Do spotkania doszło we wtorek w Warszawie, w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog". O spotkanie z kierownictwem MEN wystąpili w listopadzie w liście do minister Anny Zalewskiej rodzice reprezentujący ruchy: "Rodzice Przeciw Reformie Edukacji", "Zatrzymać Edukoszmar" i "Szkoła to nie eksperyment".

"Pani minister Zalewska wielokrotnie powoływała się na głos rodziców i tym głosem uzasadniając chęć wprowadzenia reformy i planowane zmiany w edukacji oraz to, że debaty z udziałem rodziców nigdy się nie odbyły i nasz głos nie został wysłuchany, a przecież chodzi o nasze dzieci, ich dobro, ich edukację. Dlatego postanowiliśmy złożyć w Ministerstwie Edukacji Narodowej pismo z prośbą o spotkanie, by ministerstwo (...) wysłuchało naszego głosu" - powiedziała .

Jak zaznaczyła, gdy rodzice czekali na odpowiedź sytuacja się "diametralnie zmieniła - projekty ustaw trafiły do Sejmu, przeszły przez komisje i podkomisję". "Okazało się, że strony MEN nie ma żadnej woli współpracy. Żadne poprawki zgłaszane przez stronę społeczną czy opozycję nie zostały uwzględnione" - powiedziała.

"Pan minister Kopeć, obecny na spotkaniu, powiedział, że nie ma żadnej możliwości przesunięcia terminu wprowadzenia reformy" - powiedziała Łoboda. Według niej wiceminister, jako argument przedstawił kalendarz wyborczy i wynikające z niego wybory samorządowe, które odbędą się w 2018 r.

Reklama

"Dobro samorządów i wyborów samorządowych w 2018 r. wzięło górę. Usłyszeliśmy, że jest to decyzja polityczna i to jest główny argument za wprowadzeniem zmian w tempie szybszym niż błyskawica. W związku z tym nie widzimy przestrzeni i możliwości rozmawiania w tej chwili. Nie chodzi o to, by przerzucać się argumentami i udowadniać sobie, kto ma rację, ale by zadbać o dobro dzieci, które ta reforma dotyczy" - dodała Anna Kozłowska-Kalbarczyk z ruchu "Szkoła to nie eksperyment".

Po spotkaniu Kopeć powiedział dziennikarzom, że to rodzice nie chcieli rozmawiać, MEN było otwarte na dyskusję. "To spotkanie było po to organizowane, by rozwiewać wątpliwości rodziców wspólnie razem" - wyjaśnił. "Warunkiem, który rodzice postawili było przesunięcie reformy. W tym momencie jest to warunek nie możliwy ustawy, które proponujemy są w rękach parlamentu" - podkreślił.

Zaznaczył, że przygotowując reformę wzięto po uwagę głosy rodziców płynące z różnych stron, m.in. postulaty zgłoszone przez Fundację "Rodzice szkole". "Tam gdzie jest to możliwe, tam gdzie mieści się to w logice tej ustawy, tam staramy się to wprowadzić" - powiedział Kopeć.

Matki uczestniczące w spotkaniu przekazały wiceministrowi swoje stanowisko na piśmie. Zaznaczyły w nim, że "konsultacje i uzgodnienia dotyczące tak poważnej zmiany w edukacji nie mogą się odbywać pod presją czasu". Według nich, "tempo procedowania ustawy i niezrozumiały upór MEN dotyczący terminu wprowadzenia w życie reformy nie pozwala na takie konsultacje". Wskazują na 9-dniowy termin wyznaczony na prekonsultacje projektu podstawy programowej kształcenia ogólnego oraz brak możliwości skonsultowania przez samorządy z rodzicami zmian w sieci szkół. "Biorąc pod uwagę powyższe, widzimy możliwość podjęcia rozmów na temat reformy edukacji, jedynie w przypadku przesunięcia o rok terminu jej wprowadzenia" - podkreślono.

Zgodnie z rządowymi projektami ustaw: Prawo Oświatowe i Przepisy wprowadzające Prawo Oświatowe w miejsce obecnie istniejących typów szkół mają się pojawić: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum ogólnokształcące, 5-letnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe. Zmiany mają być wprowadzane od roku szkolnego 2017/2018. Projekty są po pierwszym czytaniu w Sejmie. W ubiegłym tygodniu były przedmiotem prac podkomisji sejmowej, w tym tygodniu mają być rozpatrywane przez komisje sejmowe. (PAP)