Tymczasem kilka godzin wcześniej Nick Ayers, który kieruje kancelarią wiceprezydenta Mike'a Pence'a, i w którym media widziały pewnego kandydata na szefa kancelarii Donalda Trumpa, poinformował nieoczekiwanie, że z końcem roku odchodzi z Białego Domu i wraca do swego rodzinnego stanu, Georgii.

Trump określił jako "fake news" medialną informację, że już wyznaczył Ayersa na następcę Johna Kelly'ego. "Właśnie jestem w trakcie rozmów z kilkoma naprawdę wspaniałymi ludźmi. Wkrótce ogłoszę decyzję" - napisał prezydent na Twitterze.

Reuters poinformował, powołując się na źródło w administracji, że jednymi z możliwych kandydatów na szefa prezydenckiej kancelarii są sekretarz skarbu Steven Mnuchin i republikański kongresmen Mark Meadows.

Donald Trump powiedział w sobotę dziennikarzom w Białym Domu, że szef jego kancelarii John Kelly pozostanie na tym stanowisku jedynie do końca roku.

Reklama

Wiosną amerykański dziennik "The Hill" pisał, że Kelly traci wpływy i został odsunięty od wielu decyzji. Trump stał się odporny na dyscyplinę, jaką Kelly starał się narzucić w Białym Domu, odkąd przejął funkcję szefa kancelarii w lipcu 2017 roku - podkreślał dziennik, powołując się na źródła w administracji.

"The Hill" i agencja AP zwracały uwagę, że rezygnacja Kelly'ego byłaby odsunięciem kolejnego wartościowego współpracownika po zwolnieniu Rexa Tillersona ze stanowiska sekretarza stanu USA, a Herberta Raymonda McMastera z funkcji doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego. (PAP)

sp/