Już początek środowej sesji był zły. WIG20 otworzył się na minimalnych plusach, by w ciągu paru chwil szybko przejść na czerwoną stronę. Uderzenie podaży było tak silne, że indeks tracił już 1,5 procent. Najbardziej na spadki wpływała sytuacja na bankach. PKO BP i PEKAO traciły ponad 4 procent i skutecznie powstrzymywały jakiekolwiek próby odbicia.

Identycznie sytuacja wyglądała na pozostałych europejskich parkietach. Wszędzie spadki, mimo iż w USA poprzednia sesja zakończyła się euforią po obniżce stóp przez FED. Wyjątkiem w Europie był węgierski BUX gdzie, byki miały się doskonale za sprawą informacji, że w spółkę MOL (udział w BUX sięga 26 procent) może zainwestować arabska instytucja.

Środkowa części sesji to mozolne odrabianie strat z początku. Popyt ani podaż nie zgłaszały większej chęci do handlu, stąd delikatna redukcja spadków. W miarę upływu czasu coraz gorzej jednak prezentował się KGHM. Głównie za sprawą nowych rocznych minimów cen miedzi. Rynek surowcowy dostał też informacje o zmniejszeniu wydobycia ropy przez OPEC o 2 miliony baryłek dziennie. W reakcji na największe w historii zmniejszenie wydobycia cena ropy spadła o 8 procent. Jak widać żadne działanie nie daje pożądanego rezultatu. Do tego obrazu należy dodać jeszcze opublikowaną stratę Morgan Stanley. Była znacznie powyżej 2,3 miliardów dolarów, ale nie spowodowała nawet drgnięcia rynku zgodnie z logiką, że przecież zawsze mogłoby być gorzej, a przecież bank nie bankrutuje ani nie jest przejmowany.

Wczorajsze zakończenie sesji w Stanach nic nowego nie wniosło do sytuacji. Indeksy zamknęły się neutralnie, bo tak trzeba interpretować korektę o jeden procent po 5 procentowym rajdzie we wtorek. Dziś na publikowane dane nikt na warszawskiej giełdzie nie będzie patrzył. Czekamy na piątek, choć wszystko wskazuje, że będziemy dziś obserwować powtórkę z wczorajszej rozrywki i silne spadki w końcówce.

Reklama