Chiny na początek wyłożą na projekty inwestycyjne w Europie Środkowej i Wschodniej 10 mld euro za pośrednictwem specjalnie stworzonego funduszu – zadeklarował chiński premier Li Keqiang podczas szczytu w Rydze, gdzie spotkało się 16 państw naszego regionu oraz Chin.

Kwota nie robi dużego wrażenia jak na chińskie możliwości, ale według zapowiedzi Pekinu ma szybko wzrosnąć do 50 mld euro. Chińskie pieniądze w pierwszej kolejności będą finansowały projekty infrastrukturalne, zaawansowane technologicznie gałęzie przemysłu oraz sektor dóbr konsumpcyjnych w naszym regionie, choć nie jest wykluczone przesunięcie inwestycji także na inne państwa Europy.

Przypomnijmy, że do grupy 16+1 należą (oprócz Chin): Estonia, Łotwa, Litwa, Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Słowenia, Chorwacja, Serbia, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Albania i Macedonia.

Premier Beata Szydło obecna na szczycie w Rydze powiedziała, że zależy nam przede wszystkim na projektach komunikacyjnych i infrastrukturalnych. „Polska wiąże duże nadzieje z rozwojem współpracy gospodarczej z Chinami. (…) Chcemy budować wspólnie projekty transportowe, morskie i kolejowe. Jesteśmy do tego przygotowani i będziemy takie propozycje również składali” – zadeklarowała szefowa rządu.

Zarządzanie finansami

Reklama

Funduszem będzie zawiadywał największy bank świata i największy kredytodawca w Państwie Środka – Chiński Bank Przemysłowo-Handlowy (ICBC) – przez powołaną parę miesięcy temu spółkę. Na jej czele stanie Jian Jianqing, były szef tego banku. Zapowiedział on, że nowy fundusz, choć wspierany przez państwo, „w przeciwieństwie do poprzednich chińskich inwestycji w regionie przede wszystkim skoncentruje się na infrastrukturze, będzie ukierunkowany rynkowo i zamierza inwestować w opłacalne projekty, takie jak logistyka, czysta energia i produkcja farmaceutyczna”. Celem funduszu ma być wzmocnienie współpracy gospodarczej miedzy Chinami a krajami, przez które będzie przebiegać korytarz transportowy z Państwa Środka do Europy.

Dotąd niedookreślony do końca chiński mega-projekt zaczyna stopniowo obrastać instytucjami i finansowymi instrumentami. Wcześniej powstał Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB), do którego wraz z 60 innymi państwami przystąpiła również Polska, a który ma finansować w pierwszej kolejności azjatycką część chińskiego szlaku na Stary Kontynent.

Teraz dołącza nowy fundusz, a wszystko po to, by pomóc Chinom zbudować lądowy i morski szlak, gdzie krajom środkowoeuropejskim przypadła ważna rola, choć to Pekin będzie dyktował warunki współpracy, a gros kontraktów na budowę dróg, szlaków kolejowych, lotnisk i portów przypadnie firmom chińskim.

Deklaracje współpracy

Media Państwa Środka wszystko, co dotyczy relacji między państwami naszego regionu a Chinami, opisują obecnie w kontekście projektu, który u nas nosi nazwę Nowy Jedwabny Szlak (NJS), a w Chinach nazywa się Jeden Pas Jedna Droga. Podkreślają (Xinhua), że z ich planem „trudno obecnie mierzyć się jakiejkolwiek innej podobnej inicjatywie na świecie”.

Szlak – przypomnę – ma połączyć Państwo Środka z Europą siecią korytarzy lądowych, co w przypadku połączeń kolejowych już się odbywa, bo z 16 chińskich miast kursują do kilkunastu miast europejskich (w tym Łodzi i Kutna) chińskie pociągi towarowe. Druga część szlaku to trasa morska. Chinom zależy jednak szczególnie na połączeniach lądowych, bo uniezależniłyby one Pekin od szlaków morskich, którymi odbywa się większość chińskiego handlu.

Jeszcze dwa lata temu nie brakowało w chińskiej prasie głosów, że państwa „szesnastki” muszą zacząć działać i być bardziej aktywne, jeśli chodzi o NJS. Dziś ponagleń nie słychać, a uruchomiony właśnie fundusz z 10 mld euro świadczy o tym, że Chiny dostrzegły gotowość ze strony środkowoeuropejskich partnerów.

Yang Yanyi, szefowa chińskiej misji do UE, powiedziała, że rynki państw naszego regionu poszukują inwestycji zagranicznych na modernizację lokalnej infrastruktury, czemu Chiny wychodzą teraz naprzeciw. Zhang Monan, analityk think tanku Chińskie Centrum Współpracy Gospodarczej, przekonuje, że Chiny i państwa szesnastki są wobec siebie komplementarne i posiadają razem „ogromny niewykorzystany potencjał”.

Pekin przywołuje w tym kontekście dane, z których wynika, że ostatnie lata faktycznie charakteryzują się silnym wzrostem we wzajemnym handlu, którego wartość w okresie dziewięciu miesięcy tego roku osiągnęła 43 mld dol., o 4 proc. więcej liczone rok do roku. Wiceminister handlu Gao Yan poinformował, że w zeszłym roku chińskie firmy zainwestowały w naszym regionie 5 mld euro, a plany dotyczące nowego funduszu zakładają, że inwestycje te mogą wzrosnąć nawet dziesięciokrotnie.

Ostatnie posunięcia Pekinu wskazują też na to, że chińska koncepcja NJS zakładająca budowę nowych korytarzy transportowych wraz z zapleczem logistycznym będzie uzupełniona (i to szybko) o coś, co można nazwać nową platformą handlową z państwami naszego regionu. Wielkie infrastrukturalne, a zwłaszcza transportowe projekty rozpisane na lata (mówi się nawet o trzech dekadach) będą niejako jej zwieńczeniem.

Chiny inwestują w nasz region

Chiny potwierdziły (co należy traktować w kategoriach nowego wyboru geopolitycznego, a czego świadomość w Polsce jest nikła), że nadeszła pora, by jako nowy gracz zaangażowały się bezpośrednio w regionie Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie dotąd były mało obecne. Temu właśnie służy forsowanie projektu Nowego Jedwabnego Szlaku, znanego również pod hasłem Jeden Pas Jedna Droga, choć nie oznacza on budowania wyłącznie samych połączeń drogowych czy morskich z Europą.

Na szlaku leży kilkadziesiąt państw, w tym Polska, które bardziej lub mniej otwarcie zaczynają konkurować o chińskie „względy”, czego druga strona ma świadomość. Państwa Europy Środkowo-Wschodniej – nawet, jeśli zsumować ich potencjał ekonomiczny – to, co mogą wnieść do chińskiego projektu, polega głównie na deklarowanej ostatnio otwartości na chińskie inwestycje oraz położeniu geograficznym. To Chiny jednak posiadają odpowiednie środki (pieniądze, globalne banki, wpływy oraz własny wielki rynek), aby cały plan zrealizować.

Stosunki z UE i USA

Bruksela przygląda się inicjatywie Pekinu z dużym dystansem, bo do grupy 16+1 należą także państwa Unii. Mówi się nawet, że NJS to chiński koń trojański, a Chinom chodzi przede wszystkim o łatwiejszy dostęp do intratnego rynku UE. W tym dopomóc mają im państwa naszego regionu, pełniąc rolę przyczółka.

To niejako globalizacja w odwrotną niż do tej pory stronę, choć Pekin na każdym kroku próbuje rozwiewać te obawy. Zadeklarował nawet włączenie się do tzw. planu Junckera, czyli Europejskiego Funduszu Inwestycji Strategicznych (EFIS) zakładającego zainwestowanie w unijną gospodarkę 315 mld euro w ciągu trzech lat. Jak wynika jednak z niedawnego audytu EFIS, do połowy tego roku uruchomiono go w 26 z 28 krajów członkowskich, ale w starej UE złożonej z 15 państw, należących do Wspólnoty przed rozszerzeniem w 2004 r., ulokowano aż 91 proc. wsparcia. Do pozostałej trzynastki, złożonej przede wszystkim z krajów Europy Środkowej i Wschodniej, trafiło tylko 9 proc. środków. Raport zwraca uwagę, że państwa naszego regionu mają „mniejszą zdolność do rozwijania dużych projektów”. Pojawia się zatem pytanie czy podołamy zakrojonym na tak wielką skalę projektom chińskim?

Polskie atuty, jeśli aktywniej niż dotąd przyłączymy się to chińskiego planu, to duży rynek wewnętrzny, położenie geograficzne oraz fakt, że jesteśmy największą gospodarką regionu oraz głównym partnerem handlowym Chin spośród państw szesnastki, choć nie widać, by Pekin jakoś szczególnie nas wyróżniał, bo chyba bardziej docenia pod względem zaangażowania w cały projekt Węgry, Czechy, Serbię czy małą Łotwę

Na to, co dalej będzie działo się z planem Jeden Pas Jedna Droga, może też pośrednio mieć wpływ wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA, który w kampanii niejednokrotnie zapowiadał zdecydowanie twardy kurs w relacjach z Chinami, jak obłożenie tamtejszych towarów wysokimi cłami importowymi. Wprawdzie kampania to jedno, a rządzenie drugie, jednak Pekin, na co zwracają uwagę tamtejsze media, bierze pod uwagę pogorszenie dostępności amerykańskiego rynku dla chińskich produktów. Jednocześnie przestrzegają, że wojna handlowa byłaby mieczem obosiecznym.

Nie można więc wykluczyć, że Pekin zintensyfikuje realizację planów tworzenia nowych korytarzy transportowych do Europy i na 10 mld euro, a nawet na zapowiadanych 50 mld euro na inwestycje w naszym regionie się nie skończy.

Autor: Adam Kaliński