Dlaczego wszyscy nienawidzą finansów? - pyta w ostatnim rozdziale książki „The Wisdom of Finance: Discovering Humanity in the World of Risk and Return” jej autor Mihir Desai.

Próbując odpowiedzieć na pytanie, które sam postawił, autor książki (jej polski tytuł to „Mądrość finansów: odkrywając człowieczeństwo w świecie ryzyka i zysków”) przytacza list wysłany w 1935 roku przez irlandzkiego autora Jamesa Joyce’a do córki. Zarekomendował w nim „najwspanialszą historię, którą zna świat literatury”. Chodzi o wydane po raz pierwszy w 1886 roku opowiadanie Lwa Tołstoja zatytułowane „Czy dużo człowiekowi trzeba ziemi?”.

Głównym bohaterem opowiadania jest chłop Jefim Pachom, który pewnego dnia skonstatował, że gdyby miał wystarczająco ziemi, to „samego diabła by się nie bał”. Akurat szatan siedział u niego w domu za piecem i wszystko usłyszał. Postanowił przyjąć wyzwanie i dać chłopu tyle ziemi, ile będzie chciał, ale w taki sposób, by doprowadzić do jego zguby.

Niedługo potem sąsiad naszego bohatera wystawił duży kawałek gruntu na sprzedaż. Pachom pożycza pieniądze i kupuje ziemię. Potem pożycza jeszcze więcej i dokupuje ziarno, którym obsadza pole. Gdy przychodzą zbiory, sprzedaje plony i spłaca dług, dokonując z sukcesem transakcji z wykorzystaniem tzw. dźwigni finansowej.

Więcej ziemi wcale nie sprawiło jednak, że chłop stał się szczęśliwszy. Więcej majątku to bowiem więcej okazji to zatargów z sąsiadami. Pachom spotyka kupca, który mówi mu o doskonałych gruntach znajdujących się daleko i należących do plemienia Baszkirów (naród pochodzenia tureckiego bliski kulturowo Tatarom). Chłop wyrusza w drogę. Na miejscu zaprzyjaźnia się z Baszkirami i zaczyna negocjować ze starszyzną plemienną cenę wykupu ziemi. Na pytanie o stawkę ci odpowiadają, że wyznaczyli ją na tysiąc rubli za dzień. Pachom jest zdumiony, ponieważ oczekiwał ceny za jednostkę miary gruntu. Jeden z członków starszyzny tłumaczy mu, że ich cena oznacza, iż za tysiąc rubli może mieć tyle gruntu, ile zdoła obejść w ciągu jednego dnia. Pachom jest wniebowzięty, ponieważ wydaje mu się, iż trafił na wyjątkową okazję.

Reklama

>>> Czytaj też: "Ekonomia neoklasyczna. Fałszywy paradygmat", czyli antybiotyk na ekonomiczny dogmat

Dowiaduje się jednak, że jest dodatkowy warunek – jeżeli nie zdąży wrócić na punkt startu przed zachodem słońca, jego pieniądze przepadają i nie dostanie ani skrawka ziemi. Po nocy wypełnionej koszmarami decyduje się przyjąć wyzwanie i stawia się w punkcie startowym. Rozpoczyna pieszą podróż i im dalej idzie, tym bardziej jest oczarowany pięknem żyznych baszkirskich terenów.

Gorące słońce wyczerpuje go do tego stopnia, że zatraca się w czasie wędrówki i nie zauważa upływającego czasu. Kiedy orientuje się, jak jest późno, pędzi do punktu startu i w ostatniej chwili przed zachodem słońca dociera do mety. A potem pada martwy z wyczerpania. W zakończeniu historii Tołstoj odpowiada na tytułowe pytanie „Czy człowiekowi potrzeba dużo ziemi?”. „Parobek Pachoma wziął łopatę i wykopał grób dla swojego pana – dokładnie sześć stóp od czubka głowy do stóp – i pochował go”.

Oczywiście morał historii jest taki, że chciwość prowadzi do zguby. Autor wiąże historię Jefima Pachoma z historią Gordona Gekko, głównego bohatera filmu „Wall Street” (tego, który powiedział że „chciwość jest dobra”) oraz Patricka Batemana z książki Breta Eastona Ellisa „American Psycho”. Wreszcie puentuje, że nawet twórcy z największą wyobraźnią nie byli w stanie wymyślić kogoś takiego jak Martin Shkreli, Amerykanin, syn emigrantów z Albanii, który przed ukończeniem 33. roku życia zdążył założyć fundusz hedgingowy, został oskarżony o oszustwa na rynku papierów wartościowych, kierował firmą farmaceutyczną, która podniosła cenę leku ratującego życie o 5000 proc., i na bieżąco w internecie relacjonował szczegóły swojego życia prywatnego, którego częścią było flirtowanie z nastolatkami.

W swojej książce Desai przeplata historie z filmów i książek prawdziwymi ciekawostkami z historii finansów. Moją uwagę zwróciła opowieść o tzw. annuitetach. Było to kontrakty, w ramach których obywatele pożyczali pieniądze państwa, otrzymując w zamian dożywotnie świadczenie. Był to główny sposób finansowania potrzeb pożyczkowych Anglii i Francji w XVIII wieku. Władzom Francji tak bardzo brakowało pieniędzy, że zaoferowały wszystkim obywatelom, bez względu na wiek, taką samą wypłatę do końca życia.

Rząd zakładał, że przekrój wiekowy kupujących annuitety będzie podobny jak przekrój wiekowy społeczeństwa. Ale oczywiście tak się nie stało. Mało która starsza osoba je kupowała, przeważały osoby młode, które najwięcej mogły zyskać na dożywotnich wypłatach. Co więcej, grupa szwajcarskich bankierów wykupiła od francuskich władz annuitety w imieniu grup szwajcarskich dziewczynek, które okazały się być wyjątkowo długowieczne (bo bankierzy wybrali rodziny, w których żyło się długo). Następnie zaczęli sprzedawać udziały w tych annuitetach inwestorom.

>>> Czytaj też: Bardzo świadomie o kapitalizmie

Zobowiązania z tytułu tych annuitetów doprowadziły do kryzysu finansowego, który z kolei przyczynił się do Rewolucji Francuskiej. Co ciekawe, jeden z takich instrumentów jest ważny do dzisiaj. Zgodnie z jego konstrukcją prawo do annuitetów było dziedziczone i obecnie co roku jedna francuska rodzina dostaje od francuskiego rządu 1,20 euro rocznie z tytułu kontraktu zawartego w 1738 roku (umowa nie chroniła przed inflacją).

„Ta książka ma uczłowieczyć finanse, zasypując przepaść między finansami a literaturą, historią, filozofią, muzyką, filmami i religią” – pisze autor we wstępie. I dodaje, że na pomysł jej napisania wpadł wiosną 2015 roku. Wtedy właśnie zgodził się wygłosić jeden z ostatnich wykładów dla studentów MBA Harvard Business School. Tradycja tzw. ostatnich wykładów ma na celu przekazanie kończącym studia „mądrości”, które mogłyby pomóc im w dalszej karierze i życiu.

Ostatecznie wykład miał tytuł taki jak książka, czyli „Mądrość finansów”, i opowiadał o powiązaniach finansów z życiem. Studenci zareagowali pozytywnie i autor zaczął szukać podobnych powiązań na podstawie książek, filmów i opowieści z historii. I to one złożyły się na omawianą książkę.

Świadczy ona bez wątpienia o erudycji autora. Ale problem polega na tym, że poza zbiorem anegdotek, momentami nawet interesujących i zabawnych, nic z niej nie wyniesiemy. Trudno w niej znaleźć nawet odpowiedź na zadane w ostatnim rozdziale pytanie: „Dlaczego ludzie nienawidzą finansów” poza banalnym stwierdzeniem, że z finansami ma związek dużo chciwych ludzi. Podsumowując: mnie ta książka znużyła. Można ją przeczytać, ale niewiele na tym zyskamy.

Autor: Aleksander Piński