W świecie producentów leków takie spotkanie mogło oznaczać tylko jedno: zasadnicze zmiany. Gabinety obu mężczyzn znajdują się w odległości kilku mil w New Jersey, historycznym centrum przemysłu farmaceutycznego w USA. Obie firmy mają poza tym wiele wspólnego, w tym historię wzajemnej współpracy.

Dla Mercka propozycja była jednak radykalna. Pomimo liczącej wiele dziesiątków lat tradycji polegania wyłącznie na swoich siłach oraz zapleczu badawczo-rozwojowym prowadzonym przez własnych naukowców, Richard Clark zasugerował fuzję. I ten właśnie krok zaowocował wczoraj ogłoszeniem transakcji kupna Schering-Plough za 41 miliardów dolarów.

Po styczniowej zapowiedzi przejęcia firmy Wyeth przez Pfizera za 68 miliardów dolarów i planowanego wrogiego przejęcia Genentech za 46 miliardów dolarów przez Roche, wiadomość ta może zainicjować dalszą konsolidację w branży.

Z punktu widzenia Mercka wszystko jest logiczne. Jak w innych wielkich grupach, także ta firma boryka się z wygasaniem patentów na leki i szuka nowych zamienników na ich miejsce. A ponieważ kryzys podcina dopływ gotówki i obniża wartość rynkową akcji, moment na fuzję wydaje się bardzo atrakcyjny.

Reklama

Połączenie ofert poprawia perspektywy dotarcia na rynek z lekarstwami, nad których przygotowaniem pracują uczeni oraz zapewnia przejście do mniej rentownych, ale bardziej pewnych produktów, takich jak leki dostępne bez recepty i specyfiki dla zwierząt. Fuzja pozwoli wreszcie Merckowi na zmniejszenie kosztów, umożliwiając oszczędności w kwocie 3,5 mld dolarów rocznie do 2012 roku.

Koncern już współpracuje z Schering-Plough, szczególnie w przygotowaniu Vytorinu, leku na obniżenie poziomu cholesterolu. „Jesteśmy pod wrażeniem kierownictwa sprawowanego przez Freda, nasze kultury korporacyjne są zresztą podobne” – mówi Richard Clark.

Cena była kwestią otwartą, co znalazło potwierdzenie w długich rokowaniach, poprzedzających ogłoszenie fuzji, Spółką interesował się także inny potentat z New Jersey, koncern Johnson & Johnson, który zdaniem części analityków bardziej do niej pasował.

W porównaniu z innymi firmami lista leków opracowywanych przez Schering-Plough jest znacznie pewniejsza, spółka także w mniejszym stopniu niż inne odczuwa presję wygasających patentów. Ale Hassan mówi: „Sprawnie realizujemy nasze plany strategiczne, dobrze sobie radzimy ze wzrostem przychodów, jednak wszystko przemeblowały zmiany zachodzące w otoczeniu makroekonomicznym. Mnożą się przeszkody na drodze zdobycia zgody regulatora na produkcje leku, wymaga to coraz większych zachodów. Trzeba mieć silną pozycję i wielkość firmy tu pomaga”.

Ostateczny kształt umowy jeszcze nie jest jasny. Technicznie rzecz biorąc to raczej Schering-Plough przejmie Mercka, chociaż ten ostatni jest zdecydowanie dominującym partnerem.

Głównym celem tego zabiegu jest uniknięcie zmian w postanowieniach dotyczących własności, co zmuszałoby Schering-Plough do przekazania wspólnego przedsięwzięcia Remicade partnerowi spółki: Johnson & Johnson. Ale te postanowienia mogą jeszcze być oprotestowane.

Peter Kim, szef badań i rozwoju Mercka twierdzi, że chociaż jest wiele podobieństw w dziedzinie leków, nad którymi pracują obecnie obie firmy, to bardzo mało jest duplikatów i zachodzących na siebie na siebie produktów, co mogłoby skłonić regulatora rynku do nakazania odsprzedaży części biznesu.

Merck mógłby na przykład albo połączyć, albo sprzedać oddział leków dla zwierząt. W przeciwnym razie kierownictwo firmy może zagubić się w procesie integrowania firm, w czym ma bardzo mało doświadczenia.

Powstaje pytanie, w jakim stopniu fuzja – lub czynniki, które do niej popchnęły – wpłyną na większą konsolidację w całej branży. „Te sprawy zawsze chodzą w parze. Wyceny nie są wysokie, jest więc dobry moment do działania ” – powiedział wczoraj jeden z wielkich inwestorów instytucjonalnych.

Zobowiązanie się Obamy do reformy systemu ochrony zdrowia sugeruje, że dalej będzie trwał nacisk na obniżenie cen leków, co wpisuje się zresztą w obecny trend długofalowy. Uzyskanie akceptacji regulatorów dla nowych leków staje się coraz trudniejsze i bardziej kosztowne.

Następnym w kolejności może być Bristol-Myers Squibb, który interesuje się brytyjską spółka AstraZeneca i francuskim koncernem Sanofi-Aventis. Obie firmy już współpracują z amerykańskim koncernem w opracowywaniu nowych leków. Mówi się także o firmach Amgen i Biogen. „Problem polega tylko na tym, że brakuje kupców” – mówi wspomniany inwestor.

Hassan zdobył doświadczenie w wielu fuzjach

Merck i jego szef Richard Clark są raczej nowicjuszami w fuzjach na wielką skalę, ale Fred Hassan, szef Schering-Plough może uchodzić w tej dziedzinie za weterana.

Hassan zajmował bowiem kierownicze stanowiska w firmach uczestniczących w procesie konsolidacji sektora farmaceutycznego, a kulminacją stal się jego udział w nadzorowaniu jednego z ostatnich przejęć.

Po ukończeniu studiów chemicznych w Imperial College w Londynie oraz MBA na Harvard Business School, Hassan rozpoczął zawodową karierę w szwajcarskiej firmie farmaceutycznej Sandoz – włączonej teraz do koncernu Novartis – gdzie kierował amerykańskimi operacjami spółki.

Potem przeszedł on do amerykańskiego koncernu Wyeth – przejmowanego teraz przez Pfizera – gdzie w 1995 roku objął stanowisko dyrektora. W dwa lata później odszedł do Pharmacia & Upjohn, na stanowisku szefa firmy, którą kierował do czasu jej przejęcia przez koncern Pfizer w 2002 roku. Jest szefem Schering-Plough od 2003 roku, a równocześnie zasiada w kierowniczych gremiach branżowych stowarzyszeń: amerykańskiego PhRMA i jej międzynarodowego odpowiednika, IFPMA.

Tłum. T.B.