W dziesiątkach bułgarskich miast w niedzielę odbywają się protesty przeciw drożyźnie. Tysiące kierowców wyjechały na ulice i blokują drogi na znak protestu przeciw wysokim cenom benzyny i zapowiedzianemu podniesieniu cen ubezpieczeń i podatków od starych samochodów.

W Sofii na centralnym placu jest ponad tysiąc samochodów, ruch w centrum miasta m.in. przed kancelarią prezydenta i parlamentem jest całkowicie wstrzymany.

W leżącym niedaleko stolicy Perniku również protestują kierowcy ponad tysiąca pojazdów. Kolumnie z Pernika policja uniemożliwiła wjazd do Sofii. Policja interweniowała również w Sliwenie i Jambole na wschodzie kraju, by nie pozwolić na zablokowanie magistrali Sofia–Burgas. Do blokady dróg doszło przy samym wjeździe do Burgas. Tam doszło do starć z policją, lecz blokady nie przerwano. W Warnie wstrzymano ruch na kluczowym moście łączącym obie części miasta.

W południowozachodnim Błagojewgradzie kilkakrotnie blokowano tymczasowo ruch na autostradzie prowadzącej do Grecji. W tym mieście obok czysto ekonomicznych żądań pojawiły się i polityczne. Protestujący domagają się dymisji rządu. "Tak dalej być nie może. Oni chcą odebrać nam nawet to, czego nie mamy" – stwierdził w radiu publicznym jeden z protestujących. Ludzie na wiecu dali rządowi tydzień na "uporządkowanie polityki dochodowej". Jeżeli nie podołają, mają odejść – żądają protestujący.

Do pierwszych protestów zaczęło dochodzić w paru dużych miastach już kilka tygodni temu. Powodem są ceny benzyny, zbyt wysokie w porównaniu z dochodami w Bułgarii, które są najniższe w UE. Według protestujących istnieje zmowa dystrybutorów paliw, a wysoki poziom cen dyktuje monopolista Łukoil.

Reklama

Później protestujący zaczęli się organizować. Powstał Krajowy Komitet Koordynacyjny, który uzgadnia przebieg akcji w kraju, w tym niedzielny protest ogólnokrajowy.

W minionym tygodniu bułgarski parlament przyjął dwie zmiany ustawodawcze, które dodatkowo oburzyły protestujących. O 30 proc. podniesiono podatek na samochody mające więcej niż 15 lat; chodzi o ponad 2 mln pojazdów. Zapowiedziano także podniesienie od nowego roku ceny ubezpieczenia OC. Skala podwyżki jeszcze nie jest znana, lecz według firm ubezpieczeniowych chodzi o dwa-trzy razy wyższą cenę.

W piątek, solidaryzując się z protestującymi, prezydent Rumen Radew w wystąpieniu telewizyjnym oświadczył: "Szanowni posłowie, bułgarscy obywatele mają stare samochody nie dlatego, że są nieodpowiedzialni wobec środowiska, lecz dlatego, że nie mogą sobie kupić nowych. Ubóstwo nie jest grzechem, za który należy ich obciążać podatkiem".

Protestujący solidaryzowali się również z matkami niepełnosprawnych dzieci, które od 20 dni protestują z żądaniem dymisji wicepremiera Waleriego Simeonowa za jego obraźliwą wypowiedź wobec nich. W wielu miastach protesty się łączą.

Według władz przyczyną protestów są cele polityczne. Szef parlamentarnej komisji ds. kontroli nad agencjami dochodów skarbowych Emil Dimitrow stwierdził w wywiadzie radiowym, że "za protestami stoją siły i kręgi, które płacą za strajki, by pokazać, że są wpływowe".

W Sofii protestowali również przeciwnicy projektu nowelizacji ustawy o wyznaniach, nasilającej kontrolę państwa nad finansami wspólnot wyznaniowych oraz zakazującej finansowania z zagranicy i pełnienia funkcji kapłańskich cudzoziemcom. Ostro przeciw projektowi wypowiedział się Kościół katolicki w Bułgarii.

Z Sofii Ewgenia Manołowa