Dochody budżetu państwa będą w tym roku niższe o ok. 3,9 proc. od zaplanowanych 303 mld zł - wynika z szacunków Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową (IBnGR). Zaważy na tym m.in. słabszy od prognozowanego wzrost gospodarczy.

Wojciech Misiąg z Instytutu (i b. wiceminister finansów odpowiedzialny za budżet) powiedział, że w wyniku znacznego osłabienia złotego w ostatnim roku, dług publiczny wzrósł o 22 mld zł, a Polska jest obecnie zadłużona na ok. 590 mld zł.

Jak poinformował, koszty obsługi długu w zeszłym roku wyniosły 2,3 proc. PKB i jest to znacznie więcej, niż wynosi budżet całego wojska. "Wojsko ma zagwarantowane na swoje wydatki na obronę narodową 1,95 proc. PKB, czyli my dzisiaj znacznie więcej wydajemy na odsetki od długu, (...) niż na całe wojsko" - zaznaczył.

W opinii Misiąga, nie uda się w pełni zrealizować przyjętego na początku lutego przez rząd programu oszczędnościowego na łączną kwotę 19,7 mld zł. "Zakładamy, że oszczędności się udadzą, aczkolwiek nierealistycznie byłoby zakładać, że uda się wszystko. Jeżeli udałoby się zamiast 20 mld mieć ok. 13 mld zł realnych oszczędności, to wszyscy byliby szczęśliwi" - zaznaczył.

W opinii Misiąga, obecna sytuacja na rynku pracy wskazuje na wzrost bezrobocia w najbliższym czasie. Podkreślił, że w związku z tym, należy zwiększyć wydatkowanie środków z Funduszu Pracy. "Pieniądze, które ma Fundusz Pracy i które można wydawać, nie powodując pogłębiania zadłużenia państwa, nie powinny +leżeć+. Im szybciej będą one wydane, tym to wszystko złe, co się może w Polsce dziać, będzie przebiegało łagodniej" - zaznaczył.

Reklama

Jak ocenił, należy również przyspieszyć realizację zadań finansowanych ze środków unijnych.

Misiąg uważa, że są opóźnienia w realizacji zadań w ramach środków unijnych przydzielonych Polsce na lata 2007-2013. "To nie jest jeszcze moment, kiedy trzeba płakać i podnosić alarm, że nie wykorzystamy pieniędzy, które mamy" - zaznaczył, dodając jednak, że wiąże się to z koniecznością skumulowania wydatków w krótkim czasie. "To jest zawsze niebezpieczne, bo zakłóca techniczne działania całego sektora finansów publicznych" - dodał.

Ekonomista odniósł się również do rządowych zapowiedzi dotyczących pomocy w spłacie kredytów hipotecznych dla osób bezrobotnych. W ubiegłym tygodniu premier Donald Tusk zapowiedział, że rząd zapewni pomoc osobom bezrobotnym, które straciły możliwość spłaty kredytu hipotecznego. Kredyt taki byłby spłacany przez rok z Funduszu Pracy.

Fundusz Pracy działa od 1 stycznia 1990 r. i jest państwowym funduszem celowym, którego głównym zadaniem jest promocja zatrudnienia, aktywizacja zawodowa i łagodzenie skutków bezrobocia. Głównym źródłem dochodów Funduszu Pracy są obowiązkowe składki płacone m.in. przez pracodawców za zatrudnionych pracowników.

Misiąg ma wątpliwości co do skuteczności realizacji tej koncepcji. "Uczenie społeczeństwa tego, że jak się zadłuży, to znaczy, że jest problem i że państwo musi się za to wziąć, jest najgorszą rzeczą, jaką można zrobić" - dodał.

Ekonomista Instytutu ocenił również negatywnie pomysł dotyczący pomocy dla firm, które odnotowały duże straty w wyniku zawierania umów na opcje walutowe. "Rząd nie może brać na siebie wszelkich błędów wynikających z tego, że komuś się wydawało, że może zarobić" - podkreślił.

Minister w kancelarii premiera Michał Boni zapowiedział w poniedziałek w programie TVN "Teraz My", że rząd zorganizuje pomoc prawną dla przedsiębiorców, którzy poczuli się oszukani w sprawie opcji walutowych.