We wtorek Tusk wystosował oświadczenie do szefów 27 państw i rządów, w którym m.in. zwraca uwagę na zagrożenia związane ze wzrostem nastrojów antyunijnych, nacjonalistycznych i ksenofobicznych we Wspólnocie, a także odnosi się do działań nowego prezydenta USA Donalda Trumpa oraz agresywnej polityki Rosji. "Donald Tusk poszedł na czołowe zderzenie z najważniejszym politykiem światowym, krytykując nową administrację, zarzucając jej zmianę polityki sojuszniczej, którą prowadzili od prawie siedemdziesięciu lat" - powiedział Tyszka w Polsat News.
Według niego Tusk "zrobił to w jednym celu - żeby zachować swoje stanowisko przewodniczącego Rady".
"W tym momencie mówi się o tym, że chrapkę na jego posadę ma prezydent Francji Hollande, który krytykuje bardzo Trumpa i Donald Tusk też chciał pokazać, że on też potrafi krytykować" - powiedział Tyszka. Zdaniem wicemarszałka, "jeżeli człowiek zajmujący tak odpowiedzialne stanowisko, po to, żeby przedłużyć sobie kontrakt w Brukseli, jest w stanie poświęcać się, interesy Europy, interesy Polski, no to to jest człowiek, który sobie po prostu wystawia pomnik małości".
"Różnica między biurokratami brukselskimi a Trumpem jest taka, że Donald Trump reprezentuje obywateli amerykańskich, a biurokraci brukselscy reprezentują tylko siebie, robią wszystko, żeby zachować swoje stołki" - powiedział Tyszka i dodał, że - jego zdaniem - Tusk "od początku (...) realizuje rozkazy np. pani Merkel". (PAP)