Najważniejsze inwestycje, które Polska chce sfinansować z unijnych programów na lata 2007 – 2013, zawarte są na tzw. listach projektów kluczowych. Większość z nich to inwestycje infrastrukturalne. W sierpniu 2007 r. wstępną łączną wartość wszystkich szacowano na prawie 190 mld zł. Z tej kwoty 70 mld zł miała wyłożyć Polska, resztę gwarantowała Bruksela. Tyle że wyliczenia te oparte były na cenach z lat 2005 – 2006. Od tamtej pory koszty znacznie wzrosły.

Gdy ministerstwa zawarły umowy wstępne na realizację projektów, okazało się, że opiewają one w sumie na 300 mld zł. Różnica między szacunkami a żądaniami inwestorów przekroczyła 100 mld zł. Za takie pieniądze można zbudować prawie 150 stadionów na Euro 2012.

Ministerstwo Infrastruktury liczy na to, że wykonawcy zawyżali koszty i gdy dojdzie do podpisania właściwych umów, spuszczą z tonu.

300 mld zł wyniosła wartość wstępnych umów na polskie inwestycje, do których dokłada się Bruksela

Reklama

– Koszty inwestycji deklarowane w umowach wstępnych są wyższe od rzeczywistych. W ten sposób beneficjenci zabezpieczali się przed wzrostem cen. Faktyczną wartość przedsięwzięć poznamy dopiero po rozstrzygnięciu przetargów – podkreśla Patrycja Wolińska-Bartkiewicz, wiceminister infrastruktury. I dodaje: – Jesteśmy spokojni – pieniędzy na wkład krajowy do unijnych inwestycji nie zabraknie. Nie wykluczamy jednak zmiany terminów części z nich.

Już kilka miesięcy temu Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przesunęła terminy zakończenia budowy około 1000 km dróg ekspresowych na okres po 2012 r. Niewykluczone, że to samo spotka kolejne inwestycje.

Jedno jest bowiem pewne – nawet jeśli drogi, lotniska czy połączenia kolejowe uda się zbudować taniej niż za 300 mld zł, na inwestycje trzeba będzie wydać dużo więcej, niż planowano.

Do końca stycznia resort rozwoju regionalnego ma ogłosić zweryfikowaną listę projektów kluczowych. Może się okazać, że część z nich padnie ofiarą rosnących kosztów.

– Brakujące środki na wkład własny w inwestycje, za które odpowiedzialne jest państwo, można pokryć z trzech źródeł. Teoretycznie najprościej byłoby znaleźć je w budżecie – mówi Sebastian Gościniarek, ekspert PricewaterhouseCoopers. – Kolejnym źródłem są pożyczki z Europejskiego Banku Inwestycyjnego oraz Banku Światowego. Trzeci sposób to powierzenie części inwestycji inwestorom prywatnym.

Rząd rozważa to trzecie rozwiązanie- pisze „Rzeczpospolita”.