Kapitał spoza Polski odcina wprawdzie kupony od ulokowanych tu inwestycji, bo wyciągnął z nich w ubiegłym roku prawie 15 mld euro, ale też chętniej łożył na swoje spółki-córki. Najwięcej, bo prawie połowa wytransferowanej kwoty to wypłaty z zysków firm kupionych lub założonych przez zagraniczny kapitał. Dywidendy w 2014 r. wyniosły bowiem prawie 6,8 mld euro – wynika z danych Narodowego Banku Polskiego.

Zestawienie pokazuje przy tym jasno, że apetyty zagranicy na zyski z Polski zmalały w porównaniu z rokiem wcześniej. Zmniejszyła się nie tylko kwota wypłaconych dywidend (o 1,7 mld euro), ale też cały strumień wypłat, jakich dokonano na zagraniczne konta – o 2,4 mld euro.

Według Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty Credit Agricole mniejsze wypłaty można powiązać ze zwiększoną aktywnością inwestycyjną firm w ubiegłym roku – zagraniczni właściciele częściej mogli zostawiać zyski w przedsiębiorstwach, by łatwiej było im sprostać zaostrzającej się konkurencji. - W czasie kryzysu zagraniczne spółki-matki potrzebowały kapitału, co sprowadzało się do transferowania nadwyżek ze spółek-córek. Teraz nie ma już takiego problemu, a skoro czasy się poprawiły to nie ma powodu, by zwiększać wypłaty – mówi Borowski.

Kwota tzw. reinwestowanych zysków – czyli tego, co zagranica zarobiła na działalności spółek-córek i ponownie w nie zainwestowała - wyraźnie wzrosła. W 2014 roku były one o jedną czwartą większe niż rok wcześniej. Ekonomiści nie mają jednak złudzeń: to nie efekt miłości do Polski, tylko zimny ekonomiczny rachunek. – Na świecie mamy rekordowo niskie stopy. Właściciele firm działających w Polsce pewnie uznali, że większy zysk osiągną inwestując w rozbudowywanie działalności na tutejszym rynku, który ma duży potencjał, niż w niepewne przedsięwzięcia za granicą – uważa Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.

Reklama

Niższy transfer kapitału z Polski

Wstępne dane Narodowego Banku Polskiego za 2014 r. wskazują na odwrócenie wieloletniej wzrostowej tendencji, jeśli chodzi o transfer kapitału z Polski. Zmalały dywidendy pobierane przez inwestorów bezpośrednich (do 6,8 mld euro z 8,5 mld euro w 2013 r.), niższe też były zyski z odsetek od pożyczek wypłacanych firmom zależnym (spadek z 2,5 mld euro do 2,4 mld euro).

Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium, mówi, że zagraniczni właściciele trochę nie mieli wyjścia: od dłuższego czasu jest problem z zyskownym lokowaniem pieniędzy ze względu na niskie stopy procentowe na świecie. – Poza tym globalnie strumienie bezpośrednich inwestycji zagranicznych zmniejszyły się. Mówiąc inaczej, wycofywanie kapitału z Polski w formie dywidend i możliwości ich inwestowania w innych gospodarkach były raczej ograniczone ze względu na większe ryzyko związane z globalną dekoniunkturą. Tymczasem polska gospodarka była w na tyle dobrej kondycji, że dawała podstawy do tego, by rozbudowywać tutaj działalność, licząc na większe stopy zwrotu w przyszłości – mówi.

Podobnego zdania jest Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Jego zdaniem takie podejście widać w innych danych, np. informacjach o wzroście inwestycji w ubiegłym roku. To mógł być właśnie skutek zostawienia większej części zysków w polskich spółkach córkach. – Mieliśmy szybki wzrost inwestycji ogółem, w przypadku inwestycji przedsiębiorstw on był nawet dwucyfrowy w I połowie roku. Powodem tych inwestycji było duże wykorzystanie mocy wytwórczych – żeby zwiększać produkcję, przedsiębiorcy musieli zainwestować w zwiększenie tych mocy. Taka potrzebę widzieli też pewnie zagraniczni właściciele – uważa Borowski.

Analitycy zwracają uwagę, że nie zawsze tak było. Jak duży wpływ na postawy zagranicznych inwestorów ma globalna koniunktura, widać było w latach 2008–2010, czyli w najostrzejszym stadium kryzysu. Już w 2008 r., gdy w Polsce niewielu ekspertów spodziewało się nadchodzącej nawałnicy – za to za granicą symptomy kryzysu były coraz bardziej wyraźne – zachodni właściciele garściami sięgali po dywidendy z polskich spółek córek, niewiele dając w zamian. Wypłacili sobie wtedy 8,1 mld euro, nie reinwestując właściwie nic. Sytuacja pewnie by się powtórzyła w 2009 r., gdyby nie zakaz wypłacania dywidend przez polskie banki wprowadzony przez Komisję Nadzory Finansowego. To właśnie sektor finansowy jest drugim – po przemyśle – „dawcą” dywidend i odpowiada za 30 proc. wartości wypłat. Blokada spowodowała duży wzrost reinwestowanych zysków (wyniósł 3,6 mld euro) i spadek wielkości zysków wypłacanych za granicę do 5,4 mld euro.

Grzegorz Maliszewski uważa, że podobny mechanizm może zadziałać w tym roku. Banki mogą się wstrzymywać z wypłatą dywidendy, czekając na rozstrzygnięcie w sprawie przewalutowania kredytów, głównie we frankach. – W razie konieczności przewalutowania może się okazać, że wstrzymanie się z wypłatą zysku akcjonariuszom będzie konieczne ze względu na ochronę kapitału – zauważa ekonomista. Zresztą o możliwym zaleceniu, by banki wstrzymywały się z dzieleniem się zyskami w związku z zamieszaniem z kursem franka, mówił już przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak. Na razie jednak nie zapadły jeszcze żadne decyzje w tej sprawie.

Inny powód zmniejszenia transferów to nadal utrzymujące się niskie rentowności, zwłaszcza w strefie euro. Ta tendencja może się pogłębić, gdy Europejski Bank Centralny zacznie skupować obligacje z rynku długu. A to oznacza, że w środowisku niskich stóp trudno będzie zyskownie ulokować kapitał. I z pewnością za granicą nie będzie problemów z płynnością, bo będzie jej dolewał EBC swoimi zakupami.

– Poza tym wykorzystanie mocy produkcyjnych nadal jest wysokie, w I kwartale według danych NBP było rekordowe. Ciśnienie, żeby zostawić większe zyski w firmach i przeznaczyć je na inwestycje, będzie pewnie większe niż rok temu – dodaje Jakub Borowski.

Trudniej prognozować dochody kapitału portfelowego, bo zależą one od wielkości jego napływu i koniunktury na rynku. W 2014 r. dochody z inwestycji portfelowych też były mniejsze niż rok wcześniej – dochód zagranicy z inwestycji w akcje spadł do 1,7 mld euro z 1,9 mld euro w 2013 r. Na obligacjach zyskano niespełna 4 mld euro w porównaniu do 4,3 mld euro rok wcześniej.

– Luzowanie ilościowe prowadzone przez EBC powinno sprzyjać napływowi kapitału portfelowego. Ma ono trwać dość długo, bo do września 2016 r., więc na razie nie ma ryzyka gwałtownego odpływu inwestorów tego typu – mówi Borowski.

>>> Czytaj też: Kieżun: Polska Afryką Europy. Transformacja była klasyczną neokolonizacją