Władimir Trikolicz, wiceprezes Naftogazu, przestrzegł w czwartek, że tym, którzy nie zapłacą, spółka odetnie dostawy. – Długi mają wszystkie miasta i rejony Ukrainy – podał Trikolicz.

– Mnie, jako Ukraince, jest zupełnie obojętne, czy Rosjanie nam gaz dadzą czy nie dadzą. My mamy takie zapasy, że przez dwa lata możemy bez ruskiego gazu siedzieć – śmieje się Natasza Marwaniuk, mieszkanka Żytomierza i dyrektor fabryki produkującej maszyny dla rolnictwa.

"To, co się dzieje, wymusi w końcu na Ukraińcach oszczędzanie energii i sięgnięcie po jej alternatywne źródła. Przecież są tu wielkie zasoby drewna i torfu, rzeki, wieją silne wiatry, jest skąd pozyskiwać biogaz"

– Na ruskim gazie tutaj wszyscy zarabiają – tłumaczy dziś dyrektor Marwaniuk. – Każdy metr rury jest podzielony między swoich, czyli lokalnych pośredników w dostawach. A władza decyduje, komu da ten kawałek rury, a komu go odbierze. I o to toczy się prawdziwa walka.

Reklama

Więcej w „Rzeczpospolitej”