Portoryko, terytorium zależne Stanów Zjednoczonych, stało się niewypłacalne. W miniony poniedziałek karaibska wyspa, zgodnie z wcześniejszymi ostrzeżeniami rządu, nie zdołała spłacić swoich zobowiązań. Jest to jedno z największych niewypłacalności rządowych ostatnich lat.

Obecna sytuacja Portoryko przypomina tą, z którą zmagała się (i zmaga się nadal) Grecja. Można by powiedzieć, że Unia Europejska ma Grecję, a Stany Zjednoczone mają Portoryko - amerykański odpowiednik Hellady.

Już od kilku miesięcy państwowi urzędnicy z gubernatorem Portoryko Alejandro Garcia Padillą na czele ostrzegali, że rząd z San Juan nie ma środków na uregulowanie swoich zobowiązań, a dług przekraczający 72 mld dolarów jest niespłacalny. Dlatego poniedziałkowy brak spłaty obligacji opiewających na kwotę 57 mln dolarów, których termin uregulowania minął 1 sierpnia, nie jest niespodzianką. Kwota ta miała wpłynąć w nocy z poniedziałku na wtorek na konta wierzycieli Public Finance Corporation, instytucji odpowiadającej za emisję obligacji. Przelano zaledwie 628 tys. dolarów, a najsłabiej zabezpieczone zobowiązania nie zostały spłacone. Jak podaje agencja Moody’s Portoryko nie posiada funduszy także na kolejne spłaty długu. Wygląda na to, że to dopiero początek problemów.

>>> Czytaj też: Katastrofa stała się faktem. Portoryko zbankrutowało

Władze tego nieinkorporowanego terytorium USA twierdzą, że potrzebna jest restrukturyzacja zadłużenia. W przypadku Portoryka nie jest to jednak takie łatwe. Ta karaibska wyspa zamieszkiwana przez 3,9 mln osób jest tzw. wspólnotą stowarzyszoną z USA. Mieszkańcy posiadają obywatelstwo Stanów Zjednoczonych, a krajową walutą jest amerykański dolar. Specjalny status wyspy nie pozwala władzom na ogłoszenie bankructwa oraz na zdewaluowanie waluty. Rząd opracował plan ratunkowy, którego wdrożenie ograniczyłoby dług do 47 mld dolarów. Wg gubernatora Portoryka w dłuższym terminie byłby on możliwy do spłaty. W założeniu rozwiązanie to miałoby polegać na objęciu procedurą upadłości publicznych przedsiębiorstw na podstawie amerykańskiego prawa upadłościowego. Na przeszkodzie stanął jednak Kongres Stanów Zjednoczonych, gdyż aby wprowadzić plan w życie wymagana jest jego zgoda. Restrukturyzacja długu oznaczałaby duże straty dla amerykańskich funduszy hedgingowych, które zainwestowały duże pieniądze w portorykańskie obligacje, które, warto dodać, są objęte specjalną ulgą podatkową, dzięki której amerykańscy obywatele i firmy są zwolnione z podatku dochodowego od tych papierów wartościowych. Mimo poparcia przez administrację Baracka Obamy oraz Demokratów ustawa utknęła w Kongresie z powodu sprzeciwu Republikanów. Dodatkowo Biały Dom wykluczył możliwość finansowej pomocy z budżetu federalnego, a swoje działania ograniczył do powołania specjalnej grupy zadaniowej ds. Portoryka. Z kolei Portoryko zarzuca władzom w Waszyngtonie brak zaangażowania się w problemy finansowe wyspy.

Reklama

>>> Czytaj też: Trzy wykresy, które pokazują, że Portoryko stanie się wkrótce drugą Grecją

Sytuacja ekonomiczna Portoryko do złudzenia przypomina tą, z którą zmaga się Grecja. Szacuje się, że 25 proc. pracujących zatrudnionych jest w budżetówce, a około 40 proc. społeczeństwa otrzymuje rządową pomoc. Przesadna opiekuńczość państwa, a także bardzo rozbudowana biurokracja w dużej mierze finansowane były dzięki emisji papierów dłużnych. Niskie koszty kredytu zachęcały władze do nadmiernego zadłużania państwa i finansowania nie zawsze przemyślanych inwestycji. Życie ponad stan, tak samo jak w przypadku Grecji, nie mogło trwać wiecznie. W 2014 roku agencje ratingowe obniżyły ratingi obligacji emitowanych przez Portoryko do tzw. poziomu śmieciowego. Na tej karaibskiej wyspie jedynie 40 proc. osób w wieku produkcyjnym jest aktywna zawodowo, a grono młodych, wykształconych ludzi wyjechało szukać pracy na kontynencie. Szacuje się, że wyspę opuściło nawet 300 tys. osób, a bezrobocie sięgnęło około 14 proc. Mówi się, że w tym roku zadłużenie wynoszące 72 mld dolarów stanowić będzie ponad 100 proc. rocznego PKB wyspy. Władze próbowały walczyć z nadmiernym zadłużeniem wprowadzając oszczędności i podnosząc podatki. Niestety doprowadziły one do jeszcze większej recesji, z którą Portoryko zmaga się już od niemal 10 lat. W efekcie zmian w federalnym prawie podatkowym Stanów Zjednoczonych z 2006 roku grono amerykańskich przedsiębiorców przeniosło swój biznes z wyspy do innych miejsc, a swoją cegiełkę dołożył również światowy kryzys gospodarczy. Karaibska wyspa utraciła swoją konkurencyjność, a mocny dolar, który jest obowiązującą walutą, uniemożliwia jej odbudowanie.

>>> Czytaj też: „Dziecko” USA w poważnych tarapatach. Portoryko na skraju bankructwa

Konstrukcja prawna portorykańskich obligacji umożliwia obligatariuszom skierowanie pozwów sądowych przeciwko emitentowi w przypadku niespłacenia należnych pieniędzy. Media podają, że takie pozwy na pewno będą, być może nawet zbiorowe, ponieważ poniedziałkowy brak spłaty zobowiązań, mimo że stanowi małą część całego zadłużenia, w swoich kieszeniach poczuły amerykańskie fundusze inwestycyjne i inwestorzy, czyli najwięksi wierzyciele Portoryko.

Wygląda na to, że Waszyngton przyjął twardą postawę i póki co na doraźną pomoc ze strony amerykańskich władz nie ma co liczyć. Wydaje się jednak, że mimo wszystko bez interwencji Białego Domu i restrukturyzacji długu się nie obejdzie. W takim wypadku ze stratami finansowymi, które szacuje się na 20-65 proc., musiałyby się liczyć amerykańskie fundusze inwestycyjne. Szacuje się, że tylko w ich rękach znajduje się około 15 mld dolarów długu publicznego wyspy. Ewentualne ogłoszenie oficjalnego bankructwa Portoryka miałoby negatywny wpływ na kurs amerykańskiego dolara i oszczędności wielu mieszkańców Stanów Zjednoczonych Ameryki. Mimo wszystko jest to lepsze rozwiązanie niż dopuszczenie do niekontrolowanego bankructwa, ponieważ w takim wypadku straty dla wierzycieli będą o wiele większe. Stany Zjednoczone mogą wziąć przykład z Unii Europejskiej i w zamian za restrukturyzację długu wymusić na władzach Portoryko reformy i oszczędności. Pozostaje jednak pytanie, które dotyczy również obecnej sytuacji Grecji, czy reformy i cięcia w budżecie wystarczą, aby zadłużona gospodarka wstała na nogi?