Trudne negocjacje z bankami czekają nawet takich tuzów jak medialny koncern ITI czy producent garniturów Vistula.

Banki przykręcają firmom kurek z kredytami już od jesieni zeszłego roku, gdy stało się jasne, że naszą gospodarkę czeka ostre hamowanie. W styczniu zadłużenie przedsiębiorców w bankach - pomijając różnice kursowe - wzrosło tylko o symboliczny miliard złotych. To oznacza, że banki praktycznie nie udzielały nowych kredytów, lecz jedynie przedłużały stare, już obowiązujące linie kredytowe.

Do tej pory kłopoty z bankami miały przede wszystkim firmy z najbardziej zagrożonych kryzysem branż - np. deweloperskiej, a także te, które już wcześniej "chlubiły się" kłopotami z obsługą zadłużenia. Teraz banki zaczynają się przyglądać nie tylko kredytobiorcom podwyższonego ryzyka.

Według Iwony Kozery, partnera w firmie doradczej Ernst & Young, w drugiej połowie tego roku banki mogą masowo zacząć proponować przedsiębiorcom wyższe oprocentowanie kredytów, dołożenie nowych zabezpieczeń spłaty i zmiany harmonogramu spłat, by dostosować go do przepływów gotówkowych przedsiębiorstwa.

Reklama

Więcej w Gazecie Wyborczej.