Ciąg dalszy problemów Boeinga. Ryanair właśnie uziemił trzy maszyny w wersji 737, bo według brytyjskiego dziennika „The Guardian” między skrzydłem a zbiornikiem paliwa pojawiły się pęknięcia. Samoloty będą teraz dokładnie badane. Już kilka tygodni temu amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa podawała, że z tym problemem może się zmagać 5 proc. wszystkich maszyn tego producenta. Inny kłopot ma z kolei dotyczyć dreamlinerów, czyli boeingów 787. Były pracownik koncernu John Barnett, który przez siedem lat był kontrolerem jakości w fabryce, w rozmowie z BBC oskarżył kilka dni temu firmę o wiele zaniedbań, które mogły zagrażać bezpieczeństwu. Odkrył on problemy z awaryjnymi systemami tlenowymi. W efekcie, w razie dekompresji, nawet jedna czwarta pasażerów nie miałaby dostępu do tlenu. Barnett twierdzi, że producent nic z tym nie zrobił.
Boeing oświadczył, że w 2017 r. faktycznie wykryto problem z maskami tlenowymi, ale od razu wyeliminowano wady i dreamlinery są bezpieczne.
LOT, który w przeważającej części opiera flotę na maszynach Boeinga, nie odnosi się do tych informacji. Biuro prasowe spółki zapewnia tylko, że „Bezpieczeństwo jest dla LOT-u najwyższym priorytetem”. Oraz że „wszystkie samoloty wykonujące nasze połączenia objęte są pełnym nadzorem instytucji lotniczych, w tym Urzędu Lotnictwa Cywilnego i Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa”. LOT zapewnia, że maszyny przechodzą przeglądy i mają wszelkie zezwolenia na wykonywanie operacji.
Dla LOT-u największym problemem jest teraz przedłużające się uziemienie średniodystansowych boeingów 737 Max. Do końca roku przewoźnik powinien mieć już 12 takich maszyn. Samoloty nie latają od marca, kiedy doszło do drugiej katastrofy „maksa”. Łącznie zginęło w nich 346 osób.
Reklama
Czy przy okazji tych problemów LOT powinien postawić na dywersyfikację floty? Wśród maszyn długo dystansowych wszystkie latające w barwach naszego narodowego przewoźnika to boeingi 787. W przypadku samolotów średniego zasięgu przewoźnik też związał się z tym amerykańskim koncernem, bo oprócz boeingów ma embraery, a ten brazylijski producent w 80 proc. należy już do Boeinga.
Nasz narodowy przewoźnik wciąż zamierza powiększać flotę i w ostatnim czasie coraz bardziej daje do zrozumienia, że tym razem postawi na airbusy. – Wraz z rozwojem skali działalności i w zależności od zapotrzebowania LOT nie wyklucza dywersyfikacji floty szeroko- i wąskokadłubowej – słyszymy w biurze prasowym spółki. W czasie niedawnego Kongresu Lotniczego prezes LOT Rafał Milczarski przyznał: – Pogodziłem się z tym, że możemy mieć różnorodną flotę i zachęcam Airbusa do tego, by poważnie traktował LOT jako swojego potencjalnego klienta. Nie mamy żadnych uprzedzeń i wybierzemy najlepszą ofertę.
Dodał, że w przypadku samolotów dalekiego zasięgu przewoźnik jest w trakcie analizy, czy kontynuować zakupy dreamlinerów, czy postawić na airbusa A350.
Szef LOT-u przypomniał też, że w 2020 r. we flocie przewoźnika będzie już 17 dreamlinerów. Według Milczarskiego po osiągnięciu granicy 20 samolotów opłacalne stanie się zamawianie maszyn nowego typu, bo korzyści wynikające z konkurencji będą większe niż zalety jednolitej floty. Na razie nie wiadomo jednak, kiedy zostanie podjęta ostateczna decyzja w tej sprawie.
Według ekspertów wybór nie jest prosty. Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR zaznacza, że gdyby teraz szybko zdecydowano o kupnie airbusów, to nie rozwiązałoby to bieżących problemów z uziemionymi „maksami”. – Wtedy byśmy spadli na koniec kolejki do przywracania maszyn do lotów – mówi Furgalski. Dodaje, że po uziemieniu „maksów” LOT musi walczyć o odszkodowanie od Boeinga. Rozmowy z Airbusem mogą być w tym przypadku formą nacisku na amerykańskiego producenta.
Furgalski przypomina, że Airbusowi też zdarzały się uziemienia maszyn.
Teraz producent zmaga się zaś z opóźnieniami w dostawach samolotów.
Według eksperta w dalszej perspektywie można jednak myśleć o dywersyfikacji floty.
Bartosz Baca z firmy doradczej BBSG uważa zaś, że rezygnowanie z dalszych zakupów dreamlinerów byłoby pochopne, bo choć przechodziły choroby wieku dziecięcego (z silnikami czy bateriami), to teraz radzą sobie dobrze.
– Są efektywne kosztowo i sprawdzają się na LOT-owskich trasach – zaznacza. Według eksperta LOT być może powinien postawić na zakup mniejszych airbusów A220. To oszczędne samoloty średniego zasięgu, które mogą zabrać na pokład od 130 do 160 pasażerów. ©℗