Target dla 3-miesięczego LIBOR wynosi teraz -0,75 proc. do 0,25 proc., wobec poprzednio 0,00-0,25 proc.

Bank pozostawił w czwartek bez zmian limit kursu franka na poziomie 1,20 za euro, który wprowadził 6 września 2011 r. Bank zapowiedział, że jest gotów do podjęcia dalszych działań, jeśli będzie to konieczne. Frank osłabił się wobec euro po tej decyzji SNB o 0,3 proc. do 1,20402. Około godziny 9:00 za jednego franka trzeba płacić ok. 3,49 zł. Przed decyzją SNB było to 3,52 zł.

Podczas swojego niedawnego posiedzenia, 11 grudnia, bank utrzymał stopy procentowe na niezmienionym poziomie.

"Tydzień nacisku rynku na 1,2010 EUR/CHF wyczerpał cierpliwość SNB. Limit dla trzymiesięcznego Liboru został zmieniony z 0-0,25 proc. na -0,75-0,25 proc. Wprowadzono także ujemne oprocentowanie (-0,25 proc.) dla depozytów na żądanie powyżej 10 mln CHF. Bank dalej zobowiązuje się do obrony limitu 1,20 EUR/CHF poprzez interwencje na rynku i wyraził gotowość do zastosowania dodatkowych środków, jeśli zajdzie taka konieczność" - mówi Konrad Białas, analityk TMS Brokers.

Reklama

>>> Zobacz aktualne notowania pary CHF/PLN

"Wstępna reakcja EUR/CHF to wystrzał do 1,2090. Pełne zdyskontowanie decyzji może popchnąć kurs nawet do 1,22, choć raczej nie dziś. Wprowadzeniem ujemnego oprocentowania depozytów SNB odpowiada na posunięcia ECB z połowy tego roku (obniżenie stopy depozytowej do -0,2 proc.) i liczy na zatrzymanie przepływów kapitałowych ze strefy euro do Szwajcarii" - dodaje.

Jak tłumaczy analityk, na rachunkach w SNB leży ok. 370 mld CHF, ale wątpliwe jest, aby cały wolumen chciał zmieniać „miejsce pobytu”. "Szczególnie, że przy napięciach na rynku finansowym szwajcarska „bezpieczna przystań” wciąż ma swoje zalety. I jeśli gdzieś kapitał ma uciekać, to do USA, więc gross deprecjacji CHF pojawi się w relacji do USD" - mówi Białas.

>>> Polecamy: Sąd sugeruje: kredyt we frankach wart tyle, ile klient dostał w złotych

Co z kredytami we frankach?

Zdaniem ekspertów, dzisiejsza decyzja SNB jest ważniejsza dla posiadaczy kredytów we frankach szwajcarskiej niż dla gospodarki. "Jest to bardziej informacja dla 'frankowców'. Frank odszedł od tej magicznej granicy 1,20 do euro. To może być jakaś miła niespodzianka dla posiadających kredyty we frankach. Zawsze fajnie jest trochę mniej płacić. Choć nie sądzę, żeby to spowodowało jakąś dramatyczną zmianę" - powiedział PAP Tomasz Kaczor, główny ekonomista z BGK.

"To może mieć zauważalne znaczenie dla pojedynczych osób, które są w takiej sytuacji lub firm, które robią interesy ze Szwajcarią. W skali gospodarki to nie jest jakaś duża zmiana. Przez swoją ilościową wymowę. Pytanie jest o skalę, a nie o kierunek, który jest oczywisty i wynika z prostych, makroekonomicznych zależności. Wydaje się, że nie ma co przeceniać znaczenia tego wydarzenia. Interpretowałbym to w kategoriach pokazywania tego, co się dzieje w gospodarce światowej. To jest sytuacja globalna w pigułce. Bank szwajcarski nadal ma problem. Muszą się bronić przed deflacją, a dodatkowo mają napływ kapitału umacniający franka" - dodał.

Zdaniem Kaczora decyzja banku Szwajcarii nie powinna mieć większego przełożenia na decyzje RPP. "Zawsze niższe stopy za granicą oznaczają u nas relatywnie wyższe stopy. To jest obiektywny fakt, kwestia techniczna. Decyzja ta ma jednak większe znaczenie propagandowe niż takie, że zmienia w jakiś istotny sposób warunki ilościowe polskiej gospodarki. Poza szczególną sytuacją tych, którzy mają 'kredyty frankowe' i kilku banków. Choć ostatnio to nie był już tak duży problem. Dlatego ten efekt jest mniejszy. Traktowałbym to jako ciekawostkę, która pokazuje, w jakim świecie żyjemy" - powiedział".

>>> Polecamy: Życie z kredytem we frankach, czyli jak szwajcarska waluta pogrążyła Polaków