fot. Tolga Akmen/AFP/East News
Reklama
Boris Johnson wstrzymuje raport o wpływach Rosji
Raport analizuje dowody wpływu Rosji na brytyjską politykę. Nad jego przygotowaniem pracowała komisja ds. wywiadu i bezpieczeństwa Izby Gmin. Na biurko Borisa Johnsona trafił prawie miesiąc temu. Autorzy spodziewali się, że premier opublikuje go jeszcze pod koniec października – tak, żeby zdążyć przed zbliżającymi się wyborami.
Tak się jednak nie stało. Co więcej, rząd postanowił, że raport ujrzy światło dzienne dopiero po wyborach. Wywołało to falę spekulacji co do zawartości 50-stronicowego dokumentu, którą jeden z autorów – Dominic Grieve, szef komisji pracującej nad raportem – określił jako ważną dla wyborców.
W raporcie padają nazwiska dziewięciorga majętnych Rosjan, którzy na przestrzeni lat dokonywali wpłat na rzecz Partii Konserwatywnej (w Wielkiej Brytanii partie finansują swoją działalność głównie ze składek członkowskich i wpłat sponsorów; niewielkie dotacje państwowe przysługują wyłącznie ugrupowaniom opozycyjnym), a wśród nich Aleksandr Temerko oraz Luba Czernuchin.
Pierwszy jeszcze w administracji Borysa Jelcyna miał stanowisko w resorcie obrony. Później pracował w Jukosie Michaiła Chodorkowskiego. Po nacjonalizacji tej firmy uciekł do Wielkiej Brytanii, gdzie otrzymał azyl polityczny. W ciągu ostatnich siedmiu lat na rzecz Partii Konserwatywnej wpłacił prawie 1,3 mln funtów.
Temerko na łamach dziennika „The Guardian” bronił się, że jest znanym przeciwnikiem rządów Władimira Putina, w tym rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Czernuchin to żona oligarchy i byłego putinowskiego wiceministra finansów. Regularnie dokonuje wpłat na rzecz torysów: 150 tys. funtów za kolację z premierem Davidem Cameronem (w 2014 r.), 135 tys. funtów za posiłek z premier Theresą May (w br.) czy wreszcie 160 tys. funtów za partyjkę tenisa z piastującym wówczas rolę burmistrza Londynu Borisem Johnsonem (także w 2014 r.).
Przedstawiciele rządu uważają, że awantura wokół nieopublikowanego raportu to burza w szklance wody. Premier przekonywał, że tożsamość politycznych sponsorów nie jest tajemnicą (duże wpłaty są podawane do publicznej wiadomości, więc np. o tenisie z Johnsonem było wiadomo od dawna), a kanclerz Sajid Javid uspokajał, że nie ma mowy o wpływie Rosjan na Partię Konserwatywną.
– Prawda jest taka, że Grieve chce publikacji raportu, bo jest wściekły na torysów – mówił niedawno poseł ugrupowania i jeden z czołowych orędowników jak najszybszego opuszczenia UE Mark Francois. Grieve za premiera Camerona pełnił funkcję prokuratora generalnego Anglii i Walii, przez ostatnie dwa lata dał się poznać jako silny orędownik pozostania w UE. Już za kadencji Johnsona usunięto go za to z partii; obecnie ubiega się o reelekcję w swoim okręgu jako kandydat niezależny, walcząc z namaszczoną na jego miejsce przedstawicielką torysów.
Nie do wszystkich jednak taka narracja przemawia. Jak doniósł bowiem w weekend „The Observer”, Boris Johnson jeszcze jako szef brytyjskiej dyplomacji spotkał się z innym oligarchą wymienionym w raporcie – byłym funkcjonariuszem KGB Aleksandrem Lebiediewem. Do spotkania miało dojść na imprezie dla celebrytów zorganizowanej przez jego syna – Jewgienija Lebiediewa w należącym do rodziny zamku Palazzo Terranova we włoskiej Perugii. Johnson poleciał tam razem z osobą towarzyszącą prosto ze spotkania przedstawicieli państw NATO wysokiego szczebla poświęconego m.in. Rosji.
O kontrowersji poinformował wówczas „The Guardian”. Dziennik wypomniał, że rok wcześniej Wielką Brytanią wstrząsnął atak z użyciem nowiczoka na Siergieja Skripala i jego córkę. Przy okazji Johnson złamał protokół, pozostawiając w tyle swoją ochronę, chociaż podobno nie skorzystał z opcji transportu do Włoch prywatnym odrzutowcem organizatora. Wyprawa została zgłoszona w rejestrze korzyści brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych i w tym sensie nie jest tajemnicą. Dotychczas jednak obecny już premier przyznawał się wyłącznie do spotkania z Jewgienijem. O rozmowie z Aleksandrem nie było mowy.
Lebiediewowie są właścicielami brytyjskich dzienników „The Evening Standard” (redaktorem naczelnym jest b. kanclerz skarbu z ramienia torysów George Osborne) oraz „The Independent”. ©℗