Włoski minister spraw wewnętrznych wyjaśnił, że po zamachu w Barcelonie strategia antyterrorystyczna nie ulega zmianie.

Jak zaznaczył, "wobec takiego rodzaju zagrożenia możemy tylko zintensyfikować kontrole na obszarze kraju potwierdzając dyspozycje realizowane od wielu miesięcy".

"Nie jest konieczne dalsze podnoszenie stanu alertu, ponieważ wszystkie kroki w ramach prewencji zostały wprowadzone i z technicznego punktu widzenia nie można byłoby zrobić więcej bez militaryzacji miast i miejsc zgromadzeń" - uważa Minniti. Zastrzegł zarazem, że wszystkie środki bezpieczeństwa będą analizowane i w razie potrzeby aktualizowane.

Kroki te, dodał, obejmują monitoring miejsc, ale także stałe kontrole osób, by ustalić, kto uległ radykalizacji, a zatem musi zostać natychmiast wydalony.

Reklama

Odnosząc się do zamachu terrorystycznego w Barcelonie Minniti oświadczył: "Zdumiewa, że furgonetka mogła bez przeszkód przejechać nie zatrzymana na deptak La Rambla".

"Wydaje się dziwne, że nie zastosowano środków ochrony w miejscu tak zatłoczonym przez mieszkańców i turystów" - przyznał szef włoskiego MSW.

Według przekazanych przez niego informacji w ciągu ostatnich 15 dni włoscy analitycy strategii walki z terroryzmem znaleźli na stronach internetowych apele ekstremistów o to, by wszędzie dokonywano ataków.

W opinii ekspertów, cytowanych przez mediolański dziennik, atak w Barcelonie jest potwierdzeniem dominującego przekonania o tym, że ataki na Zachodzie mogą nasilić się, gdyż Państwo Islamskie traci teren na Bliskim Wschodzie.

Wśród priorytetów polityki prewencji szef MSW wymienił natychmiastowe wydalanie potencjalnie niebezpiecznych osobników oraz sprawdzanie , czy utrzymywali kontakty ze środowiskami fundamentalistów i ekstremistów.

Zauważył zarazem, że wśród 67 osób wydalonych z Włoch w ostatnich miesiącach byli przede wszystkim Marokańczycy i Tunezyjczycy.

Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)