66-letni Kelly to emerytowany czterogwiazdkowy generał z 40-letnim stażem w piechocie morskiej. W latach 2012-2016 kierował Dowództwem Południowym na Florydzie (z ang. United States Southern Command), w tej funkcji będąc odpowiedzialnym za więzienie w amerykańskiej bazie wojskowej w Guantanamo na Kubie. Wcześniej dowodził m.in. siłami USA walczącymi w zachodnim Iraku. W 2003 roku został pierwszym od 1951 roku pułkownikiem piechoty morskiej awansowanym do stopnia generała brygady podczas misji bojowej. Jego syn, również wojskowy, zginął w 2010 roku podczas walk w Afganistanie. .

Kelly ma kierować ministerstwem bezpieczeństwa krajowego. Trump nie przedstawił jeszcze formalnie tej kandydatury. Według dziennika "New York Times", powołującego się na źródła z otoczenia Trumpa, ma to uczynić w przyszłym tygodniu, razem z ogłoszeniem nazwiska kandydata na sekretarza stanu USA.

Zdaniem tych źródeł tragiczne doświadczenie utraty syna, odegrało pewną rolę w wyborze Kelly'ego na ministra. Trump chciał mieć w gronie doradców ds. bezpieczeństwa osobę, która osobiście rozumie czym może grozić wysyłanie Amerykanów do walki - tłumaczą.

Kelly to już trzeci generał, który ma zajmować się sprawami bezpieczeństwa w gabinecie Trumpa. Wcześniej prezydent elekt wybrał już na swego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego gen. Michaela Flynna, byłego szefa Agencji Wywiadu Wojskowego (DIA). Ta nominacja nie wymaga zatwierdzenia przez Senat.

Reklama

Ponadto Trump wybrał na ministra obrony emerytowanego generała Jamesa Mattisa, również z piechoty morskiej. Mattis będzie pierwszym generałem na czele Pentagonu od czasów George'a Marshalla. By zostać ministrem obrony, Mattis będzie potrzebować nie tylko aprobaty Senatu, ale też przyjęcia przez Kongres ustawy, która zezwoli na ominięcie w jego przypadku federalnego zakazu, który uniemożliwia osobom, które były czynnymi wojskowymi w ciągu ostatnich 7 lat stanąć na czele Pentagonu.

Niewykluczone, że w rządzie znajdą się kolejni wojskowi. Wśród kandydatów na sekretarza stanu USA rozważany jest bowiem były dyrektor CIA, emerytowany generał David Petraeus. Ponadto admirał Michael Rogers jest faworytem na dyrektora ds. wywiadu.

Niektórzy komentatorzy z zaniepokojeniem przyjmują zapowiedź, że na stanowiskach ds. bezpieczeństwa, zwykle zajmowanych przez osoby cywilne, zostanie obsadzonych w nowej administracji USA aż tylu wojskowych.

"Nie ma wątpliwości, że ci ludzie mają ogromny doświadczenie. Ale należy być ostrożnym jeśli chodzi o nadmierne poleganie na wojskowych. Wielcy generałowie nie zawsze sa wielkimi urzędnikami. A jeśli zostano nominowani w znacznej liczbie, to mogą podważyć silna amerykańską tradycję: cywilnej kontroli nas apolitycznym wojskiem" - napisali w komentarzu opublikowanym w "Washington Post" eksperci think tanku Center for a New American Security Phillip Carter, były wojskowy, i Loren DeJonge Schulman, były urzędnik Pentagonu.