Troje posłów: Joanna Scheuring-Wielgus, Joanna Schmidt i Krzysztof Mieszkowski zawiesili członkostwo w klubie Nowoczesnej, a posłowie: Marek Biernacki, Joanna Fabisiak i Jacek Tomczak zostali wykluczeni z PO. Powód? Głosowanie ws. projektu "Ratujmy Kobiety 2017".

Troje posłów: Joanna Scheuring-Wielgus, Joanna Schmidt i Krzysztof Mieszkowski zawiesiło członkostwo w klubie Nowoczesnej. Powodem jest postawa grupy posłów tego klubu podczas środowego głosowania ws. projektu liberalizującego prawo dot. aborcji. "To symboliczna decyzja" - oceniła szefowa partii Katarzyna Lubnauer.

Sejm zdecydował, że obywatelski projekt komitetu "Ratujmy Kobiety 2017", zakładający liberalizację obowiązujących przepisów ws. aborcji, nie będzie procedowany. Zabrakło 9 głosów do tego, by projekt ten skierowany został do dalszych prac w sejmowej komisji. W głosowaniu nie wzięło udziału 10 posłów Nowoczesnej: Adam Cyrański, Barbara Dolniak, Paweł Kobyliński, Jerzy Meysztowicz, Mirosław Pampuch, Marek Ruciński, Marek Sowa, Elżbieta Stępień, Krzysztof Truskolaski i Kornelia Wróblewska.

W szeregach partii, zachowanie tych posłów wzbudziło kontrowersje. W czwartek klub Nowoczesnej ukarał ich naganą i karą finansową w wysokości 1000 zł; środki te posłowie mają przekazać na cel charytatywny.

O swej decyzji ws. zawieszenia członkostwa w klubie Nowoczesnej troje posłów poinformowało na konferencji prasowej.

Reklama

Scheuring-Wielgus powiedziała, że postanowiła nie odchodzić z partii, tylko na miesiąc zawiesić członkostwo w klubie Nowoczesnej. Podkreśliła, że to dla niej bardzo trudna decyzja, bo należy do osób, które zakładały Nowoczesną. Jak mówiła, daje ten miesiąc, jako czas, by zastanowić się nad tożsamością ugrupowania. "Zastanowić się nad tym, czy Nowoczesna jest potrzebna nam, czy Nowoczesna jest potrzebna Polakom" - powiedziała Scheuring-Wielgus.

"Chcę dać szansę moim koleżankom i kolegom, miesiąc na przemyślenie swoich wczorajszych błędnych decyzji, na wrócenie do wartości, które przestrzegaliśmy" - mówiła. "Nowoczesną tworzyłam od początku i zawsze trzeba dać szansę dziecku, które popełniło błąd. To jest błąd karygodny" - dodała.

"Zapisywałam się do Nowoczesnej, a nie do średniowiecznej" - oświadczyła posłanka.

Schmidt dodała, że czuje, iż podczas środowych głosowań "głosami Nowoczesnej zawiedliśmy naszych wyborców i sympatyków". Również ona stwierdziła, że teraz klub Nowoczesnej będzie mógł na nowo zweryfikować swą tożsamość i wartości, którym hołduje.

"Dzisiaj muszę zadecydować między członkostwem w klubie Nowoczesnej a między wartościami. Wybieram wartości" - oświadczyła Schmidt.

Z kolei Mieszkowski stwierdził, że "tak długo, jak Nowoczesna nie otrzeźwieje" będzie krytykował tę partię i będzie z nią polemizował. "Robimy to dla naszych wyborców. Nasi wyborcy są bardzo otwarci, bardzo demokratyczni, bardzo nowocześni. Takiej decyzji nie mogłem nie podjąć dzisiaj" - dodał.

Lubnauer: Rozumiem ich, sama bym najchętniej postąpiła w podobny sposób

Przewodnicząca partii Katarzyna Lubnauer komentując decyzję trojga posłów, stwierdziła, że miała ona charakter symboliczny. "Oni chcą pokazać, że nie zgadzają się z decyzją posłów, którzy nie głosowali. Rozumiem ich, sama bym najchętniej postąpiła w podobny sposób, dlatego że tak samo jestem wściekła" - mówiła Lubnauer dziennikarzom.

Pytana, czy nie żałuje, że nie dołożyła większych starań, aby przekonać osoby niezdecydowane, do tego by jednak zagłosowały za dalszymi pracami nad liberalizacją przepisów dot. aborcji. "Nie zajmowałam się tym, bo jak wiadomo nie jestem już szefową klubu. Myślę, że te osoby się po prostu nie zadeklarowały, myśleliśmy, że większość z nich zagłosuje tak, jaka była rekomendacja" - skomentowała szefowa Nowoczesnej.

Oceniła również, że nowa przewodnicząca klubu Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz "starała się". "Pamiętajmy, że to był dla niej drugi dzień, jako przewodniczącej klubu" - zaznaczyła Lubnauer.

Gasiuk-Pihowicz: Nowoczesna zawiodła swoich wyborców

Sama Gasiuk-Pihowicz w rozmowie z dziennikarzami oświadczyła, że czuje, że Nowoczesna zawiodła swoich wyborców. Posłanka określiła obecną sytuację w klubie jako wyzwanie. "Sytuacja pokazuje stan emocji, jaki jest w klubie i daje do myślenia, jakie decyzję podjąć, by uniknąć w przyszłości podobnych błędów" - zaznaczyła.

Wcześniej, na konferencji prasowej, Gasiuk-Pihowicz przeprosiła za "niedopuszczalną sytuację", jaką w jej ocenie było niegłosowanie części posłów Nowoczesnej.

Petru: Bardzo źle się stało

Były lider partii Ryszard Petru w rozmowie z dziennikarzami przeprosił tych, którzy zostali zawiedzeni. "Bardzo źle się stało" - stwierdził. Dopytywany, kto popełnił błąd, zaznaczył, że zawsze szefostwo jest odpowiedzialne za to, aby do takich "absurdalnych" sytuacji nie dochodziło. Na pytanie, czy przed głosowaniem była rozmowa w klubie, odparł: "Była rozmowa i wydaje mi się nie była skuteczna".

"Wiele osób z nas było zaangażowanych w +czarny protest+, w obronę praw kobiet, w obronę wolności i chcą pokazać Polakom, że nie utożsamiają się z tą decyzją, która miała miejsce wczoraj w wyniku głosowania" - dodał Petru.

Wróblewska: 12-tygodniowy płód to nie jest wyłącznie zlepek komórek

Jedna z ukaranych posłanek Kornelia Wróblewska powiedziała dziennikarzom, że przyjmuje karę, którą nałożył na nią klub. Jak mówiła, była świadoma rekomendacji klubu dotyczącej środowych głosowań, z drugiej strony jednak zwróciła uwagę, że do tej pory w Nowoczesnej nie obowiązywała dyscyplina w kwestiach światopoglądowych. "Ja się bardzo mocno do ostatniej chwili zastanawiałam, bo są to dla mnie osobiście - jako teologa i matki - bardzo trudne kwestie. W ostatniej chwili zmieniłam zdanie" - powiedziała Wróblewska.

Wyjaśniała, że wpływ na jej decyzję miały m.in. słowa ze środowej debaty Barbary Nowackiej, które prezentowała projekt komitetu "Ratujmy Kobiety 2017", że płód jest "zlepkiem komórek". "Mnie to osobiście dotknęło, ponieważ ja urodziłam niedawno córkę. Ja wiem, że 12-tygodniowy płód to nie jest wyłącznie zlepek komórek, tylko to już jest dziecko, tu już bije serce, powoli czuć ruchy" - podkreślała posłanka Nowoczesnej.

Także inny poseł, który nie oddał głosu w środowym głosowaniu, Marek Sowa powiedział w czwartek PAP, że ze spokojem podchodzi do decyzji klubu. "Nie mam problemu z decyzją klubu, szanuję ją" - podkreślił.

Z innymi ukaranymi posłami Nowoczesnej, PAP nie udało się skontaktować. Jak poinformowało w czwartek Radio RMF FM, przewodnicząca klubu Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz wydała swoim posłom zakaz wypowiadania się w mediach na temat środowego głosowania. Nie dotyczy on jedynie szefowej partii Katarzyny Lubnauer, Witolda Zembaczyńskiego, Piotra Misiło oraz samej Gasiuk-Pihowicz. Według informacji PAP uzyskanych wśród posłów Nowoczesnej, szefowa klubu poprosiła, by w sprawie środowego głosowania wypowiadały się tylko te osoby, które zajmowały się tą sprawą.

Nieoficjalnie: poseł Adam Cyrański odchodzi z Nowoczesnej

Poseł Adam Cyrański poinformował w czwartek, że odchodzi z Nowoczesnej - dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł w tej partii. Cyrański to jeden z posłów Nowoczesnej, którzy nie wzięli udziału w środowym głosowaniu nad projektem liberalizującym przepisy aborcyjne.

W związku ze środowym głosowaniem Cyrański znalazł się wśród posłów ukaranych przez klub Nowoczesnej naganą i karą finansową w wysokości 1000 zł.

Sejm zdecydował w środę, że obywatelski projekt komitetu "Ratujmy Kobiety 2017", zakładający liberalizację obowiązujących przepisów ws. aborcji, nie będzie procedowany. Zabrakło 9 głosów do tego, by projekt ten skierowany został do dalszych prac w sejmowej komisji. W głosowaniu nie wzięło udziału 10 posłów Nowoczesnej: Adam Cyrański, Barbara Dolniak, Paweł Kobyliński, Jerzy Meysztowicz, Mirosław Pampuch, Marek Ruciński, Marek Sowa, Elżbieta Stępień, Krzysztof Truskolaski i Kornelia Wróblewska.

Posłowie Marek Biernacki, Joanna Fabisiak i Jacek Tomczak wykluczeni z PO

Troje posłów: Marek Biernacki, Joanna Fabisiak i Jacek Tomczak zostali w czwartek przez zarząd PO wykluczeni z partii za złamanie dyscypliny podczas głosowań nad projektami ws. zmian w prawie aborcyjnym. Posłów, którzy nie wzięli udziału w tych głosowaniach, czekają kary klubowe.

"Jest mi przykro, ale tutaj trzeba reagować w zdecydowany sposób" - tak decyzję zarządu uzasadniał w rozmowie z PAP lider PO Grzegorz Schetyna. Jacek Tomczak uznał, że wprowadzanie dyscypliny w sprawach światopoglądowych to "łamanie kręgosłupów". Usunięci z partii posłowie mają prawo złożyć odwołanie od uchwały Zarządu Krajowego.

Sejmowa większość zdecydowała w środę, że obywatelski projekt komitetu "Ratujmy Kobiety 2017", zakładający liberalizację obowiązujących przepisów w sprawie aborcji, nie będzie procedowany. Do skierowania tego projektu do dalszych prac w sejmowej komisji zabrakło 9 głosów. Z kolei propozycja Komitetu Obywatelskiego "#ZatrzymajAborcję", zaostrzająca przepisy, trafiła do dalszych sejmowych prac.

Podczas obu środowych głosowań klub Platformy podzielił się - zdecydowana większość jego członków opowiedziała się za skierowaniem do dalszych prac pierwszego z projektów i odrzuceniem drugiego. Fabisiak, Biernacki i Tomczak głosowali odwrotnie - chcieli odrzucenia propozycji liberalizującej obecne prawo i dalszych prac nad projektem zaostrzającym obecne przepisy. Część posłów PO nie wzięła udziału w głosowaniach; większość z nich była obecna tego dnia w Sejmie.

W sprawie zmian w prawie aborcyjnym w klubie Platformy obowiązywała dyscyplina, nałożona w środę przez zarząd i władze klubu parlamentarnego. W czwartek po godz. 13 w Sejmie zarząd zebrał się ponownie, by ukarać tych, którzy nie zastosowali się do rekomendacji kierownictwa ugrupowania.

"Zarząd Krajowy Platformy Obywatelskiej jednomyślnie podjął dwie decyzje - po pierwsze o wykluczeniu z PO trojga posłów, którzy głosowali sprzecznie z dyscypliną określoną wczoraj przez Zarząd Krajowy. Tych troje posłów wykluczonych z partii to: poseł Marek Biernacki, pani poseł Joanna Fabisiak i pan poseł Jacek Tomczak" - poinformował po posiedzeniu zarządu rzecznik PO Jan Grabiec.

Zarząd zajął się też grupą posłów, którzy - choć obecni w środę na sali obrad - nie wzięli udziału w głosowaniach nad obydwoma projektami obywatelskimi. Chodzi - jak wyjaśnił Grabiec - o 20 posłów, którzy nie głosowali w przypadku projektu "Ratujmy Kobiety 2017" i 17, którzy nie oddali głosu w sprawie propozycji komitetu "#ZatrzymajAborcję".

"Zarząd krajowy Platformy kieruje do prezydium i kolegium klubu parlamentarnego wniosek o ukaranie tych posłów zgodnie z katalogiem kar. W najbliższym czasie, najbliższych dniach, odbędzie się posiedzenie prezydium i kolegium klubu i tam zostaną podjęte decyzje w sprawie tych posłów" - zapowiedział Grabiec.

Tomczak: Próbuje się łamać posłom kręgosłupy

Jacek Tomczak podkreślił w rozmowie z PAP, że głosował zgodnie z własnym sumieniem. "To jest dobry obyczaj parlamentarny, który zawsze panował nie tylko w Platformie Obywatelskiej, ale we wszystkich klubach w polskim parlamencie, że w sprawach światopoglądowych posłowie głosują zawsze zgodnie z własnym sumieniem i rozliczają się z tego głosowania przed swoimi wyborcami" - powiedział polityk.

Zwrócił uwagę, że to pierwszy taki przypadek "gdy po wielu latach, zasada która nas łączyła, została złamana przez władze klubu i wprowadzono dyscyplinę, próbując łamać posłom kręgosłupy". Ocenił, że takie działanie jest niedopuszczalne i szkodliwe dla Platformy.

Dopytywany, czy będzie się odwoływał od decyzji partii odparł, że oficjalnie nie został jeszcze o niej poinformowany. "Jak dostanę decyzję, to wtedy będę mógł się do niej formalnie ustosunkować" - stwierdził. Dodał, że jeżeli informacja o jego wykluczeniu się potwierdzi, "to na razie na pewno zostanie posłem niezależnym".

Biernacki: Zagłosowałem zgodnie ze swoim sumieniem

W podobnym tonie wypowiedział się dla portalu Onet Marek Biernacki. On również dowiedział się o decyzji zarządu z mediów. "To jakiś nowy obyczaj, że posłowie dowiadują się o takich kwestiach z konferencji prasowych" - stwierdził poseł. Jak zauważył, w Platformie nigdy dotąd nie było dyscypliny w głosowaniach światopoglądowych. "Tym razem było inaczej, a ja głosowałem zgodnie ze swoim sumieniem" - podkreślił Biernacki.

Zgodnie ze swymi poglądami postąpiła też Joanna Fabisiak. W Polskim Radiu 24 powiedziała, że nie jest zaskoczona decyzją zarządu. "Dyscyplina była przyjęta. Ja podjęłam tę decyzję (w sprawie głosowania) z pełną świadomością konsekwencji" - podkreśliła posłanka. Dodała, że była namawiana przez kierownictwo Platformy do głosowania zgodnie z jego wolą. "Są jednak sprawy nad którymi nie może być polityki. Ja mam w życiu dwa drogowskazy: jako człowiek - dekalog, jako obywatel - konstytucję. Uważam, że jeśli człowiek chce swoje życie przeżyć uczciwie i jakoś jednoznacznie, to musi szanować te dwa kierunkowskazy" - zaznaczyła Fabisiak.

Nie odpowiedziała na pytanie, czy odwoła się od decyzji o wykluczeniu. "Proszę pozostawić mi tę decyzję na przyszłość" - powiedziała.

Podczas głosowania nad projektem "Ratujmy Kobiety 2017" głosu nie oddało 29 posłów PO; w sprawie propozycji komitetu "#ZatrzymajAborcję" - 26. Część z nich tłumaczyła, że w środę w ogóle nie byli obecni w Sejmie. To m.in. Kinga Gajewska, Arkadiusz Myrcha i Joanna Augustynowska, którzy poinformowali na portalach społecznościowych, że są chorzy.

Inaczej jest w przypadku np. Alicji Chybickiej i Tomasza Głogowskiego, którzy uczestniczyli w innych środowych głosowaniach. "Przepraszam wszystkich, którzy poczuli się dotknięci moim niezagłosowaniem w sprawie obu ustaw aborcyjnych. Moją ideą jest ochrona kobiet i niedopuszczanie do ich cierpień. Uważam także, że życie jest bezcenne i trzeba je w miarę możliwości chronić. Nigdy nie chciałam nikogo skrzywdzić" - podkreśliła Chybicka na Facebooku.

W rozmowie z dziennikarzami w Sejmie posłanka dodała jednak, że gdyby przewidziała, że projekt dotyczący liberalizacji prawa aborcyjnego zostanie odrzucony, zagłosowałaby za tym, "żeby on poszedł do komisji niezależnie od swoich przekonań".

Głogowski napisał z kolei na Facebooku: "Przyjmuję do wiadomości, że są osoby uważające, że Platforma powinna skręcić w lewo (choć takie oczekiwanie od partii centroprawicowej jednak zaskakuje). Tylko czy te osoby nie widzą, że porzucenie wyborców centrowych, żeby walczyć o kilka procent lewicowego elektoratu z SLD, czy Razem, to polityczne samobójstwo i otwieranie przed PiS drogi do kolejnej kadencji?" - zapytał poseł.

Lider Platformy powiedział PAP po spotkaniu zarządu, że jest mu przykro z powodu konieczności rozstania z trójką klubowych kolegów. "Jest mi przykro, ale tutaj trzeba reagować w zdecydowany sposób, bo mieliśmy dyscyplinę i niestety troje posłów głosowało inaczej - głosowało za projektem radykalnie zaostrzającym ustawę antyaborcyjną. Nie można tego zaakceptować, stąd decyzja, jednogłośna decyzja zarządu" - wyjaśnił Schetyna.

W rozmowie z dziennikarzami dodał, że przed środowymi głosowaniami była długa dyskusja na ten temat w klubie PO. "Wczoraj cały dzień rozmawialiśmy, przekonywaliśmy, mówiliśmy jak ważna jest jednomyślność głosowania, jak ważna jest walka o kompromis antyaborcyjny. Trzech posłów nie posłuchało i to są konsekwencje" - powiedział szef PO.

Później napisał jeszcze na Twitterze: "Będziemy bronić Polaków przed nieludzkimi projektami radykałów, takimi jak ten Ordo Iuris. Dlatego każdy kto w (Platformie Obywatelskiej) łamie dyscyplinę, musi liczyć się z konsekwencjami. #RatujmyKobiety".

Konsekwencje wobec swoich posłów, którzy w środę złamali dyscyplinę klubową, wyciągnęła też Nowoczesna. Dziesięcioro parlamentarzystów, którzy mimo obecności na Wiejskiej nie głosowali w sprawie zmian w przepisach aborcyjnych, ukarano naganą i karą finansową w wysokości 1000 zł.(PAP)

Przedstawicielka "Ratujmy Kobiety 2017": PiS rozjechał opozycję

PiS rozjechał opozycję odrzucając w głosowaniu projekt liberalizujący przepisy aborcyjne "Ratujmy Kobiety 2017", a Jarosław Kaczyński bardzo się z tego śmieje - uważa Paulina Piechna-Więckiewicz ze stowarzyszenia "Inicjatywa Polska” oraz radna Warszawy.

W środę posłowie zdecydowali w głosowaniu, że obywatelski projekt komitetu "Ratujmy Kobiety 2017", który zakładał liberalizację obowiązujących przepisów ws. aborcji, nie będzie dalej procedowany. Został on odrzucony w pierwszym czytaniu. Za jego odrzuceniem głosowało 202 posłów, przeciw było 194, wstrzymało się siedmiu.

Przedstawicielka stowarzyszenia "Inicjatywa Polska" z komitetu inicjatywy ustawodawczej "Ratujmy Kobiety 2017" Paulina Piechna-Więckiewicz komentując w czwartek w "Radiu Dla Ciebie" wyniki tego głosowania zauważyła, że "samymi siłami posłów Nowoczesnej można było doprowadzić do tego, by projekt przeszedł dalej w procedowaniu".

Jak dodała, nawet politycy PiS, w tym Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz i Ryszard Terlecki, głosowali za skierowaniem tego projektu do dalszych prac w komisji. "Tym samym rozjechali opozycję parlamentarną i myślę, że Jarosław Kaczyński bardzo się teraz śmieje z tego, co się wczoraj wydarzyło" - oceniła.

"To, że była to polityczna gra z ich strony, to ja nie mam żadnych wątpliwości, natomiast nie zmienia to faktu, że Platforma Obywatelska i Nowoczesna bardzo się podłożyły" – dodała.

Pytana o powody braku mobilizacji ze strony posłów opozycji podczas środowego głosowania w Sejmie, przedstawicielka "Inicjatywy Polskiej" przyznała, że "chciałaby mieć nadzieje, że jest to po prostu brak organizacji", ale – jak zaznaczyła - "ci posłowie, którzy byli na sali sejmowej i nie wzięli udziału w głosowaniu znani są ze swych konserwatywnych poglądów".

Jak mówiła, posłowie ci, "udając, że nie ma ich na sali sejmowej" wyrazili w ten sposób swoją opinię na temat projektu "Ratujmy Kobiety 2017". Według niej, "głosowali oni nogami" wykazując się "hipokryzją i tchórzostwem".

Piechna-Więckiewicz pytana o dalsze plany ruchów społecznych, przyznała, że chciałaby mobilizacji w najbliższych wyborach samorządowych. "Chciałabym wspólnej listy progresywnej ruchów społecznych, politycznych; z jednym kandydatem na prezydenta" – powiedziała.

Projekt Komitetu Obywatelskiego "Ratujmy Kobiety 2017" zakładał m.in. prawo do przerywania ciąży na żądanie kobiety do końca 12. tygodnia oraz przywrócenie tzw. antykoncepcji awaryjnej bez recepty.

Nowacka: głosowanie ws. projektu "Ratujmy Kobiety 2017" to groźny sygnał dla opozycji

Głosowanie ws. projektu "Ratujmy Kobiety 2017" to groźny sygnał dla partii opozycyjnych, że nie mogą liczyć na swoich ludzi; zabrakło dziewięciu głosów i to naprawdę były głosy opozycji - powiedziała w czwartek PAP pełnomocniczka Komitetu "Ratujmy Kobiety 2017" Barbara Nowacka.

W środę posłowie zdecydowali w głosowaniu, że obywatelski projekt komitetu "Ratujmy Kobiety 2017", który zakładał liberalizację obowiązujących przepisów ws. aborcji, nie będzie dalej procedowany. Został on odrzucony w pierwszym czytaniu. Za jego odrzuceniem głosowało 202 posłów, przeciw było 194, wstrzymało się siedmiu.

W głosowaniu nie wzięło udziału 10 posłów Nowoczesnej. Z kolei za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu było trzech parlamentarzystów PO: Marek Biernacki, Joanna Fabisiak i Jacek Tomczak, 29 nie głosowało.

"To głosowanie pokazało wewnętrzną słabość i oportunizm części tych posłów, którzy wyjęli karty do głosowania" - oceniła w rozmowie z PAP Nowacka. "Oni nie głosowali za lub przeciw ustawie, głosowali za procedowaniem projektu obywatelskiego i nawet tutaj nie mieli odwagi? To jest bardzo groźny sygnał dla partii opozycyjnych, że nie mogą liczyć na swoich ludzi" - oceniła pełnomocniczka Komitetu "Ratujmy Kobiety 2017".

Zaznaczyła jednocześnie, że nie mówi o całej opozycji. "Siedziałam na tej debacie w Sejmie i słyszałam świetne wypowiedzi, czy to posłanki (Moniki) Wielichowskiej, czy pani posłanki (Joanny) Schmidt, czy (Joanny) Scheuring-Wielgus. To było kilka naprawdę dobrych, merytorycznych głosów. Nie można przekreślać całych formacji" - podkreśliła Nowacka.

Jej zdaniem, warto zastanowić się "dla kogo te formacje w ogóle są". "Niektórzy z nich chodzili na demonstracje kobiece, wspierali czarne protesty, a zagłosowali przeciwko procedowaniu naszego projektu" - powiedziała.

W czwartek z powodu postawy grupy posłów Nowoczesnej, którzy nie wzięli udziału w środowym głosowaniu, troje posłów tej partii - Joanna Scheuring-Wielgus, Joanna Schmidt i Krzysztof Mieszkowski - zawiesiło członkostwo w klubie.

Tego samego dnia rzecznik PO Jan Grabiec poinformował, że posłowie, którzy zagłosowali za odrzuceniem propozycji liberalizującej obecne prawo aborcyjne i dalszymi pracami nad projektem zaostrzającym obecne przepisy - Marek Biernacki, Joanna Fabisiak i Jacek Tomczak - zostali wykluczeni z PO.

Zdaniem Nowackiej była to konserwatywna grupa, która "prędzej czy później i tak znajdzie się w PiS-ie". "Może lepiej, żeby znaleźli się tam prędzej" - dodała.

Wśród przeciwników odrzucenia projektu w pierwszym czytaniu było 58 posłów klubu PiS m.in. prezes Jarosław Kaczyński, Elżbieta Witek, Jarosław Gowin, Joachim Brudziński, Mariusz Błaszczak, Krzysztof Czabański, Marek Kuchciński, Antoni Macierewicz, Beata Mazurek, Jacek Sasin, Ryszard Terlecki i Witold Waszczykowski.

Nowacka przyznała, że nie była zaskoczona takim głosowaniem polityków PiS. Jak mówiła, w 2016, kiedy procedowany był poprzedni projekt Komitetu "Ratujmy Kobiety" - liberalizujący przepisy aborcyjne, większość z posłów PiS, w tym prezes partii Jarosław Kaczyński, głosowało za dalszym procedowaniem tego projektu.

"To jest powód taktyczny, Jarosławowi Kaczyńskiemu nikt teraz nie zarzuci, że obiecał co innego, a głosował inaczej" - oceniła Nowacka nawiązując do słów prezesa PiS, o tym, że każdy obywatelski projekt nie będzie odrzucany w pierwszym czytaniu.

"Zabrakło dziewięciu głosów i to naprawdę było dziewięć głosów opozycji" - podkreśliła.

Dr Biskup: Działania Nowoczesnej i PO przypominają zachowanie słonia w składzie porcelany

W ocenie politologa z Uniwersytetu Warszawskiego Bartłomieja Biskupa działania Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej ws. projektów ustaw zmieniających przepisy antyaborcyjne przypominają zachowanie „słonia w składzie porcelany”. Generalnie można ocenić je jako chaos – dodał.

Zdaniem politologa opozycja, wiedząc, że projekty dot. przepisów aborcyjnych będą głosowane, powinna wcześniej ustalić strategię działania. „Sądzę, że zawiniły względy organizacyjne i niezrozumienie, nad czym się będzie głosowało. Tutaj bardzo dobrze widać brak jedności” – dodał Biskup.

Ostatnie działania PO i Nowoczesnej to, w ocenie politologa, może być początek „dekompozycji opozycji”. „W Nowoczesnej jest to spowodowane wyborem Katarzyny Lubnauer na przewodniczącego, w tym ugrupowaniu widać to bardzo dobrze, czego dowodem jest Plan Petru” – powiedział.

Z kolei w PO, jak zauważył Biskup, nie ma jasnej strategii i spójnej wizji. „Stąd to nieporozumienie. A decyzja o wykluczeniu jest bardzo ostrą karą. Można było zastosować coś mniej radykalnego, ale rozumiem, że Grzegorz Schetyna i Platforma będzie się pozycjonowała jako partia bardzo liberalna i w tym kierunku pójdzie” – zaznaczył politolog z UW.

Dr Reginia-Zacharski: W Nowoczesnej pęknięcie ideologiczne, w PO powiększa się grono wątpiących

Obecna sytuacja w szeregach opozycji może świadczyć o tym, że w Nowoczesnej dochodzi do „pęknięcia ideologicznego”, a w PO „powiększa się grona wątpiących” - uważa politolog dr hab. Jacek Reginia-Zacharski z Uniwersytetu Łódzkiego.

Reginia-Zacharski odniósł się w ten sposób do sytuacji w obu ugrupowaniach po głosowaniach w sprawie projektów ustaw zmieniających przepisy antyaborcyjne.

Ekspert ocenił nakładanie kar finansowych dla posłów Nowoczesnej i zapowiadanie wyciągnięcie wobec nich konsekwencji w przypadku, gdy nie było dyscypliny partyjnej w głosowaniu w tej sprawie jako działanie „rozpaczliwe i niemądre”. Według niego wystarczyłaby „jakaś rozmowa dyscyplinująca”. „Natomiast nakładanie kar w momencie, kiedy nie było dyscypliny w głosowaniu jest działaniem delikatnie mówiąc mocno zawieszonym w próżni” – dodał.

Próbując znaleźć wyjaśnienie zachowania się posłów zauważył, że prawdopodobnie chcieli się oni „zdystansować od tego typu głosowań”. Jak dodał chodzi o to, że część parlamentarzystów zaczęła dostrzegać fakt, że postawy konserwatywne lub bliskie konserwatywnym w dziedzinie szeroko rozumianego światopoglądu są mocno zaakcentowane w dużej grupie społeczeństwa, „i stąd to powiedzmy dystansowanie się od tego typu głosowań” – dodał politolog.

Jak zaznaczył, ma to być sygnał dla społeczeństwa, mówiący: „skoro my was reprezentujemy, a wśród was jest wielu konserwatystów, to my nie zagłosujemy przeciwko wam”.

Przypomniał jednocześnie, że wśród posłów Nowoczesnej i PO znalazło się wielu obrońców istniejącego tzw. kompromisu aborcyjnego. „W związku z tym głosowanie za ustawą dalej idącą wcale nie było takie oczywiste” – podkreślił Reginia-Zacharski.

Nie wykluczył także, że w Nowoczesnej dochodzi do pęknięcia ideologicznego, które kiedyś miało miejsce w PO i związane było z dystansowaniem się konserwatywnego skrzydła wokół Jarosława Gowina.

„Można by pokusić się o taką hipotezę, że jest to taki sygnał, że w Nowoczesnej coś pęka, a osią podziału jest rozłożenie akcentów pomiędzy – nazywając bardzo umownie +libertynizmem społecznym+, a liberalizmem związanym z gospodarką i pewnym centrowym podejściem do kwestii światopoglądowych” – zauważył ekspert.

Natomiast w przypadku PO przyczyny innego głosownia posłów może oznaczać „powiększanie się grona wątpiących”, zwłaszcza w sytuacji, gdy w sondażach słupki poparcia PiS nie spadają - dodał politolog.

Rozmówca PAP przypomniał, że w ostatnim czasie miały miejsce dość spektakularne odejścia posłów z PO i Nowoczesnej, z których część przeszła do PiS.

„Opowiedzenie się po stronie tego bardzo ważnego, bo społecznego projektu liberalizującego prawo aborcyjne w Polsce oznaczałoby tak naprawdę deklarację: +dobrze, zgadzamy się na kurs skręcania w lewo+ i to lewo światopoglądowe. I na pewno części elektoratu, ale i samym parlamentarzystom zarówno w Nowoczesnej jak i w Platformie Obywatelskiej, wcale nie do końca musi być po drodze z tym kierunkiem” – ocenił ekspert.

Wyraził jednocześnie zdumienie, że Platforma Obywatelska wyklucza posłów. „Przecież oni nie przestają być parlamentarzystami, ale będą musieli coś ze sobą zrobić. Osobnego klubu nie założą, ale mogą założyć koło. Najprawdopodobniej trafią do Kornela Morawieckiego, a po chwili przejdą np. do PiS, czego nie można wykluczyć, albo do Gowina” – stwierdził.

>>> Czytaj też: Bruksela syta i Warszawa cała, czyli jaki może być finał sporu o państwo prawa