W piątek trzy instytucje finansowe: Bank Światowy, Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR) oraz Europejski Bank Inwestycyjny zdecydowały, że pomogą krajom Europy Środkowo-Wschodniej w walce z kryzysem.

EBOR ma dostarczyć około 6 miliardów euro w formie pomocy kapitałowej, EBI około 11 miliardów na ułatwienie finansowania małych i średnich przedsiębiorstw, a Bank Światowy w przybliżeniu 7,5 miliarda euro na różne formy pomocy.

„Będziemy wspólnie szukać praktycznych i skutecznych metod na kryzys w Europie wschodniej. Rozpoczęliśmy działania, ponieważ chcemy wziąć odpowiedzialność za region ” – powiedział szef EBOR Thomas Mirow.

Zdaniem Bogdana Wyżnikiewicza z Instytuty Badań nad Gospodarką Rynkową z pewnością pomoc jest potrzeba by podtrzymać finansowy system bankowy a poza tym nie dopuścić do obniżenia poziomy życia, bo to byłoby złe dla dalszych reform rynkowych, które w krajach Europy Środkowo-Wschodniej trwają.

Reklama

"Taka pomoc na pewno zrobi dobre wrażenie i może trochę uspokoić rynki. Zwiększy się także stabilność finansowa w tych krajach" - powiedział Forsalowi Wyżnikiewicz.

Tymczasem jak podała agencja Bloomberg węgierski premier Ferenc Gyurcsany chce, aby Unia Europejska zorganizowała pomoc w wysokości 180 mld euro. Zapowiedział, że Węgry przedstawią na początku marca plan pomocy krajom regionu wschodniego. “Unia Europejska musi grać główną role. Pakiet pomocowy ramach “europejskiego programu stabilizacji i rozwoju” na pewno zastopuje deprecjację narodowych walut, które są wystawione teraz na duże ryzyko w regionie” – podkreślił premier Węgier.

Wyżnikiewicz uważa, że kwota zaproponowana przez premiera Węgier znacznie przekracza roczne PBK Węgier i taka kwota jest nierealna. Dodał, że Węgry są bardzo zadłużone, bardziej niż Polska. "Kwotowo to jest mniej, ale dwa razy więcej w relacji do PKB" - podkreślił. Za 2008 rok PKB Węgier wynosiło 155 mld dolarów. PKB Polski za 2008 rok wyniosło 567 mld dolarów.

"Węgry znalazłyby się w bardzo trudnej sytuacji płatniczej to byłoby wielce niewskazane" - dodał.

O godz. 14.00 euro kosztowało 4,7 zł, podczas gdy dwie godziny wcześniej 4,6 zł.

Komentując reakcję polskiej waluty na zapowiedzi wsparcia ze strony instytucji finansowych, Wyżnikiewicz powiedział, że złoty jest "rozchwiany i szarpany" różnymi czynnikami, dlatego trudno tutaj prognozować, czy to jest wpływ tylko jednego czynnika.