Kuka - niemiecki producent robotów przemysłowych i systemów automatyki przemysłowej - został kupiony przez chińską Mideę w 2016 roku. Transakcja warta była 4,5 mld euro.

Zdaniem Webera, który jest kandydatem EPL na szefa Komisji Europejskiej, przypadek ten uwidacznia potrzebę obrony europejskich firm. Niemiecki chadek oświadczył to podczas konferencji prasowej w Monachium po posiedzeniu władz bawarskiej partii CSU.

11 stycznia tymczasowy prezes Kuki Peter Mohnen zapowiedział cięcia kosztów w przedsiębiorstwie o 300 mln euro. Oznacza to zwolnienia w zatrudniającej 4 tys. osób fabryce w Augsburgu. Redukcja etatów odbędzie się mimo zobowiązań chińskiego inwestora do utrzymania zatrudnienia do 2023 roku.

Niemcy, podobnie jak inne kraje, w tym USA, Wielka Brytania, Francja czy Australia, są jednak głównie zaniepokojone tym, że Chiny poprzez przejęcia firm uzyskują zbyt duży dostęp do kluczowych technologii.

Reklama

19 grudnia ub.r. rząd RFN poprzez zmianę przepisów zwiększył możliwość wetowania przejęć niemieckich firm przez inwestorów spoza UE. Nowe regulacje zakładają, że Ministerstwo Gospodarki i Energii ma prawo badać wpływ transakcji na bezpieczeństwo RFN, jeśli inwestorzy chcą nabyć 10 proc. akcji jakiegoś przedsiębiorstwa (wcześniej próg ten wynosił 25 proc.). Przepisy dotyczą firm zajmujących się obsługą infrastruktury krytycznej i związanych z branżą zbrojeniową (także koncernów IT).

Według eksperta Ośrodka Studiów Wschodnich Konrada Popławskiego, poszukiwanie przez RFN nowych instrumentów ochrony własnych przedsiębiorstw wynika głównie z obaw przed wyciekiem technologii z małych i średnich firm o wysokim potencjale technologicznym, które mogą być łatwym celem chińskich koncernów.

"Niemcy dążą do stworzenia systemu kontroli inwestycji z Chin także na poziomie UE. Ministerstwo Gospodarki już w 2017 roku wystosowało (wraz z odpowiednikami z Francji i Włoch) list do Komisji Europejskiej z apelem o ustanowienie systemu monitorowania przejęć europejskich firm przez inwestorów spoza UE" - pisze Popławski w jednej z analiz. "W Komisji trwają zaawansowane prace nad wdrożeniem takiego systemu. Może on stać się kolejnym instrumentem chroniącym niemieckie firmy, ale też zwiększyć możliwości wywierania presji przez silniejsze gospodarczo państwa UE na pozostałe kraje członkowskie w celu ograniczania w nich chińskich inwestycji" - dodaje.

>>> Czytaj też: Niemcy zaostrzą kontrolę nad przemysłem i mediami. Powód? Lęk przed Chinami