Kraje, które importują ten surowiec wygrywają na całej sytuacji. Wlicza się w to USA, które, pomimo wzrostu własnej produkcji, wciąż importuje ponad 50 proc. zużywanej ropy.

Importerzy z Azji i Europy również korzystają na niskiej cenie ropy naftowej. Niektóre mniej, bo cena ropy liczona jest w dolarach, wobec którego lokalne waluty słabną.

Spadek cen dla konsumentów w USA jest zauważalny przy średniej cenie benzyny spadającej o 24 proc. z 3,77 do 2,47 dol. za galon. Ceny będą spadały jeszcze bardziej.

Większość analityków uważa, że ceny będą spadały dalej, a co za tym idzie, będą napędzały gospodarkę. Jednak większość oszczędności zostało wydanych na spłatę zadłużenia lub oszczędności. W ciężkich czasach konsumenci oszczędzają. Robili tak w czasie trwającego od sześciu lat kryzysu.

Reklama

Niższe ceny ropy mają także złe strony – za nimi może iść deflacja. Obecnie 10 z 34 największych światowych gospodarek notuje spadki cen. Dalsze spadki mogą skłonić kupujących do dalszego oszczędzania i czekania na dalsze obniżki.

Jeśli do tego dojdzie, nagromadzą się niesprzedane towary i zasoby, co będzie prowadziło do dalszych spadków cen, napędzając złowrogą spiralę upadku, której rezultatem jest mizerny wzrost gospodarczy, taki jak w Japonii przez ostatnie dwadzieścia lat.

Na niskich cenach ropy bez wątpienia tracą producenci surowca i przemysł z nim powiązany, zwłaszcza firmy o wysokich kosztach. Producenci ropy z łupków w USA odmawiają odejścia z branży i dzielnie znoszą zaistniałą sytuację. Jedną z przyczyn jest fakt, że koszt wydobycia także spadają. Poza tym cena ropy wciąż pozostaje powyżej ceny wydobycia, dzięki czemu biznes pozostaje opłacalny.

Zatrudnienie w USA w przemyśle wydobywczym to tylko 0,14 wszystkich zatrudnionych, ale ich przeciętne wynagrodzenie to ponad 41 dol. za godzinę – niemal dwa razy więcej niż przeciętny pracownik w USA. Jednak od zeszłego roku zatrudnienie w sektorze spadło o 4 proc. a płace o 3 proc. Braki kadrowe mogą być kolejnym dużym ciosem w przemysł wydobywczy.

Spadek ropy uderzy także w afrykańskich eksporterów z Ghany, Angoli i Nigerii. Eksport ropy to około 70 proc. nigeryjskiego budżetu. Boliwar, wenezuelska waluta, stracił 103 proc. wartości w stosunku do dolara według stawek czarnorynkowych (po oficjalnym kursie nie da się go kupić).

Rosja jest zależna od finansowania z ropy naftowej swojego importu oraz wydatków rządowych. Przy zachodnich sankcjach niszczących gospodarkę i bankach, które nie mogą pożyczać na zachodzie pieniędzy, kolejny spadek ropy może spowodować kryzys podobny do tego z 1998 roku. Rubel stracił 66 proc. w stosunku do dolara, inflacja wynosi 16 proc. rocznie, a gospodarka skurczyła się o 4,6 proc. w stosunku do analogicznego okresu w roku ubiegłym.

Bez innych towarów eksportowych, Rosja z pewnością będzie dalej produkować i eksportować coraz więcej ropy, nawet poniżej kosztów. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak na całą sytuację zareaguje Władimir Putin.

Akcje spółek energetycznych spadają z powodu niskich cen ropy – Shell stracił na wartości o 35 proc. w stosunku do zeszłego roku. Dalsze spadki ceny ropy osłabią firmę jeszcze bardziej.

Giełdy w Zatoce Perskiej prawdopodobnie będą dalej nurkować wraz z ceną ropy, zwłaszcza, że są zdominowane przez inwestorów indywidualnych. Najlepiej w regionie radzi sobie Arabia Saudyjska, która i tak straciła 10 proc. w stosunku do roku ubiegłego. Ropa naftowa odpowiada za 90 proc. przychodu saudyjskiego rządu.

Rezerwa Federalna odracza podniesienie stóp procentowych aż dane dotyczące inflacji i rynku pracy nie będą wyglądały lepiej, a wiele wskazuje, że tak nie będzie do końca 2015 r.
Połączenie tych wszystkich czynników może zakończyć się gigantyczną, globalną recesją.