Światowe stolice z niepokojem obserwują współpracę rządów regionalnych z Chinami. Chińscy inwestorzy podpisują umowy z lokalnymi administracjami m.in. w Niemczech, Francji i Australii.

Redakcja Bloomberg podaje, że Contemporary Amperex Technology Ltd., największy na świecie producent akumulatorów do pojazdów elektrycznych, zbuduje swoją pierwszą zagraniczną fabrykę w niemieckiej Turyngii. Minister gospodarki tego kraju związkowego w Niemczech, Wolfgang Tiefensee, twierdzi, że Chiny – po prawie trzyletnich pertraktacjach – w końcu wybrały właśnie tę lokalizację ze względu na to, że tu obiecano im dostęp do niemieckich, zaawansowanych technologicznie prac badawczo-rozwojowych (R&D, research and development). Ponoć CATL nie chce budować „zwykłej fabryki”, jak stwierdził Tiefensee w rozmowie z Bloombergiem: „O wiele ważniejsze jest dla nich rozwijanie współpracy badawczej, by Chiny przestały być kojarzone z procederem kopiowania technicznego know-how na własny użytek”. Rząd federalny Niemiec pochwala inwestycję, ale niezupełnie podziela entuzjazm Tiefensee’a do tak bliskiej współpracy z Chinami.

W rzeczywistości niemiecki minister gospodarki Peter Altmaier promuje europejskie konsorcjum na rzecz produkcji ogniw akumulatorowych, by umożliwić Europie skuteczne konkurowanie z Chinami na polu pojazdów elektrycznych. Cel ten jest wyraźnie sprzeczny z dążeniem Tiefensee’a do zagwarantowania CATL dostępu do wspomnianego konsorcjum badawczego.

Pokazuje to, jak trudne jest utrzymywanie spójnej linii na temat polityki Chin przez rządy – nawet w ich własnych krajach. Światowe stolice są coraz bardziej sceptyczne wobec intencji Pekinu, lecz administracje regionalne niezależnie od tego zabiegają o chińskich inwestorów.

Ta sprzeczność w podejściu do Chin, jak pisze Bloomberg, to alarm dla całej Unii Europejskiej: rządy krajowe nie panują nad działaniami urzędników regionalnych. Działania tych ostatnich uznawane za naiwne w obszarach polityki zagranicznej, co zresztą zwykle wykracza poza ich zakres. „Europejskie rządy regionalne często nie posiadają wiedzy i umiejętności, by kompleksowo ocenić, jakie są średnio- i długoterminowe zagrożenia związane z prowadzeniem interesów z Komunistyczną Partią Chin i przedsiębiorstwami państwowymi” – twierdzi Jan Weidenfeld, Szef do Spraw Europejskich w Mercator Institute for China Studies w Berlinie. Zwraca on też uwagę, że te same przedsiębiorstwa państwowe, a także „formalnie prywatne” chińskie firmy mądrze wykorzystały brak wiedzy specjalistycznej na poziomie władz regionalnych.

Reklama

Zjawisko to nie ogranicza się do Europy. Przykładowo, w Australii stan Wiktoria podpisał w październiku 2018 roku memorandum o porozumieniu z Chinami, by współpracować nad podpisaną przez prezydenta Xi Jinpinga inicjatywą Belt and Road Initiative (BRI, „Jeden pas i jedna droga”). Rząd stanowy opublikował warunki dokumentu dopiero po krytyce ze strony premiera Australii Scotta Morrisona, którego rząd federalny sprzeciwia się przystąpieniu do programu BRI.

Prezydent USA Donald Trump wobec Państwa Środka prezentuje agresywną postawę w sprawie handlu, technologii i dostępu do rynku. Kraje takie jak Japonia, Kanada i Australia zadbały o to, by ich kluczowe zasoby znalazły się poza zasięgiem Pekinu. W listopadzie 2018 r. Unia Europejska zatwierdziła przepisy, które mają na celu zapobiec zagrożeniu bezpieczeństwa narodowego przez inwestycje zagraniczne – przede wszystkim Chiny.

>>> Czytaj też: Niemcy: jak przeciwstawić się potędze państwowego kapitalizmu Państwa Środka?

Niemcy, największa gospodarka UE i trzeci eksporter na świecie, poszły jeszcze dalej, obniżając próg rozpatrywania zagranicznych przejęć i poszerzania zakresu transakcji obejmujących takie sektory, jak media. W sierpniu rząd kanclerz Angeli Merkel zablokował zakup niemieckiego producenta obrabiarek Leifeld Metal Spinning AG przez chińskiego inwestora, Yantai Taihai Group. Mimo to politycy regionalni podkopują próby opracowania polityki rządu. Premier północno-niemieckiego landu Schleswig-Holstein udał się do Hangzhou we wrześniu z 60-osobową delegacją, by wzmocnić więzi regionalne i przyciągnąć chińskich inwestorów. Rząd regionalny Nadrenii Północnej-Westfalii, najbardziej zaludnione niemieckie państwo, udał się z podobną misją do Chin w październiku. Tymczasem w czerwcu austriacki rząd regionalny Burgenland zabrał delegację 30 osób w podróż do Chin na dziewięć dni.

Także Xavier Bertrand, szef północnego regionu Hauts-de-France, spotkał się w zeszłym roku z potencjalnymi inwestorami w Chinach, chcąc pomóc złagodzić gospodarcze problemy gospodarcze, przyciągając firmy logistyczne i technologiczne. Po wizycie stwierdził: „Jestem przekonany, że w nadchodzących latach Chiny będą dominować jako główny partner gospodarczy”.

Utrzymywanie kontaktów i podpisywanie umów biznesowych z Chinami jest postrzegane jako naturalne, ale istnieje ryzyko, że lokalni urzędnicy nie znają politycznego wymiaru swoich wizyt, nie rozumiejąc na przykład długofalowego charakteru i celów chińskiej polityki przemysłowej. Mogą zostać poproszeni o zatwierdzenie chińskich dodatków do szkolnych programów nauczania lub do zostania gospodarzem Instytutów Konfucjusza – ośrodków kulturalnych zarządzanych z Pekinu. W Berlinie mówi się o zapewnieniu urzędnikom regionalnym szkolenia na temat tego, czego można spodziewać się i oczekiwać od Chin.

Mimo to, w przypadku przyciągnięcia CATL do Turyngii, trudno jest oskarżyć Tiefensee’a o naiwność. Podczas spotkań z założycielem CATL Zengiem Yuqunem i wysokimi rangą chińskimi urzędnikami, Tiefensee zobowiązał się ubić targu z CATL wiedząc, że jest to warunek zabezpieczenia fabryki o wartości 240 milionów euro – co według niego jest najważniejszą inwestycją w kraju od dziesięcioleci.

>>> Czytaj też: "WSJ": Polska "nabrała wody w usta" ws. śledztwa o szpiegostwo z udziałem Huaweia