Nikt nie wpłynął mocniej na wynik dwóch światowych wojen niż Winston Churchill. Wszystko dzięki temu, że jako pierwszy dostrzegł, jak ważna dla nowoczesnego państwa jest ropa.
Choć Churchill zmarł ponad pół wieku temu, poprzedni rok niewątpliwie należał do niego. Niespokojne czasy, kiedy wolności obywatelskie w wielu krajach stają się wspomnieniem, a demokracja znalazła się w odwrocie, przypomniały twórcom o przywódcy, który potrafił stawić czoła dyktatorom. Christopher Nolan w filmie „Dunkierka” uczynił przemówienie premiera Wielkiej Brytanii tym momentem, kiedy klęska militarna zamienia się w triumf wolnego społeczeństwa, gotowego na każde poświęcenie, by wesprzeć swoich żołnierzy. Z kolei w „Czasie mroku” Joego Wrighta zaraz po objęciu stanowiska szefa rządu „stary buldog” Churchill musi przekonać naród, polityków i króla, że z Hitlerem nie wolno paktować.
Postać brytyjskiego premiera przewija się w innych produkcjach filmowych, króluje na okładkach kolorowych czasopism oraz nowych biografii. To, że dwa tygodnie temu Gary Oldman otrzymał Oscara za mistrzowską rolę w „Czasie mroku”, dopełnia obrazu. Zachód tęskni za kimś, kto potrafiłby tchnąć weń ducha walki. Przy tej okazji wylicza się osiągnięcia polityka odgrywającego kluczową rolę w momentach, gdy Wielka Brytania powstrzymywała agresję kajzerowskich Niemiec, a potem III Rzeszy. Jednak pomimo gloryfikowania osoby brytyjskiego przywódcy nie widzi się rzeczy kluczowej. Winston Churchill był pierwszym, który dostrzegł, jak ważnym surowcem dla każdego państwa jest ropa naftowa. Co więcej, to spostrzeżenie potrafił przekuć na decyzje zmieniające bieg dziejów.

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP