Seria publikowanych w ostatnim czasie wskaźników gospodarczych nie napawa optymizmem. Podawany przez Główny Urząd Statystyczny indeks ufności konsumenckiej zaliczył pod koniec ub.r. tak duży spadek, że zwrócił na siebie uwagę ekspertów, którzy zaczęli zestawiać go z inną informacją pokazującą postrzeganie koniunktury: indeksem PMI. Wskaźnik obrazujący, co o kondycji przemysłu myślą jego menedżerowie, znalazł się na poziomie najniższym od kwietnia. Wśród gospodarstw domowych aż takiego załamania nie było, ale ich nastroje okazały się najgorsze od kwietnia 2017 r. Słabo wypadł wskaźnik wyprzedzający, pokazujący, jak konsumenci przewidują kształtowanie się konsumpcji w ciągu kolejnego roku. W grudniu był on ujemny, co oznacza, że grupa pesymistów spodziewających się pogorszenia swojej sytuacji była większa od grupy optymistów. To też pierwszy taki przypadek od wiosny 2017 r.
Nie tylko badania GUS wskazują, że nastroje w polskich domach są nieco gorsze. Inne źródło to badania OECD i wyliczany na ich podstawie Consumer Confidence Index. CCI dla Polski w grudniu 2018 r spadł do 101,47 pkt i był najniższy od ponad roku. Na pogorszenie nastrojów wskazuje też raport o kondycji gospodarstw domowych, który co kwartał publikuje Instytut Rozwoju Gospodarczego SGH. W jego najnowszej edycji za IV kw. 2018 r. podano, że indeks kondycji gospodarstw domowych zaliczył spadek o 1,3 pkt i, wynosząc -9,6 pkt, był mniejszy o 7,2 pkt niż rok wcześniej. Z kolei grudniowe wyniki swoich badań nastrojów analitycy CBOS określili jako „załamanie obserwowanego w ostatnich miesiącach trendu wzrostowego”. Odsetek osób uważających, że sytuacja w kraju zmierza w dobrym kierunku, zmalał o 6 pkt proc., do 47 proc., zaś o 7 pkt proc. – do 36 proc. – zwiększył się udział złych ocen.
Co to oznacza? Według ekspertów IRG SGH to odprysk tego, co się dzieje na świecie. „Biorąc pod uwagę spodziewane w całej gospodarce światowej spowolnienie wzrostu, w tym w Polsce, bardzo prawdopodobne jest, że szczyt optymizmu konsumentów, w trwającej od początku 2013 r. fazie wzrostowej mamy już za sobą. Konsumenci oczekują więc spowolnienia i swoje decyzje ekonomiczne będą podejmowali z uwzględnieniem tej zmienionej sytuacji” – napisali w komentarzu do swojego raportu.
Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao, zwraca uwagę, że w zasadzie w polskiej gospodarce nie wydarzyło się jeszcze nic, czym można by tłumaczyć ten słabnący optymizm. Jego zdaniem powodem może być to, że rzeczywiście nastroje poprawiały się od bardzo długiego czasu, mniej więcej od 2013 r. A ludzie zdają sobie sprawę, że drzewa nie rosną do samego nieba. I skoro czas dobrej koniunktury trwał tak długo, to prędzej czy później się skończy. No i są jeszcze różne znaki zapytania, np. te dotyczące dalszego wzrostu płac. Według raportów NBP perspektywy dalszych podwyżek wynagrodzeń są niepewne. Co prawda pracownicy chcieliby zarabiać więcej, ale pracodawcy deklarują, że zbliżają się do kresu możliwości podnoszenia pensji.
Reklama
– Popyt na pracę będzie nadal duży, co spowoduje presję na wzrost płac. Z tym że więcej zapłacić będą w stanie duże firmy i to one w pierwszej kolejności przyciągną pracowników. Możliwości podwyżek w firmach średnich i małych są mniejsze – mówi ekonomista Pekao.
Marta Petka-Zagajewska z PKO BP zgadza się z teorią, że szczyt konsumenckiego optymizmu już za nami. Ale jej zdaniem ostatnie badania koniunktury nie pokazują nadciągającej katastrofy. – To raczej wyraz realizmu w ocenach, zwłaszcza w kontekście rynku pracy, gdzie sytuacja poprawiła się tak bardzo, że trudno oczekiwać, że będzie jeszcze lepiej. A wyniki badań przeprowadzonych pod koniec 2018 r. mogą być zaburzone obawami o podwyżki cen prądu. Ten czynnik nie powinien odgrywać już większej roli w kolejnych miesiącach w świetle podjętych decyzji o rekompensatach – mówi ekonomistka.
Kluczowe pytanie, jakie zadają teraz eksperci, to czy słabsze nastroje będą przekładały się na siłę konsumpcji prywatnej. To ona była głównym silnikiem gospodarczego wzrostu w ostatnim czasie. Wszystko zależy od tego, w co uwierzą konsumenci. – Na razie nic nie wskazuje na to, by mieli przyjąć istotne pogorszenie swojej sytuacji. Rynek pracy zapewnia im poczucie bezpieczeństwa, nie ma obaw przed jakimiś masowymi zwolnieniami, a to jest kluczowe dla kształtowania się nastrojów i – w konsekwencji – decyzji o wydatkach – kwituje Marta Petka-Zagajewska.
Marcin Mrowiec mówi z kolei o mechanizmie samospełniającej się przepowiedni: obawy przed pogorszeniem sytuacji w gospodarce mogą skłaniać bardziej do oszczędzania pieniędzy niż ich wydawania, co w efekcie ograniczyłoby konsumpcję i pogłębiło spowolnienie. Czy tak się stanie – tego nie wiemy. Z pewnością wzrost konsumpcji i tak nieco wyhamuje, bo zatrudnienie nie będzie rosło w takim tempie jak w 2018 r.
>>> Czytaj też: Chiny zwiększają swoje wpływy na świecie. Ignorują władze, stawiają na rządy regionalne
Brexit i protesty na francuskich ulicach osłabiają chęć zakupów
Szczególnie mało optymistyczne są nastroje wśród Brytyjczyków. Grudniowe zaufanie konsumentów z Wysp było najniższe od pięciu lat. Nawet bożonarodzeniowy okres nie przyniósł obfitych żniw sprzedawcom. „Financial Times”, powołując się na analizę korporacji zajmującej się płatnościami Visa, podał wczoraj, że wydatki gospodarstw domowych znowu się skurczyły. Według danych za grudzień były one mniejsze o 1 proc. w ujęciu rocznym. W listopadzie spadek wynosił 0,7 proc., natomiast w październiku 0,2 proc. Visa pokazała również wyniki sprzedaży z podziałem na handel bezpośredni i online. Lepiej niż tradycyjne sklepy radzi sobie e-commerce. Może to być jednak pokłosie dużych zniżek oferowanych przez sklepy internetowe, którym dzięki temu udało się w ostatnich trzech miesiącach 2018 r. poprawić sprzedaż względem poprzedniego roku.
Niskie zainteresowanie zakupami pokazują badania nastrojów konsumenckich. Wskaźnik GfK używany przez Brukselę do oceny odczuć kupujących spadł w grudniu w Wielkiej Brytanii do -14. To rekordowo niski poziom, mniejsze zainteresowanie zakupami konsumenci wykazywali ostatni raz w 2013 r.
Eksperci nie mają wątpliwości, że to efekt niepewności związanej z trwającymi przygotowaniami do wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Po poniedziałkowym głosowaniu, w którym parlamentarzyści odrzucili wynegocjowane przez premier Theresę May porozumienie z Brukselą, niepokój może tylko rosnąć. Chociaż do brexitu pozostało zaledwie dwa i pół miesiąca, wciąż nie wiadomo, na jakich warunkach Londyn rozwiedzie się ze Wspólnotą. Brytyjski biznes najbardziej obawia się scenariusza, zgodnie z którym nie będzie żadnej umowy. Dlatego prognozy na kolejne miesiące również nie są optymistyczne. W lutym indeks zaufania konsumentów według prognoz GfK może spaść do -20.
Niewiele lepiej jest po drugiej stronie kanału La Manche. Z danych francuskiego urzędu statystycznego INSEE wynika, że nastroje konsumentów są gorsze, niż prognozowano. W grudniu indeks zaufania kupujących wyniósł 87, w listopadzie 91. Teraz przewidywania na nowy rok są dużo ostrożniejsze. Nie ustają bowiem protesty „żółtych kamizelek” przeciwko rządom prezydenta Emmanuela Macrona, które w ostatni weekend znowu przybrały na sile.
Najbardziej stabilne są oczekiwania niemieckich konsumentów. Nastroje kupujących w grudniu nie zaskoczyły ‒ wskaźnik GfK wyniósł 10,4. Takie same są założenia na styczeń. W październiku i listopadzie wynosiły 10,6. Najlepszy był luty 2018 r. z wynikiem 11. Chociaż obok problemów na kontynencie Niemców niepokoi również sytuacja w światowym handlu i groźba barier celnych, to rosnące zatrudnienie i wzrost płac sprawiają, że początek nowego roku zapowiada się dość stabilnie, choć bez nadmiernego optymizmu.