Ustalenia specjalnego prokuratora Roberta Muellera dowodzą ingerencji Rosjan w wybory w USA; nie wiadomo, jak dalece wpłynęli oni na wynik głosowania, ale powinno być to ostrzeżeniem dla zachodnich demokracji - pisze "Economist".

Komisja Muellera postawiła w piątek w stan oskarżenia 13 Rosjan, zarzucając im ingerencję w wybory prezydenckie w 2016 roku oraz spisek wymierzony w amerykańską demokrację. Śledztwo jego zespołu zmierza do wykazania, że przedstawiciele Rosji finansowali politycznych ekstremistów, operacje hakowania systemów komputerowych i szerzyli kłamstwa, by zasiać niezgodę wśród Amerykanów i przechylić szalę zwycięstwa w wyborach prezydenckich na stronę Donalda Trumpa - przypomina brytyjski tygodnik.

Nie ma sensu spekulować, jak dalece zabiegi Rosjan wpłynęły na wynik wyborów i "zatruły politykę" w USA; ale spisek, który zawiązali, dowodzi tego, jak podatne na ataki są zachodnie demokracje - pisze "Economist".

Działania podejmowane przez Rosjan zmierzają do pogłębienia podziałów w społeczeństwie, a zatem ograniczają szanse na polityczne kompromisy - ostrzega tygodnik i przypomina, że akcje rosyjskich trolli i kampanie dezinformacyjne wykraczają poza debaty wyborcze i dotykają spornych kwestii społecznych i politycznych.

Po strzelaninie w szkole w Parkland na Florydzie Rosjanie postanowili podsycić debatę o kontroli broni w USA, a wcześniej angażowali się spory dotyczące na przykład kwestii rasowych w USA.

Reklama

"Economist" zwraca uwagę, że rosyjscy hakerzy mieszali się również w politykę europejską, np. w dyskusję o Brexicie, a Kreml ponadto wspiera partie skrajne, antyunijne i populistyczne.

"Najważniejszy wniosek jest taki, że odpowiedź Zachodu jest żałośnie mało stanowcza" - ocenia tygodnik.

Przypomina też, że choć prezydent Trump miał dostęp do raportów wywiadu USA na temat poczynań Rosjan, to "potraktował rosyjski skandal jedynie w kategoriach prawowitości" swego wyborczego zwycięstwa.

Poświecił się zatem "dyskredytowaniu agencji prowadzących śledztwo w sprawie tego spisku i wspominał o zwolnieniu Muellera lub jego przełożonych w resorcie sprawiedliwości" - przypomina tygodnik.

Jednak - jak podkreśla "Economist" - Mueller "jeszcze nie skończył".

Prokurator specjalny musi jeszcze ustalić, "czy spisek objął sztab wyborczy Trumpa. Gdyby Trump zwolnił go teraz, byłoby to równoznaczne z przyznaniem się do winy" - konstatuje tygodnik.

Ostrzega też, że coraz bardziej wyrafinowane działania rosyjskich hakerów i trolli, kampanie dezinformacyjne takich rosyjskich mediów jak telewizja RT i agencja informacyjna Sputnik oraz prawdopodobne finansowanie sprzyjających Rosji opcji politycznych stanowią zagrożenie dla zachodnich demokracji.

Państwa europejskie - również narażone na rosyjską dywersję - powinny podjąć kroki, które odstraszą Kreml lub będą formą retorsji za takie operacje; muszą też zacieśnić współpracę z USA i zdecydować się na sankcje wobec Rosji, jeśli okaże się to konieczne - postuluje "Economist".

Tygodnik krytykuje też postępowanie republikańskich kongresmenów w USA, o których pisze, że "zawodzą oni swój kraj".

Powinni bowiem "co najmniej przeprowadzić w trybie natychmiastowym dochodzenia, by uchronić Amerykę przed dywersją podczas wyborów środka kadencji (mid-term)" - rekomenduje.

"A teraz - konkluduje "Economist" - gdy Trump obsesyjnie oskarża FBI i Demokratów, stwarza to wrażenie, że Ameryka nie wierzy, iż demokracja jest czymś, o co warto walczyć".

Wielka ława przysięgłych (ang. grand jury) postawiła w stan oskarżenia 13 Rosjan oraz trzy rosyjskie podmioty. W uzasadnieniu wyroku podaje między innymi, że starali się oni zdezawuować Hillary Clinton, kandydatkę Demokratów w wyborach i główną rywalkę Trumpa oraz jego innych adwersarzy w walce o nominację wyborczą Partii Republikańskiej i w wyścigu wyborczym.

Mueller prowadzi od maja 2017 roku dochodzenie w sprawie ingerencji Rosji w wybory oraz kontaktów osób z otoczenia Trumpa z przedstawicielami Kremla.

>>> Czytaj też: "Grunty rolne to inwestycja strategiczna". Francja ograniczy zakup ziemi przez cudzoziemców