"Kommiersant" w reportażu z wyborów powołuje się na opinie ekspertów ukraińskich i relacjonuje, że ich zdaniem urzędujący prezydent może pokonać Wołodmyra Zełenskiego w drugiej turze, która odbędzie się 21 kwietnia. Zaznacza przy tym, że to, kto wygra drugą turę, "zależy nie tylko od jakości kandydatów, ale i od tego, czyje poparcie zdołają sobie zapewnić w okresie przed głosowaniem" 21 kwietnia.

"Kommiersant" zaznacza przy tym, że 27 października na Ukrainie odbędą się wybory parlamentarne, co - jak zauważa - oznacza, że kampania prezydencka przejdzie w parlamentarną. "Biorąc pod uwagę fakt, że Ukraina jest dzisiaj republiką parlamentarno-prezydencką, kontrola nad Radą Najwyższą (parlamentem) jest bardzo ważna, bo to właśnie ona wyznacza premiera" - podkreśla rosyjski dziennik.

"Moskowskij Komsomolec" ocenia, że "każdy rezultat wyborów ukraińskich będzie tak czy inaczej zły dla Rosji" i przyznaje: "w szóstym roku sporu dwóch słowiańskich sióstr nowy - lub stary - prezydent Ukrainy nie tylko nie może być politykiem prorosyjskim, ale nawet i po prostu przyjaźnie nastawionym do Rosji". Ewentualne zwycięstwo Poroszenki w wyborach "MK" nazywa "najmniej optymalnym" dla Moskwy.

"(Prezydent Rosji) Władimir Putin lubi powtarzać, że w Rosji i na Ukrainie żyje ten sam naród. Nie zgadzam się z tą tezą. Kiedyś rzeczywiście byliśmy jednym narodem, ale teraz już nim nie jesteśmy, bo znajdujemy się w procesie ostatecznego i nieodwracalnego rozwodu" - pisze publicysta "MK" Michaił Rostowski. Jego zdaniem Rosja i Ukraina "prędzej czy później będą musiały przejść drogą, którą sto lat wcześniej poszły Wielka Brytania i Irlandia". Zastrzega przy tym, że aby odnieść sukces na czele swego kraju, każdy prezydent Ukrainy powinien "wykazać się gotowością do pójścia na kompromisy z oponentami swojego państwa". Poroszenko - według publicysty "MK" - idzie drogą ustępstw "wobec najbardziej nacjonalistycznych i ekstremistycznych sił wewnątrz społeczeństwa ukraińskiego".

Reklama

W dzienniku "Izwiestija" komentator Denis Denisow ocenia, że "potwierdzają się najbardziej negatywne prognozy dotyczące fałszerstw i naruszeń, które towarzyszą wyborom" na Ukrainie. "Prawomocność rezultatów głosowania wywołuje bardzo duże wątpliwości" - ocenia autor komentarza i dodaje, że "kurczy się możliwość uznania" tych wyników.

Rosyjski parlamentarzysta Konstantin Kosaczow powiedział w niedzielę wieczorem, że na razie za wcześnie jest, by wypowiadać się na temat uznania przez Rosję wyników ukraińskich wyborów, ale też oświadczył, że nie wyklucza "żadnych wariantów". Wcześniej do nieuznania wyników wezwał szef populistyczno-nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR) Władimir Żyrinowski.

>>> Czytaj też: Jaką politykę polsko-ukraińską będzie prowadził Wołodymyr Zełenski?