Zgodnie z długą tradycją demokracji bezpośredniej w tym kraju, obywatele alpejskiego państwa zdecydują w referendum o trzech kwestiach:

- czy bank centralny powinien zachować co najmniej 20 proc. rezerw walutowych w złocie?

- czy kraj powinien ograniczyć poziom imigracji?

- czy powinno się znieść przywileje podatkowe wobec zagranicznych milionerów?

Reklama

Z sondażu gfs.bern wynika, że na wszystkie trzy pytania Szwajcarzy mogą odpowiedzieć negatywnie, jednak we wszystkich trzech przypadkach istnieje duża grupa niezdecydowanych obywateli.
„Jeśli te pomysły uzyskają akceptację, Szwajcaria znajdzie się w punkcie zwrotnym” – komentuje Patrick Emmenegger, profesor ekonomii politycznej i polityk publicznych z Uniwersytetu w St. Gallen.

„Złota smycz” dla SNB

Dziś jedynie 8 proc. rezerw walutowych szwajcarskiego banku centralnego SNB to złoto. Gdyby Szwajcarzy na pierwsze pytanie w referendum odpowiedzieli „tak”, wówczas bank musiałby w ciągu pięciu lat podnieść ten poziom do 20 proc. oraz zakazać sprzedaży złota w przyszłości. W praktyce oznaczałoby to powrót do standardu złota.

Szacuje się, że bank centralny musiałby wówczas kupić złoto za 70 mld franków, a to mogłoby utrudnić SNB obronę kursu 1,20 wobec euro. Wcześniej, SNB, aby bronić kursu franka w 2011 roku, musiał kupić miliardy euro. Zwolennicy podniesienia wymaganego poziomu rezerw złota argumentują, że jego wprowadzenie podniosłoby wiarygodność banku.

„To próba nałożenia smyczy na bank centralny” – komentuje Jan-Egbert Strum z ze szwajcarskiego instytutu ekonomicznego KOF. „Pies, który ma nałożoną złotą smycz, wprawdzie może szczekać, ale nie jest jasne, czy może jeszcze gryźć” – dodaje.

Z ubiegłotygodniowego sondaży gfs.bern wynika, że 38 proc. Szwajcarów popiera podniesienie wymaganego poziomu rezerw złota, 47 proc. jest przeciw, zaś 15 proc. to osoby niezdecydowane.

>>> Czytaj też: Szwajcarski eksport jabłek do Rosji wzrósł 400-krotnie

Zatrzymać imigrację

Ograniczenie poziomu imigracji to druga kwestia, którą Szwajcarzy rozstrzygną w referendum. Gdyby obywatele alpejskiego kraju opowiedzieli się za ta propozycją, wówczas Berno musiałoby ograniczyć imigrację do poziomu 0,2 proc. populacji zamieszkującej kraj na stałe na podstawie średniej z trzech lat. Jednocześnie rząd federalny byłby zmuszony do przeznaczenia 10 proc. zagranicznej pomocy rozwojowej na dobrowolne planowanie rodziny. Propozycję tę w skrócie nazwa się „ecopop” – od połączenia wątków ekologicznych i związanych z populacją.

Zwolennicy tego rozwiązania wskazują, że pomogłoby ono chronić środowisko i podnieść jakość życia. Przeciwnicy z kolei argumentują, że jest propozycja ta jest ksenofobiczna i nieefektywna.

Z sondażu gfs.bern wynika, że za „ecopop” gotowych jest głosować 39 proc. Szwajcarów. 56 proc. jest przeciw, zaś 5 wciąż nie ma zdania.

>>> Polecamy: Szwajcarią nie zostaliśmy, ale i tak jest nieźle. Jak polska gospodarka zmieniała się przez 25 lat?

Podatek dla najbogatszych

Trzecie pytanie w referendum dotyczy propozycji zniesienia przywilejów podatkowych dla bogatych cudzoziemców, którzy nie są zatrudnieni w Szwajcarii. Podczas gdy obywatele Szwajcarii i rezydenci posiadający pracę płacą podatek dochodowy, bogaci cudzoziemcy płacą specjalny ryczałt podatkowy. Z rozwiązania tego korzystają m.in. czempion Formuły 1 Sebastian Vettel czy rosyjski miliarder Wiktor Wekselberg.

Z danych szwajcarskiego rządu wynika, że ze specjalnych rozwiązań podatkowych korzysta dziś ok. 5600 osób. Przywileje podatkowe nie obowiązują w Kantonie Zurych, zaś połowa z korzystających z tych rozwiązań zamieszkuje francuskojęzyczne kantony Vaud, Valais i Genewa.

Przeciwnicy tego rozwiązania argumentują, że ryczałt podatkowy jest niesprawiedliwy. Dla zwolenników zaś oznacza on zyski dla gospodarki, które są związane z wytwarzaniem dodatkowych miejsc pracy przez bogatych.