Drugą dobę trwa akcja poszukiwawcza 25-letniej kobiety i jej 3-letniej córki, które w czwartek przed południem zostały uprowadzone sprzed bloku na jednym z białostockich osiedli. Dwaj sprawcy siłą wepchnęli je do samochodu i odjechali; kilkaset metrów dalej ciemnoniebieskiego citroena porzucili.

W związku z zaginięciem dziecka w czwartek po południu ogłoszony został Child Alert, opublikowany został również wizerunek jego matki. W piątek policja opublikowała zdjęcia męża porwanej kobiety i ojca dziecka, który w Łomży wypożyczył samochód użyty do uprowadzenia. Nie podaje jednak jego danych personalnych.

Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Dotyczy ono przestępstwa bezprawnego pozbawienia wolności, a także uprowadzenia dziecka. Odnosząc się do informacji o uprowadzeniu rodzicielskim jako najbardziej prawdopodobnej hipotezie, prokuratura zwraca jednak uwagę, że porwana została również osoba dorosła (matka dziewczynki) oraz, że porywaczy było co najmniej dwóch, więc nie można mówić jedynie o działaniu ojca wobec dziecka.

Prokurator Andrzej Bura z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku zwrócił uwagę na zapisy Kodeksu karnego dotyczące bezprawnego pozbawienia wolności. Przypomniał, że jeśli takie pozbawienie wolności potrwa dłużej, niż 7 dni, zagrożone jest karą do 10 lat więzienia. "A jeżeli pozbawienie wolności łączyło się ze szczególnym udręczeniem, o czym teraz nie możemy przesądzać ponieważ musimy znać okoliczności, to mamy już do czynienia ze zbrodnią i karą nie krótszą niż 3 lata, nawet do dożywocia" - dodał prokurator.

Reklama

Oprócz oficjalnych komunikatów i informacji podawanych przez organa ścigania, w mediach społecznościowych można znaleźć nieoficjalne informacje związane ze sprawą. Jedno z prywatnych biur detektywistycznych w regionie poinformowało o ufundowanej przez siebie nagrodzie 10 tys. zł za pomoc w ujęciu sprawców porwania lub informację o miejscu przebywania osób porwanych. Podaje też ono informacje o porwanej 25-latce, powołując się na jej znajomą.

Policja nie chce komentować takich działań ani podawanych w ten sposób informacji.

"Policjanci pracując przy rozwikłaniu tak trudnych spraw, mogą korzystać z pomocy innych służb, natomiast nie korzystamy z pomocy podmiotów prywatnych" - powiedział PAP rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa. "Oczywiście często takie podmioty prywatne są źródłem różnego rodzaju informacji, które do nas spływają, a spływa ich cała masa. Każdą taką informację musimy potwierdzić, zweryfikować czy ona jest prawdziwa, czy jest przydatna, czy cokolwiek wnosi czy może po prostu prowadzi donikąd" - dodał.

Zarówno prokuratura, jak i policja, zasłaniając się dobrem sprawy nie udzielają informacji, które mogą wpłynąć na śledztwo. Dotyczy to np. współpracy ze służbami w innych krajach.

>>> Czytaj też: Morawiecki: przez wyciek podatku VAT, z Polski wyjechało 2 miliony ludzi