We wtorek rząd ma się zająć projektem zmian w prawie geologicznym i górniczym. To ostatni dzwonek na nowelizację przepisów dotyczących poszukiwania i wydobycia gazu ze złóż łupkowych. Bez niej nie uda się zahamować masowego już odpływu inwestorów.

Obecnie w Polsce są zaledwie 93 czynne koncesje, a jeszcze rok temu było ich 113. W styczniu z dwóch zezwoleń na poszukiwanie w pokładach łupkowych zrezygnowała włoska grupa ENI (>>>czytaj więcej na ten temat). Wcześniej wycofali się z naszego kraju inni potentaci, m.in. Exxon, Marathon Oil i Talisman.

Światowe firmy pojawiły się u nas zaraz po tym, jak przed kilku laty okazało się, że Polska może mieć wielkie, jedne z największych w Europie, złoża niekonwencjonalnego gazu. – Wygraliśmy los na loterii. Koncerny same przyjechały do nas, by wiercić i wydawać pieniądze na poszukiwania – mówi Tomasz Chmal, ekspert rynku paliw z Instytutu Sobieskiego. – Zwykle bowiem rządy muszą zabiegać o to, by wielcy inwestorzy w ogóle chcieli rozważyć poszukiwania. My jednak nie wykorzystaliśmy tego – dodaje. Według niego, gdyby obowiązujące u nas regulacje były przejrzyste i przyjazne inwestorom, moglibyśmy być dziś w zupełnie innym miejscu. Być może część firm by nie wyjechała, być może poszukiwania przyspieszyłyby. Tymczasem posiadacze koncesji nie odnawiali ich lub zwracali, zanim straciły ważność.

W tym roku ważność traci kolejnych ok. 40 pozwoleń na poszukiwania. – Wygasają trzy nasze koncesje: Ryki-Żyrzyn, Pionki-Kazimierz i Warka-Ursynów – poinformowano nas w PGNiG. W przypadku Orlenu zdecydowana większość tego typu koncesji poszukiwawczych obowiązuje do 2016 r. – W przypadku tych, które wygasają wcześniej, koncern złoży w Ministerstwie Środowiska wnioski o przedłużenie – zapewniono nas w biurze prasowym płockiej firmy.

Trudno jednak przewidzieć, czy podobnie postąpią także inni posiadacze koncesji, które wygasają w najbliższej przyszłości. Na razie nie ma także pewności, czy znajdą się chętni na to, by przejąć wolne pozwolenia. Orlen, który objął wcześniej koncesję po Exxonie, uchylił się od odpowiedzi na pytanie, czy byłby zainteresowany pozyskaniem kolejnych. – Orlen Upstream systematycznie monitoruje polski rynek pod kątem potencjalnych możliwości inwestycyjnych – odpowiedziano nam w biurze prasowym koncernu z Płocka. Także PGNiG, największy polskich koncesjonariusz, stwierdził, że decyzje o ewentualnym udziale w przetargach będzie podejmował dopiero po ich ogłoszeniu.

Reklama

W opinii Tomasza Chmala obecne kierownictwo resortu środowiska z ministrem Maciejem Grabowskim i głównym geologiem Sławomirem Brodzińskim stara się właśnie przywrócić zaufanie łupkowych inwestorów do Polski. Jego zdaniem bardzo ważnym krokiem było wycofanie się z powszechnie krytykowanego pomysłu stworzenia Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych. – W Polsce jest wystarczająco dużo najróżniejszych instytucji kontrolujących inwestorów. Nie ma potrzeby wprowadzania kolejnego w postaci NOKE – mówi ekspert. Kolosalną zmianą jest też jego zdaniem zastąpienie dwóch rodzajów koncesji: poszukiwawczo-rozpoznawczej i wydobywczej, jedną: poszukiwawczo-rozpoznawczo-wydobywczą. – Absurdalnym rozwiązaniem byłoby to, że inwestor, który wyłożył pieniądze na poszukiwania, ma zaledwie prawo do wzięcia udziału w przetargu na koncesję pozwalającą na eksploatację – dodaje Chmal.

Jakie będą efekty zmian w prawie? – Stworzenie stabilnego środowiska regulacyjnego, przejrzyste i konkurencyjne zasady powinny pozytywnie wpłynąć na prowadzenie prac poszukiwawczych – mówi nam Paweł Mikusek, rzecznik prasowy Ministerstwa Środowiska.

>>> Pierwszy komercyjny przepływ gazu łupkowego w Polsce może nastąpić jeszcze w 2014 roku. W tym czasie podwoi się też liczba łupkowych odwiertów – twierdzi United Oilfield Services, jedna z największych firm specjalizujących się w wykonywaniu odwiertów i szczelinowaniu. Czytaj więcej

ikona lupy />
Mapa koncesji na poszukiwanie i rozpoznawanie gazu ziemnego "Shale gas" - stan na dzień 01.02.2014 r., źródło: Ministerstwo Środowiska / Media