Lada moment wejdą w życie unijne przepisy umożliwiające korzystanie z usług medycznych w dowolnie wybranym kraju UE. Dzięki temu pacjent, który otrzyma od lekarza skierowanie na leczenie uzdrowiskowe, nie będzie musiał się ograniczać do Ciechocinka czy innego polskiego zdroju, ale będzie mógł pojechać do dowolnego sanatorium w Unii Europejskiej.

Po powrocie przedstawi rachunek Narodowemu Funduszowi Zdrowia, a ten zwróci tyle, ile zapłaciłby za pobyt w krajowym ośrodku. Średnio jest to od 69 zł (bez leczenia rehabilitacyjnego) do 116 zł za jeden dzień leczenia dorosłego. Za dziecko do 18. roku życia fundusz zwraca do 75 zł. Jeżeli koszt pobytu był wyższy, różnicę pacjent pokryje z własnej kieszeni.

Ułatwiać wyjazdy może to, że jest to jedno z niewielu świadczeń, na które pacjent nie będzie musiał przed wyjazdem otrzymać specjalnej zgody od NFZ. Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Krzysztof Bąk podkreśla, że taka wolność nie dotyczy już leczenia w szpitalu na terenie uzdrowiska.

W Bułgarii, Rumunii i na Węgrzech jest 10 proc. taniej niż w Polsce

Reklama

Interesującymi kierunkami dla polskich kuracjuszy mogą być Bułgaria, Rumunia oraz Węgry. – Tam jest taniej niż w Polsce, ale najwyżej o 10 proc. – mówi Jan Golba, prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych. I rzeczywiście, sprawdziliśmy, że w bułgarskim nadmorskim kurorcie Burgaski Mineralni Bani w pobliżu Burgas koszt tygodniowego pobytu wynosi od 270 do 600 lewów, czyli od 570 do 1278 zł. W zależności od standardu i rodzaju zabiegów. – Wliczone w to są noclegi, wyżywienie, a także podstawowe zabiegi lecznicze – informują w sanatorium. NFZ zwróciłby maksymalnie ponad 700 zł. Oczywiście za dojazd musimy zapłacić sami.

Z dopłat NFZ mogą też korzystać wyjeżdżający na Litwę. Już teraz popularnym kierunkiem są Druskienniki. Nie odstrasza nawet cena. Jak sprawdziliśmy, w jednym z tamtejszych kurortów weekendowy pobyt uzdrowiskowy kosztuje 130 euro (ok. 540 zł), a NFZ może zwrócić ok. 200 zł. Za tydzień w pokoju jednoosobowym trzeba zapłacić 357 euro (ok. 1500 zł – zwrot może wynieść ok.700 zł), za dwa tygodnie 692 euro (2900 zł – NFZ odda ok. 1400 zł).

Podobne ceny są w Czechach czy na Słowacji. Wydatek za dzienny pobyt w czeskich Mariańskich Łaźniach to koszt rzędu 330 zł razem z zabiegami. To cena komercyjna. Dla czeskich pacjentów, którzy wyjeżdżają w ramach czeskiego ubezpieczenia, jest on o niemal połowę tańszy. Która cena będzie obowiązywała pacjentów jeżdżących w ramach dyrektywy transgranicznej?

– W ramach dyrektywy pacjent w innym kraju, np. Czechach płaci takie same stawki, jak czeski pacjent lub czeski ubezpieczyciel – przekonuje jeden z urzędników Komisji Europejskiej. Zdaniem prawniczki Katarzyny Fortak-Karasińskiej, świadczenia mogą być udzielane po komercyjnych cenach. Nie będzie jednak można stosować innego cennika dla Czechów, a innego dla Niemców czy Polaków.

>>> Dokąd Polacy najczęściej wyjeżdżają na wakacje? [WYKRES]

Leczenie czy wakacje?

Polacy zaczynają traktować wyjazdy sanatoryjne jak wakacje. – Uważają to za dobrą formę wypoczynku i coraz częściej wręcz wymuszają na lekarzach dawanie skierowań, nawet dla całych rodzin – mówi jeden z lekarzy, który weryfikuje skierowania dla Funduszu.

Jest jeszcze jeden powód, który może zachęcać Polaków do zagranicznej turystyki uzdrowiskowej: to bardzo długi czas oczekiwania w kraju – średnio ok. 1,5 roku. Niedługo za granicę wyjadą w wybranym przez siebie momencie.
Zdaniem Jana Golby otwarcie granic na pewno nie spowoduje masowych wyjazdów „do wód” za granicą, ale przyznaje, że sprzyjać temu może też zmieniający się trend na tym rynku.

– Do uzdrowisk jeżdżą już nie tylko seniorzy. Przybywa młodych, którzy jeżdżą tam na wypoczynek, a przy okazji na leczenie – mówi Golba. Szacuje, że do sanatoriów za granicą w pierwszych latach będzie wyjeżdżało kilkaset osób rocznie – dodaje Golba. Na wyjazdy jednak pacjenci muszą jeszcze poczekać – projekt ustawy, który wprowadza tę opcję, jest w rękach posłów.

>>> Stan wojenny w Tajlandii. Zakaz demonstracji, cenzura, ale turyści są bezpieczni

Jak uzyskać zwrot kosztów za pobyt uzdrowiskowy za granicą

Unijna dyrektywa transgraniczna, ułatwiająca leczenie się za granicą, powinna działać w Polsce już od pół roku. Ustawę wprowadzającą jej przepisy do prawa krajowego przyjął już rząd. Ciągle jednak czeka ona na przegłosowanie w Sejmie. Mimo tego pacjenci już z niej korzystają. Wysyłają rachunki za leczenie do Funduszu, oczekując zwrotu. Ten jednak odmawia, powołując się na brak ustawy. Pierwsze sprawy trafiły do sądów.

Zasady ubiegania się o zwrot kosztów są już znane, choć według resortu zdrowia zaczną działać po przyjęciu przepisów. Pacjent musi w terminie 6 miesięcy od wystawienia rachunku za leczenie złożyć wniosek z prośbą o zwrot wydatków. Powinien on zawierać dane kuracjusza oraz numer rachunku bankowego, jeśli koszty mają być zwrócone przelewem bankowym.

Do wniosku trzeba też dołączyć oryginał rachunku za pobyt oraz oryginał lub kopię skierowania od lekarza. Rozpatrzenie wniosku powinno nastąpić w ciągu 30 dni, a wypłata pieniędzy w ciągu 7 dni od dnia uprawomocnienia się decyzji. Chyba że potrzebne będzie postępowanie wyjaśniające. Wówczas rozpatrzenie wniosku może wydłużyć się nawet do 6 miesięcy.

Decyzję w sprawie wydaje dyrektor oddziału wojewódzkiego Funduszu, właściwego ze względu na miejsce zamieszkania świadczeniobiorcy. Co ciekawe, koszt przelewu lub przekazu pocztowego podlega potrąceniu z kwoty należnej kuracjuszowi.