W oświadczeniu wygłoszonym przed rozpoczęciem przesłuchania Kurt Volker, który we wrześniu złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska, wyjawił, że pośredniczył w organizacji spotkania prezydenckiego pełnomocnika Rudy’ego Giulianiego, byłego burmistrza Nowego Jorku, z ekipą nowo wybranego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Miało ono przekonać amerykańskiego prawnika, a poprzez niego i Donalda Trumpa, że warto zaufać ludziom ukraińskiej głowy państwa.
Opowiedział też o tym, co Trump wyobrażał sobie na temat Kijowa. – Prezydent mówił mi, że Ukraina to skorumpowany kraj pełen okropnych ludzi. I dodał, że w czasie wyborów w Ameryce w 2016 r. owi okropni ludzie mieli na niego polować. Powołał się na swoje rozmowy z burmistrzem Giulianim. Jasne się dla mnie stało, że prezydent nie jest przekonany do pozytywnych rekomendacji, jakie na temat Wołodymyra Zełenskiego sformułowała oficjalna amerykańska delegacja. Wolał negatywny przekaz, który docierał do niego m.in. przez Giulianiego – powiedział Volker podczas utajnionego przesłuchania. Transkrypcję zeznań zdobyli potem dziennikarze kilku redakcji.
Były wysłannik rządu USA do Kijowa przekazał też kongresmenom swoje wiadomości SMS-owe. 25 lipca napisał do jednego z doradców ukraińskiego prezydenta: „Słyszałem od Białego Domu, że jeśli prezydent Z przekona Trumpa, że podejmie śledztwo/wyjaśni to, co stało się w 2016 r., ustalimy konkretną datę jego wizyty w Waszyngtonie”. Lipcowa data jest kluczowa dla toczącego się w Izbie Reprezentantów śledztwa, którego skutkiem może być impeachment Trumpa. Odbyła się wówczas telefoniczna rozmowa przywódców Ameryki i Ukrainy, podczas której ten pierwszy miał naciskać na drugiego, by dostarczył mu materiały obciążające byłego wiceprezydenta Joego Bidena.
O szczegółach tej sprawy DGP pisał kilkukrotnie. Tymczasem Volker zeznał w Izbie Reprezentantów, że o tym, iż Trump mógł naciskać Zełenskiego, by przekazał mu haki na swojego demokratycznego rywala w przyszłorocznych wyborach, dowiedział się dopiero, kiedy Biały Dom ujawnił we wrześniu transkrypcję ze wspomnianej rozmowy. Dodał, że wiedział, iż amerykańska pomoc dla Ukrainy została wstrzymana, ale pośrednicząc w umawianiu rozmów Giulianiego z ludźmi Zełenskiego nie wiedział, że te sprawy mogą był połączone.
Reklama
Jednak z wymiany SMS-ów między amerykańskim dyplomatą z ekipy Volkera na Ukrainie Billem Taylorem a ambasadorem USA przy Unii Europejskiej wynika, że pracujący w Kijowie Amerykanie zaczęli zdawać sobie sprawę, że Giuliani w imieniu Trumpa nie tylko szuka haków na Bidena. Uzależnia też od pomocy w ich znalezieniu pomoc finansową na cele wojskowe, czyli obronę w Zagłębiu Donieckim. A także zaproszenie Zełenskiego do Białego Domu, o co ten ostatni usilnie się starał.
Tymczasem w aferze pojawił się nowy wątek. Pod ostrzałem znalazł się wice prezydent Mike Pence. Dziennik „Washington Post” napisał, że amerykański numer dwa podczas spotkania z Wołodymyrem Zełenskim 1 września w Warszawie także mógł poruszyć sprawę pożądanych przez Trumpa haków. Pierwotnie Zełenski miał przy okazji obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej spotkać się właśnie z prezydentem USA. Ten jednak odwołał wizytę – oficjalnie z powodu spodziewanego uderzenia huraganu na Florydę, a faktycznie – jak wiemy z relacji mediów – by wywrzeć dodatkowy nacisk na ekipę rządzącą w Kijowie. Jak się wydaje, naciski odniosły pewien skutek. W piątek prokurator generalny Rusłan Riaboszapka zapowiedział audyt umorzonych uprzednio postępowań dotyczących firmy Burisma, dla której pracował Hunter Biden.
– Osobami zaangażowanymi w sprawę, mogą być Złoczewski, Kurczenko i inne osoby czy firmy. W sumie było ok. 15 postępowań – mówił Riaboszapka, zaznaczając, że to jego autonomiczna decyzja i nikt na niego w tej sprawie nie naciskał. Mykoła Złoczewski, minister ekologii w czasach Wiktora Janukowycza, kontrolował Burismę. Z Serhijem Kurczenką, który dziś zajmuje się eksportem węgla z okupowanego Donbasu do Polski i innych państw świata, łączyły go wspólne transakcje. ©℗