Nawet 2 mld zł więcej na leczenie może spłynąć w tym roku z samej składki. Uruchomiona została właśnie miliardowa dotacja dla NFZ. Mimo to szpitale grożą buntem, a chorzy nie dostawali terapii.
ikona lupy />
DGP
Według naszych ustaleń w samym tylko styczniu spływ składki zdrowotnej przyniósł o ponad 100 mln zł więcej niż zakładano. W końcówce zeszłego roku do NFZ trafiło też 1,8 mld zł z budżetu państwa. Dopiero jednak w ostatnich dniach Ministerstwo Finansów pozwoliło skorzystać z połowy tej sumy – 900 mln zł. Już wiadomo, że 440 mln zł powędruje do szpitali. Reszta na bezlimitowe leczenie zaćmy oraz szerszy dostęp do diagnostyki.
Skoro jest tak dobrze, to skąd napięcia? W tle toczy się instytucjonalny spór: zgodę na wykorzystanie tych kwot musi wydać minister finansów. Problem w tym, że zdaniem NFZ były one potrzebne już na początku roku – przede wszystkim pozwoliłyby zmniejszyć długi szpitali, które musiały oszczędzać m.in. na najdroższych terapiach. W Lublinie część pacjentów nie otrzymała innowacyjnego leczenia raka. Zastrzyk pieniędzy mógłby też powstrzymać protest szpitali powiatowych, które grożą teraz ograniczeniem działalności z powodu rosnącego zadłużenia. – Bardzo się cieszymy z dodatkowych środków. Ale dobrze by było, gdyby fundusz, znając najlepiej potrzeby i ewentualne zagrożenia, mógł autonomicznie podejmować decyzje finansowe – mówi DGP prezes NFZ Andrzej Jacyna. Sam rozumie, że najważniejsze są ogólne wskaźniki sektora finansów publicznych – trzeba ich pilnować nie tylko wewnętrznie, ale też ze względu na zobowiązania wobec Brukseli. – Musimy jednak dbać równocześnie o kondycję finansową szpitali i wynagrodzenia kadry medycznej – podkreśla prezes NFZ.
Paradoksalnie napięcie między strażnikiem wydatków (resortem finansów) a odpowiedzialnymi za służbę zdrowia (NFZ i Ministerstwem Zdrowia) wzrosło, odkąd pieniędzy jest więcej: dyskusje dotyczą tego, kiedy, jak i na co je wydawać. – Resort finansów musi dbać o ogólne wyniki, ale NFZ powinien móc reagować elastycznie. Nie można dopuszczać do zatorów płatniczych, które z jednej strony odbijają się na pacjentach, z drugiej powodują, że szpitale kredytują ochronę zdrowia. To absurdalne – komentuje Małgorzata Gałązka-Sobotka, ekspertka z Uczelni Łazarskiego, członek Rady Funduszu.
Reklama
Rozmowy z MF od samego początku nowego systemu są trudne. Janusz Cieszyński, wiceminister zdrowia, jednak akcentuje, że w ostatnich latach na ochronę zdrowia płynęło dużo dodatkowych środków z budżetu.
Eksperci podkreślają, że wydatki NFZ wliczane są do limitu reguły wydatkowej, więc zwiększenie nakładów na zdrowie może ograniczać wydatki na inne cele. Mimo to w ostatnich latach udało się uzyskać spore wsparcie bezpośrednio z budżetu. Resort finansów deklaruje też, że reaguje szybko, gdy dostaje wnioski z NFZ. – Na wniosek z 5 marca pozytywna odpowiedź przyszła 8 marca – poinformowało nas MF. Z naszych informacji wynika jednak, że negocjacje w tej kwestii zaczęły się jeszcze jesienią, a funduszowi zależało, żeby pieniądze popłynęły już w styczniu.

Uzależnienie finansowania szpitali od potrzeb chorych i populacji w danym regionie – tak mają wyglądać zmiany w sposobie płacenia placówkom

Pod koniec zeszłego tygodnia uruchomiono dodatkowe 680 mln zł (z planowanych 900 mln zł) na służbę zdrowia. Z tej kwoty 440 mln zł zostanie przekazane na leczenie szpitalne i wyrównanie zobowiązań za przyjmowanie chorych ponad kontrakt z NFZ. W sumie wyniosły one ponad 600 mln zł.
NFZ nie może zapłacić wszystkiego. Będzie przekazywał pieniądze transzami do oddziałów wojewódzkich. Te rozdysponują je według najbardziej uzasadnionych potrzeb. Jak mówił w wywiadzie dla DGP prezes NFZ Andrzej Jacyna, dodatkowe pieniądze trafią m.in. do szpitala w Lublinie, w którym był kłopot z dostępem do innowacyjnego leczenia onkologicznego.
Fundusz dostrzega kłopoty szpitali, których koszty działalności wzrosły wraz ze wzrostem wynagrodzeń – z jednej strony to efekt zwiększenia minimalnego wynagrodzenia, z drugiej ministerialnego podniesienia pensji dla lekarzy i pielęgniarek. Resort zdrowia przekazał dodatkowe środki, ale podwyżki spowodowały, że z żądaniami płacowymi zgłosili się inni pracownicy. Żeby nie tracić kadry, z którą jest obecnie krucho na rynku, często im ulegano. Z wyliczeń przeprowadzonych w 90 powiatowych szpitalach przez Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali wynikało, że na same wynagrodzenia w 2017 r. przeznaczono 3,1 mld zł. W 2018 r. już 3,6 mld zł, a wzrost kosztów wyniósł niemal 450 mln zł.
Z badania wynika, że z 99 placówek jedynie w 12 szpitalach nie zanotowano gorszych wyników finansowych. Aby polepszyć ich sytuację, zostaną podniesione wyceny. Na razie jednak nie ma porozumienia z dyrektorami powiatowych placówek, którzy uważają, że to wciąż za mało.
Jednym z pomysłów, który może być wdrożony jeszcze w tym roku, jest uzależnienie wyliczenia ryczałtu w sieci od populacji. Obecnie liczba placówek i łóżek jest efektem historycznego układu – bo kiedyś komuś opłacało się otworzyć w regionie taką, a nie inną poradnię czy większy oddział. Bywa tak, że w sąsiadujących ze sobą powiatach liczba łóżek różni się o 300 proc. Ale nie ma to uzasadnienia w potrzebach zdrowotnych mieszkańców. Teraz dojdzie do zmian m.in. w oparciu o przygotowane przez resort zdrowia mapy potrzeb zdrowotnych, analizujących m.in. epidemiologię danego regionu.
Mają się też pojawić zmiany wycen poszczególnych procedur, optymalizujące wydatki i potrzeby pacjentów. 240 mln zł w tej transzy – jak pisze NFZ w uzasadnieniu zmiany planu finansowego na 2019 r. – będzie przeznaczone na ”kontynuację w 2019 r. procesu zmniejszania liczby oczekujących i czasu oczekiwania na operacje endoprotezoplastyki stawu kolanowego lub biodrowego„.
Ministerstwo Zdrowia i NFZ mają nadzieję, że w tym roku będzie więcej pieniędzy dzięki lepszej koniunkturze. Już spływ składki zdrowotnej w styczniu był wyższy od zakładanego. Dlatego chcą wykorzystać dodatkowe pieniądze w połowie roku do wprowadzenia zmian.

Ministerstwo Zdrowia: Obawy chorych są niezasadne

rozmowa

Klara Klinger: Jest więcej pieniędzy na zdrowie. Skąd zatem tyle napięć: buntują się szpitale, brakuje na leczenie pacjentów?
JANUSZ CIESZYŃSKI, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia: Przede wszystkim te napięcia, o których pani mówi, są już zażegnane. Właśnie uruchamiamy środki, które będą przeznaczone na zapłatę szpitalom za nadwykonania (przyjęcia pacjentów ponad limit wynikający z umowy z NFZ). Jeżeli chodzi o szpitale powiatowe, to wkrótce podniesiemy wyceny w najważniejszych dla nich obszarach. Ich sytuacja się poprawi.
Dlaczego reagujecie dopiero teraz? Można było zapłacić wcześniej i nie dopuścić do tych konfliktów?
Zapłacimy wstecznie, ze skutkiem od 1 stycznia. Rozmowy ze szpitalami trwają od początku roku. Wspólnie wypracowywaliśmy najlepsze dla obu stron rozwiązanie. A zarządzający od początku wiedzieli, że otrzymają dodatkowe środki za cały 2019 r. Pieniądze są, ale wiadomo, że za nadwykonania NFZ zawsze płaci w momencie zamknięcia roku.
To jest teoria. Na samym końcu jest zwykły pacjent, który w szpitalu nie otrzymuje leczenia innowacyjnymi terapiami, bo placówka ma długi.
Dyrektorzy wiedzą, że na pewno zapłacimy za leczenie pacjentów, a szczególnie tych leczonych w ramach programów lekowych (najdroższymi terapiami). I to mówimy bardzo wyraźnie od wielu miesięcy. Nikt nie powinien wywoływać wśród pacjentów niezasadnych obaw o to, czy znajdą się pieniądze na ich leczenie.
Kto je wywołuje?
Na pewno nie osoby związane z systemem ochrony zdrowia...
Jest więcej pieniędzy, ale wiadomo, że większość została przeznaczona na wynagrodzenia. Które, pomimo dofinansowania z Ministerstwa Zdrowia, mocno obciążyły budżety szpitalne.
Godne wynagrodzenia kadry medycznej to jeden z priorytetów resortu zdrowia. Ale z doświadczenia wiemy, że nie zawsze zarządzający placówkami realizują obietnice płacowe nawet wtedy, kiedy otrzymują dodatkowe środki w ramach wzrostu wycen. Dlatego zaproponowaliśmy mechanizm, który gwarantuje, że pieniądze trafią do pracowników.
O części wydatków decyduje resort finansów – szczególnie jeżeli pojawiają się dodatkowe środki niż spływ ze składki płaconej przez podatników. To rodzi napięcia: Ministerstwo Finansów dba bardziej o wyniki sektora finansów publicznych, resort zdrowia i NFZ o sytuację pacjentów.
Nie zauważyłem tych napięć. Ściśle współpracujemy z MF, wszelkie kwestie są rozstrzygane na bieżąco. Otrzymaliśmy dodatkowe 900 mln zł, a decyzję mieliśmy dzień po tym, jak pismo z funduszu wpłynęło do resortu finansów.