Tak jak oczekiwano, najwięcej praktycznych problemów przy wprowadzaniu euro było z monetami. Jest ich po prostu za dużo. Problem bierze się z tego, że przy dokładnym przeliczaniu koron na euro uzyskujemy niskie i na dodatek niezaokrąglone ceny i dlatego często klienci wychodzą ze sklepu z kieszenią pełną centów wydanych jako reszta.
Inny powód jest taki, że ponieważ płace i emerytury na Słowacji są niskie, to też często duża ich część jest wypłacana w monetach, a nie w banknotach.

Płacą za wymianę monet

Na pewno utrudnieniem czy pewną niedogodnością jest to, że za każdą wymianę monet banki pobierają opłaty. Premier Robert Fico próbował wymusić na bankach rezygnację z pobierania opłat przy wymianie monet, ale udało mu się to tylko do pewnego stopnia. Na kilka miesięcy, do końca czerwca, opłaty zostały obniżone. Sporo problemów pojawia się też z uszkodzonymi banknotami euro, które banki niechętnie wymieniają. Chociaż jak zapewnia Jana Kovacova, rzecznika Banku Narodowego Słowacji, jeżeli banknot jest tylko lekko uszkodzony, na przykład naderwany, ale nie brakuje mu żadnej części, to banki są zobowiązane wymienić go.
Reklama
I niestety w obiegu pojawiły się już fałszywe banknoty euro. Właściwie codziennie pojawiają się informacje o fałszywkach. Od początku roku policja wykryła blisko 300 przypadków fałszerstw, z czego 185 zostało potwierdzonych. Fałszywymi banknotami próbuje się płacić na stacjach benzynowych, w supermarketach i w recepcjach hotelowych, gdzie falsyfikat stwierdza się dopiero przy podliczaniu dziennego utargu. Najczęściej podrabiane są banknoty o nominale 50 i 100 euro. Według danych policji proceder fałszowania pieniędzy odbywa się jednak poza granicami Słowacji, w krajach nadbałtyckich, na przykład na Litwie, albo bałkańskich, w Serbii i Bułgarii. Jednym z największych producentów fałszywek są też Włochy.

Mięso staniało

Co 10 dni Słowacki Urząd Statystyczny sprawdza ceny 196 najczęściej kupowanych towarów. Takie kontrole będą przeprowadzane do końca czerwca. W styczniu w ujęciu miesięcznym ceny towarów i usług wzrosły o 0,7 proc. W sumie inflacja na Słowacji w styczniu tego roku spadła do najniższego poziomu od 13 miesięcy.
Największy wzrost cen - o 9,1 proc. - zaobserwowano w przypadku napojów bezalkoholowych, o 7,6 proc. zdrożały płyny do płukania tkanin i wreszcie o 2,4 proc. woda mineralna. Z drugiej strony paliwa były tańsze średnio o 1,7 proc., a mięso o 0,3 proc.
Słowacka Inspekcja Handlowa nie zauważyła jednak związku między wzrostem cen niektórych artykułów i wprowadzeniem euro. Stefan Adamec z urzędu statystycznego mówi, że wyższe ceny mogą mieć natomiast związek z grudniowymi promocjami świątecznymi, po których w styczniu ceny wróciły do poprzedniego poziomu. W wypadku gdyby stwierdzono jednak, że handlarze podwyższyli ceny z powodu wprowadzenia euro, to kara nałożona na nich może wynieść nawet 66 tys. 387 euro i 83 centów.
Organizacje konsumenckie stwierdziły natomiast wzrost cen usług fryzjerskich i kosmetycznych. Podrożały też taksówki i opłaty za parkowanie. Ceny tych usług wzrosły, w niektórych wypadkach nawet o ponad 50 proc.

Kupują za granicą

Po wprowadzeniu euro wybuchła gorączka zakupowa na terenach przygranicznych i trwa do dziś. Dzięki korzystnym kursom euro do złotego i forinta tysiące Słowaków robi zakupy w Polsce albo na Węgrzech.
- Kupiłam buty, pieluszki dla mojego wnuka, cukier i mięso - wylicza mieszkanka Komarno, miejscowości położonej na południu Słowacji. - I jeszcze benzynę kupuję na Węgrzech - dodaje.
Jazda do węgierskiego Komarom zajmuje około 20 minut. Litr paliwa jest średnio o 17 centów tańszy niż na Słowacji, co przy 50 litrach pozwala zaoszczędzić 8,5 euro.
- Od czasu gdy Słowacja wprowadziła euro, przyjeżdża do nas coraz więcej Słowaków, stanowią oni ponad połowę moich klientów - odpowiada Jeresne Simko Brigitta, właścicielka sklepu w węgierskim Komarom. A za granicą Słowacy kupują nie tylko drobne rzeczy. Przy zakupie samochodu można oszczędzić ponad 2 tys. euro.
SŁOWACJA MOŻE MIEĆ DEFLACJĘ
W opinii analityków Słowacja w ciągu ostatnich miesięcy miała dużo szczęścia.
- Decyzja o wejściu Słowacji do strefy euro zapadła jeszcze przed kryzysem gospodarczym, kiedy kraj spełniał kryteria konwergencji z dużym marginesem. Sprzyjały temu nawet ceny paliw, które swoje najwyższe poziomy osiągnęły dopiero później i tym samym nie wpłynęły na poziom inflacji - mówi Ludovit Ódor, członek zarządu Narodowego Banku Słowacji.
Obecnie inflacja i spowolnienie gospodarcze byłyby dużym zagrożeniem dla wprowadzania euro.
Po wejściu do strefy euro słowacka gospodarka straciła jednak niektóre ze swoich zalet konkurencyjnych, bo waluty innych krajów z regionu osłabiły się i kraje sąsiadujące ze Słowacją stały się tańsze na przykład dla inwestorów czy turystów zagranicznych. Ceny towarów i usług w styczniu rosły na Słowacji najwolniej od 13 miesięcy. Inflacja spadła z 4,4 proc. w grudniu 2008 do 3,7 proc. w styczniu tego roku.
- Inflacja spada zatem znacznie także po przyjęciu euro - zauważa Eduard Hagara, analityk bankowy. Według szacunków Słowackiego Urzędu Statystycznego spada też wydajność gospodarki i to już widać od IV kwartału 2008 roku. W I kwartale 2008 roku wzrost PKB wyniósł 9,3 proc., a w IV 2,7 proc.
Eksperci mają nadzieję, że inflacja będzie nadal spadać. Do tego może się przyczynić mniejszy popyt wewnętrzny i tańsze towary importowane.
- Bardzo prawdopodobne jest to, że latem inflacja spadnie do zera, a potem możemy mieć nawet do czynienia z deflacją - prognozuje Silvia Čechovičova, analityk bankowy.