płynie coraz więcej sygnałów świadczących o tym, że zagraniczne instytucje finansowe poważnie rozważają inwestycje na polskim rynku mieszkaniowym.

Według informacji DGP taki fundusz z Belgii kontaktuje się m.in. z JW Construction, jednym z największych krajowych deweloperów, wykazując zainteresowanie mieszkaniami w Warszawie. Przedstawiciele firmy nie komentują sprawy, choć nieoficjalnie nie kryją, że po latach posuchy cieszy ich to zainteresowanie. Inni deweloperzy wskazują, że o inwestycjach w Polsce myślą głównie zagraniczne fundusze emerytalne.

– W ostatnich miesiącach coraz uważniej przyglądają się rynkowi nowych mieszkań w największych miastach Polski. Możemy mówić o powrocie zainteresowania, które mogliśmy obserwować przed kilkoma laty – mówi Robert Ziółek, prezes dewelopera Dolcan.

Reklama

Firmy doradcze działające na rynku nieruchomości przyznają, że o kupnie mieszkań w Polsce myślą m.in. zachodnioeuropejskie fundusze emerytalne albo fundusze emitujące jednostki uczestnictwa kierowane głównie do sektora ubezpieczeniowego.

– To w dużej części inwestorzy o dłuższym horyzoncie działania poszukujący inwestycji o niższym ryzyku, zainteresowani rynkiem mieszkań czynszowych jako alternatywą dla inwestowania w projekty komercyjne, jak biurowce i lokale handlowe – wskazuje Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy doradczej Reas.

Przedstawiciele branży zainteresowanie to wiążą głównie z niezłymi prognozami dla naszej gospodarki i jej wielkością na tle regionu, zmianami w prawie umożliwiającymi pozbycie się nierzetelnych mieszkańców bez wypełniania wszystkich warunków ustawy o ochronie.

>>> Czy na rynku budowlanym można już mówić o hossie?

Na jakie zyski mogą liczyć? Według szacunków serwisu Domiporta.pl oraz pośrednika Home Broker średnia rentowność najmu netto w skali roku w największych miastach wynosi teraz ok. 4,2 proc. – Dla zagranicznych instytucji poziom średniorocznego zwrotu z inwestycji w mieszkania na wynajem na poziomie 4–5 proc. powinien być satysfakcjonujący i wyższy niż w wielu krajach Europy Zachodniej – ocenia Kazimierz Kirejczyk.

Do tego powinna dojść jeszcze ekstrapremia związana ze wzrostem cen nieruchomości. – Na rynku panuje coraz powszechniejsze przekonanie, że okres spadku cen się zakończył. To pozwala liczyć nie tylko na stałe przychody z czynszów, ale też w długoterminowej, kilkuletniej perspektywie, na ewentualną premię z tytułu wzrostu wartości zakupionych lokali – dodaje szef Reas. Ile to może być? Trudno prognozować, ale dość powiedzieć, że w największych miastach od szczytu w 2008 r. ceny obniżyły się od kilkunastu do nawet 30 proc.

Perspektywy rynku najmu też są dobrze oceniane, bo takich lokali w Polsce brakuje. Według różnych szacunków stanowią one 3–5 proc. wszystkich zasobów mieszkaniowych. Na dodatek, jak wylicza Eurostat, najem jest u nas jednym z najdroższych w Europie.

Rozmówcy DGP wskazują jednocześnie, że tego typu inwestycje są znacznie bardziej stabilne i korzystne dla rynku nieruchomości niż zakupy, których dokonywali cudzoziemcy w czasie ostatniej hossy w latach 2006–2008. Wtedy kupowali mieszkania na wczesnym etapie budowy z zamiarem szybkiej sprzedaży. Często były to zakupy w systemie płatności 10/90, kiedy większość ceny płaci się po zakończeniu budowy. Ten model biznesowy zaczął się chwiać wraz z pierwszymi oznakami kryzysu. – Znane są przypadki działania funduszy, które nie wywiązały się z obowiązku zakupu albo miały potem duże problemy z ich odsprzedażą. W skrajnym przypadku lokale trafiały z powrotem do dewelopera – wskazuje Bartosz Turek z działu analiz Lion’s Banku.

Współpraca Cezary Pytlos

>>> Czytaj też: Mieszkania w Estonii drożeją w gigantycznym tempie. Pęcznieje nowa bańka?