O tym czy jesteśmy zamożni decyduje nie tylko poziom dochodów, ale też to, na co wydajemy pieniądze. W Polsce nadal dużą część domowych budżetów pochłaniają wydatki na zaspokajanie podstawowych potrzeb, jak żywność.

Wiemy to z opublikowanych właśnie przez GUS i Eurostat aktualizacji tzw. koszyków inflacyjnych. Brzmi zawile, ale to nic innego, jak procentowy podział wydatków gospodarstw domowych. Szczególnie cenne są dane Eurostatu, bo pozwalają na porównania między poszczególnymi członkami Unii Europejskiej.

Wydatki na żywość w polskich rodzinach to nadal główna pozycja. Eurostat podaje, że to prawie 19 proc. To dużo i mało jednocześnie. Dużo, bo w bogatszych od nas krajach, jak Niemcy na żywność idzie mniej więcej 12-13 proc. wydatków. A w zamożnej Szwajcarii niewiele ponad 10 proc. Co nie znaczy, że Niemcy i Szwajcarzy jedzą mniej od Polaków. Są po prostu od nas znacznie bogatsi, więc stać ich na zbytki i wydatki na zaspokajanie podstawowych potrzeb życiowych ważą tam dużo mniej w całym budżecie. Dla przypomnienia, PKB na głowę statystycznego Niemca – co też podajemy za Eurostatem - jest o około jednej trzeciej powyżej średniej unijnej, Szwajcara – blisko o połowę. Statystyczny Polak jak dotąd dorobił się około 67 proc. tego, co statystyczny Europejczyk.

Jednak ta jedna piąta budżetów przeznaczana na żywność to jednocześnie niewiele, jeśli spojrzymy wstecz, choćby na dane z połowy lat 90. ubiegłego wieku. Bo pokazuje, jak bardzo polskie społeczeństwo podniosło swój status w ciągu ostatnich dwóch dekad. W 1996 r. na żywność szło mniej więcej 34 proc. wydatków. Na sam chleb wydawaliśmy około 5 proc. budżetów rodzinnych, co stawiało nas w niechlubnej europejskiej czołówce, więcej wydawali tylko Łotysze, Litwini, Estończycy i Turcy oraz prawdopodobnie Rumuni i Serbowie (prawdopodobnie, bo Eurostat nie dysponuje danymi dla tych krajów za tamten okres, ale w kolejnych latach to właśnie te państwa wiodły prym w wielkości wydatków w tej kategorii). Dziś Polska ze swoimi wydatkami na chleb i produkty zbożowe (niecałe 2,5 proc.) jest europejskim średniakiem.

Reklama

Podniesienie statusu widać też w wielkości wydatków, bez których da się żyć, ale które świadczą o społecznym rozwoju. Przykład to kultura. Dziś z każdych 100 złotych polska rodzina wydaje na kulturę i rekreację około 8-9 złotych. Nie jest to dużo, ale 20 lat temu było jeszcze gorzej (5-6 złotych). Choć w porównaniu do bogatszych sąsiadów zza Odry dzisiejszy wynik wypada blado, bo Niemcy na rekreację i kulturę wydają jakieś 12-13 euro z każdych 100. Jeszcze lepiej statystycznie wypadają pod tym względem Brytyjczycy, bo prawie 15 proc. wydatków finansuje ten cel.

Polacy – i to też świadczy o coraz lepszej sytuacji materialnej - są w stanie więcej niż kiedyś wysupłać na hotele i restauracje. Obecnie to mniej więcej 3,6 proc. wydatków, w 1996 r. odsetek ten wynosił 2,5 proc. Ale tu nie mamy za bardzo się czym chwalić, bo pod tym względem wleczemy się w unijnym ogonie. Mniej od Polaków na wyjścia do restauracji i podróże wydają tylko Rumuni i Serbowie. Dla porównania, Irlandczyk jest w stanie na to wydać nawet 20 proc. swojego budżetu, Cypryjczyk, Maltańczyk, czy Grek – 17-18 proc.

A na co Polacy wydają najwięcej pieniędzy? Poza kupowaniem żywności najwięcej kosztuje nas dach nad głową. Według danych Eurostatu pochłania to około 18 proc. budżetu – co oznacza, że mieszkanie w Polsce jest relatywnie drogie. I nie chodzi o jego zakup, tylko utrzymanie. Z tak dużym udziałem tej kategorii wydatków zajmujemy piąte miejsce w Europie, zaraz za takimi tuzami, jak Niemcy (21 proc.), Szwajcaria (21 proc.) czy Dania (19,3 proc.). Przed nami jest jeszcze Słowacja (19 proc.), ale taniej niż nad Wisłą mieszka się na przykład nad norweskimi fiordami (12-procentowe obciążenie budżetów domowych), czy na Tamizą (13,3 proc.). Co o tym decyduje? Na pewno nie sam czynsz. Na to Polacy przeznaczają 1,3 proc. domowego budżetu, co w porównaniu np. do wydatków Szwajcarów – 15 proc. - nie jest dużym obciążeniem. O wysokich kosztach mieszkania decydują koszty remontów, które pożerają prawie 4,5 proc. budżetów (pierwsze miejsce w Europie), drogie dostarczanie wody i odprowadzanie ścieków (prawie 3 proc. – ósme miejsce w UE), czy kosztowne nośniki energii, w tym relatywnie najdroższy węgiel – wydatki na niego stanowią 1,5 proc. budżetów gospodarstw domowych w Polsce. Dla porównania w Niemczech to niewiele ponad 0,4 proc.

>>> Czytaj także: 26 dni urlopu dla każdego, kilka rodzajów umów o pracę. Co znajdzie się w nowym kodeksie?