Osłabienie złotego, ucieczka inwestorów, mniej środków unijnych dla Polski - m.in. na takie krótkookresowe konsekwencje ew. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE wskazują eksperci, z którymi rozmawiała PAP. W czwartek Brytyjczycy zagłosują w referendum w tej sprawie.

Niemal wszyscy eksperci zwracają uwagę, że dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć wszystkich konsekwencji ew. Brexitu.

"Problem polega na tym, że nikt nie rozumie, co się stanie, bo nie ma punktu odniesienia, tak jak w kryzysach" - powiedział Rafał Antczak z firmy Deloitte.

Nie wiadomo bowiem nawet, dodaje, czy to będzie proces szybki, zamykający się w dwóch latach, czy rozciągnięty na wiele lat. A to może mieć duży wpływ na skutki - zaznacza.

"Wiadomo, że będzie duża skala zamieszania na rynkach finansowych, a jak jest zamieszanie na rynkach i jest ucieczka do dolara, to złotówka traci" - ocenia Antczak. "W takich przypadkach takie kraje jak Polska, trochę peryferyjne, mogą więc dostać rykoszetem" - dodaje.

Reklama

Inwestorzy będą bowiem, w opinii Antczaka, szukali możliwości rozchwiania rynków finansowych, a "Polska jest z reguły dobrym obszarem do spekulacji". Z drugiej strony, jego zdaniem, złotówka nie musi w dłuższej perspektywie ucierpieć, bo nasz udział w handlu z Wielką Brytanią jest niewielki.

Ekspert jest zresztą zdania, że "jeżeli dojdzie do Brexitu, na pewno zostanie zaprezentowany jakiś plan B, który pewnie jest już opracowany".

Antczak uważa jednocześnie, że nie musi być tak, że konsekwencje dla Polski będą tylko negatywne. Zwraca uwagę na to, że dziś UE jest zdominowana przez Niemcy, które forsują swoje decyzje, "chowając się za Komisją Europejską". "To nie takie proste, że Niemcy robią coś wbrew wszystkim, po prostu nie ma nikogo innego, kto by miał jakieś pomysły" - komentuje.

Jednocześnie "strach przed dominacją niemiecką w Europie jest bardzo duży", więc Niemcy po Brexicie nie będą mogli prowadzić polityki egoistycznej, raczej będą szukać partnera dla tej polityki - uważa Antczak. "Niemcy mogą być zmuszeni do poszukiwania dużego kraju unijnego, z którym razem będą prowadzić politykę" - dodaje.

Tym krajem, podkreśla, może być Polska, dziś najbardziej stabilny duży kraj unijny. "Dlatego powstrzymywałbym się od jednoznacznych ocen" - komentuje analityk Deloitte.

Podkreśla zarazem, że nawet jeśli Brexit nie dojdzie do skutku, będzie poszukiwany inny model integracji. "Polska powinna mieć pomysł na ten model" - mówi.

Z kolei Piotr Kuczyński, analityk domu inwestycyjnego Xelion uważa, że jednym ze skutków Brexitu będzie jednak zepchnięcie Polski na "zaplecze europejskie". Jego zdaniem bowiem sześć państw najstarszej Unii bardzo się skonsoliduje, a reszta znajdzie się na peryferiach.

Kuczyński uważa jednocześnie, że choć proces wychodzenia Wielkiej Brytanii trwać będzie długo, zawirowania na rynkach - tylko dwa, trzy dni. "Trudno sobie wyobrazić, by rynki finansowe dyskontowały coś takiego dwa lata" - komentuje.

"W długoterminowe osłabienie złotówki nie wierzę, na krótką metę nastąpiłaby oczywiście ucieczka inwestorów, ale maksimum pod dwóch trzech miesiącach wszystko wróciłoby do poprzedniego stanu" - dodaje analityk.

W jego opinii wiele będzie zależeć od tego, jakie będą relacje Wielkiej Brytanii po wyjściu z resztą Unii - czy takie jak w przypadku Norwegii, czy takie jak Szwajcarii, czy takie jak w przypadku USA.

Kuczyński jest zdania, że dla UE i Wielkiej Brytanii byłoby najlepiej, by relacje było takie jak UE z Norwegią. "Wtedy skutki byłyby niewielkie, bo Norwegia stosuje 80 proc. praw europejskich i ma wszystkie przywileje, wynikające z tego, że jest we wspólnym obszarze gospodarczym" - zaznacza Kuczyński.

Marek Rogalski, analityk DM BOŚ, jest natomiast zdania, że wymiernym efektem Brexitu będzie zmniejszenie środków europejskich dla Polski. Ekspert uważa też, że złoty osłabnie, tak jak wszystkie waluty tzw. krajów wschodzących. "Należy zapewne oczekiwać poziomów z 2008-2009 roku" - komentuje.

Rogalski uważa zarazem, że "Brexit to scenariusz kasandryczny, który się nie zrealizuje". Według analityka, rynki dziś bardziej spodziewają się pozostania Wielkiej Brytanii w Unii.

Jeśli jednak tak się stanie - wskazuje - Wielka Brytania będzie jeszcze bardziej niż dotąd hamować dalszą integrację UE, choć skutków tego hamowania nie sposób dziś oszacować.

Na przede wszystkim negatywne konsekwencje dla Polski zwraca uwagę Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan. "Na pewno trzeba oczekiwać osłabienia złotego, większej wstrzemięźliwości inwestycyjnej, zarówno krajowych inwestorów, jak i zagranicznych" - mówi.

Dodaje, że skutki potencjalnego Brexitu już są odczuwalne, bo złoty już osłabł, a "koszt pozyskania pieniądza na potrzeby budżetu państwa już jest wyższy". "Mamy słabą giełdę, będzie jeszcze słabsza" - komentuje.

Starczewska-Krzysztoszek przyznaje zarazem, że z powodu słabego złotego bardziej konkurencyjni będą polscy eksporterzy. "Wolałabym jednak, by byli konkurencyjni zdolnością do konkurowania, a nie słabością waluty" - stwierdza.

Jej zdaniem wymierne straty poniosą polskie firmy, zarejestrowane w Wielkiej Brytanii, bo nawet jak przeniosą się do innego kraju, to będzie to na pewno powodować koszty. Z kolei emigracja zarobkowa - jej zdaniem - w większości przypadków pozostanie w Wielkiej Brytanii.

Starczewska-Krzysztoszek jest równiez przekonana, że do Brexitu jednak nie dojdzie. "Uważam Brytyjczyków za niebywale pragmatycznych, więc raczej nie zdecydują się wyjść z Unii" - komentuje.

"Zawirowania handlowe, spadek zaufania, ucieczka inwestorów, generalnie rzecz biorąc niepewność związana z czymś, co może być początkiem rozpadu Unii Europejskiej, a nawet całego wspólnego rynku" - mówi PAP o skutkach ewentualnego Brexitu Maciej Bitner z WiseEuropa.

"Polska nie dostałaby indywidualnie, ale przede wszystkim rykoszetem w wyniku kolejnej recesji w Unii Europejskiej" - ocenia.

Ważną konsekwencją, jego zdaniem, może być zablokowanie atlantyckiego porozumienia o wolnym handlu z USA. "Wielka Brytania była jednym z krajów sprzyjających temu porozumieniu i być może bez jej udziału kompromis nie będzie tu możliwy" - zaznacza.

Ekspert zwraca zarazem uwagę, że dziś w wielu sprawach Wielka Brytania stoi w strukturach unijnych "na straży anglosaskiego zdrowego rozsądku", więc jej wyjście może jeszcze "pogłębić biurokrację brukselską".

Bitner zaznacza też, że "im bardziej poważne będą konsekwencje Brexitu, tym bardziej inne kraje będą mniej skłonne do powtórzenia "brytyjskiej drogi".

"Gdyby to przebiegło relatywnie gładko, byłby to sygnał dla innych krajów, by też występowały z Unii" - mówi. "Jeśli jednak byłaby recesja, duże osłabienie waluty brytyjskiej, wtedy innym krajom podobne pomysły nie chodziłyby po głowach i to Unię Europejska by scementowało" - dodaje. Przyznaje, że "to może być jakiś pozytywny skutek" ewentualnego Brexitu.

Bitner patrzy jednak sceptycznie na możliwość realizacji tego scenariusza, a istotną przesłanką, umacniająca zwolenników pozostania Wielkiej Brytanii w UE było jego zdaniem zabójstwo popierającej Unię parlamentarzystki Jo Cox.

"To może przechylić szalę na rzecz zwolenników pozostania" - komentuje główny ekonomista WiseEuropa. (PAP)

>>> Czytaj też: Polska przestała przyciągać zagraniczne inwestycje. Skąd taka zapaść?