Nasdaq nie wycofuje się ze swoich planów przejęcia norweskiej giełdy. Amerykański gigant rozpoczął ofensywę reklamowo-informacyjną odwołując się min. do tradycyjnych norweskich produktów. Kampania prowadzona jest zarówno w Norwegii, jak i w Stanach Zjednoczonych. Tymczasem bezpośredni konkurent Euronext również nie pozostaje bierny.

Od kilku miesięcy trwa walka o przejęcie większościowych udziałów w Oslo Børs – giełdzie papierów wartościowych w Oslo. W grudniu swoją ofertę złożyło francusko – holenderskie konsorcjum Euronext z siedzibą w Amsterdamie. Propozycja została zaakceptowana w drodze licytacji przez większość akcjonariuszy. W związku z tym Euronext zabezpieczył sobie prawa do 50,5 procent akcji Oslo Børs. Szkopuł w tym, że procedura przetargowa została przeprowadzona z pominięciem i bez wiedzy władz giełdy, co spotkało się z negatywnym odbiorem oferty Euronext. W styczniu do batalii o Oslo Børs dołączył Nasdaq i, obserwując jego ostatnią wzmożoną aktywność, zamierza tę rywalizację wygrać.

Brunost na Times Square

W ubiegły piątek Nasdaq opublikował na swoim facebookowym profilu zdjęcie fasady budynku Nasdaq MarketSite na nowojorskim Times Square. Na olbrzymim LED-owym wyświetlaczu można przeczytać ”Nie dorastaliśmy w Norwegii ale w Nasdaq wiemy jak uczynić wzrost możliwym”. Wszystko to na tle popularnego norweskiego specjału - brązowego sera brunost.

- Chcemy zasygnalizować, że jesteśmy entuzjastycznie nastawieni do możliwości zakupu Oslo Børs i jesteśmy gotowi, by rozwijać norweski rynek kapitałowy. Rozumiemy, że wszystkie kraje nordyckie mają swoją odrębną specyfikę. Wykorzystanie brunost pokazuje że to odnosimy się do tego z szacunkiem. Ofensywa reklamowa ma na celu pokazanie rzeczywistych intencji spółki wobec obywateli norweskich – mówi szef Nasdaq Nordic Lauri Rosendahl.

Reklama

Nie wszystkim jednak najnowsza kampania Nasdaq przypadła do gustu. Na tym samym facebookowym profilu ukazał się szereg negatywnych komentarzy. Większość z nich wyraźnie sugeruje, by giełdowy gigant trzymał się z dala od norweskiego rynku. Nie brakuje również humorystycznych akcentów:

- Krojenie w ten sposób brunost jest w Norwegii uzasadnionym powodem do rozwodu – czytamy w jednym z komentarzy.

Poza działaniami informacyjnymi centrali w Nowym Jorku, Nasdaq zainwestował również w prowadzenie analogiczne kroki w przestrzeni publicznej w samej Norwegii. „Połączymy nordyckie rynki kapitałowe” głosi napis na elektronicznym wyświetlaczu na stacji kolejki miejskiej w pobliżu budynku parlamentu w Oslo.

>>> Czytaj też: Gibraltar brytyjską kolonią? Wielka Brytania przegrała potyczkę w PE

- Wysyłamy jasny sygnał, że czujemy się zobowiązani wobec regionu nordyckiego. Ponadto życzylibyśmy sobie, by każdy mógł wyrobić sobie zdanie na temat tego, w jaki sposób działamy, w przeciwieństwie do tego, jak my i Euronext mówimy, co zamierzamy zrobić. Za nami jedenaście lat doświadczeń na rynku nordyckim i jesteśmy dumni z tego, co udało nam się osiągnąć – dodaje Rosendahl.

Norwescy eksperci zauważają, że ofensywa reklamowa pozwala Nasdaq na swego rodzaju oczarowanie norweskich obywateli i dobre zaprezentowanie się przed tamtejszą społecznością. Wskazują również, że rozpoznawalność Nasdaq w Norwegii jest niewielka, a dzięki nieszablonowym działaniom komunikacyjnym przekazują informację o złożonej ofercie nabycia giełdy w Oslo. Trudno wyrokować, czy zakrojona na szeroką skalę kampania informacyjna przyniesie pożądane rezultaty. Euronext zabezpieczając większościowy pakiet akcji stoi na lepszej pozycji wyjściowej.

Władze przed trudnym wyborem

Najbardziej istotnym pytaniem, które się nasuwa pozostaje sposób, w jaki norweskie władze będą dokonywać oceny sytuacji. Obaj potencjalni nabywcy przedłożyli stosowne wnioski, które muszą uzyskać akceptację ministerstwa finansów zanim ewentualna procedura nabycia akcji mogłaby się rozpocząć. W tym kontekście doradcy prawni giełdy w Oslo argumentują, że władze powinny domagać się tego, by potencjalny nabywca stał się posiadaczem dwóch trzecich udziałów. Takie rozwiązanie spowodowałoby wykluczenie Euronextu, który spotkał się ze sprzeciwem między innymi największych akcjonariuszy w tym banku DNB oraz funduszu emerytalnego KLP. Z taką interpretacją nie zgadzają się prawnicy Euronext argumentując, że takie rozwiązanie stoi w sprzeczności z prawem.

Euronext wygrał licytację przeprowadzoną wśród akcjonariuszy giełdy w Oslo w grudniu ubiegłego roku. Procedura przetargowa odbyła się jednak bez wiedzy władz Oslo Børs. W przeciwieństwie do Europejczyków, przedstawiciele Nasdaq spotkali się z władzami giełdy i przedstawili swoje plany co do nabycia Oslo Børs. To rodzi szereg komplikacji wynikających głównie z faktu, iż decyzja podjęta przez akcjonariuszy w grudniu nie może zostać zmieniona i tym samym nie można wycofać się z danej Euronext gwarancji większościowego pakietu akcji. Nasdaq może jednak liczyć na wsparcie ze strony władz i kierownictwa Oslo Børs. Po swojej stronie ma również największych akcjonariuszy. Niemniej zgodzono się, by otrzymał jedynie 35 procent akcji. Sam Nasdaq warunkuje powodzenie transakcji przyznaniem mu dwóch trzecich udziałów choć początkowo zaś domagał się 90 procent akcji.

Zdaniem Rosendahla walka o przejęcie udziałów nie może trwać w nieskończoność. Za Nasdaq przemawia doświadczenie w krajach nordyckich, ale również na Islandii i w krajach bałtyckich. Dzięki nabyciu akcji giełdy w Oslo udało by się spiąć interesy strategiczne z regionalnymi. Euronext przekonuje, że uczyni z Oslo centrum swoich operacji finansowych w Europie Północnej i położy solidne fundamenty pod jej rozwój w regionie. Obydwie strony oferują 158 koron za akcje. Pierwotna oferta Amerykanów opiewała na 152 korony, co i tak spotkało się z dobrym przyjęciem władz giełdy w Oslo, które skłonne były zaakceptować nawet niższą propozycję. Ostatecznie wartość transakcji wg szacunków zamknie się w kwocie 6,8 miliarda koron.

Euronext sukcesywnie skupuje akcje

Obydwaj konkurenci czekają na decyzję resortu finansów oraz Norweskich Władz Nadzoru Finansowego Finanstilsynet. Czas procedury wyłonienia nabywcy wynosi do czterech miesięcy. Decyzja może również zapaść szybciej niż wynika to z przepisów. Szacuje się, że zwycięzca zostanie wyłoniony jeszcze w drugim kwartale tego roku. Może jednak dojść do sytuacji, że żadna z ofert nie zostanie zaakceptowana. Inne scenariusze zakładają, że tylko jeden z potencjalnych nabywców uzyska zgodę lub zielone światło dostaną zarówno Euronext jak i Nasdaq. W tym ostatnim przypadku to europejskie konsorcjum stałoby się nowym większościowym właścicielem Oslo Børs. Euronext przekonuje, że jego oferta została wybrana przez większość akcjonariuszy, a niezdecydowanym zapewnia szybsze i bezpieczniejsze operacje. Francusko – holenderskie konsorcjum zaczęło też skupować akcje notowane na parkiecie w Oslo. W ostatnim czasie nabyło 78 tysięcy papierów wartościowych zwiększając swój akcjonariat do 5,41 %. Euronext dokonuje również operacji korzystając z drugiego konta giełdowego, którego aktywa wynoszą 307 tysięcy akcji, co odpowiada 0,71 % własności. Łącznie zatem Euronext jest posiadaczem 6,12 procenta wszystkich akcji notowanych na giełdzie w Oslo.

W cieniu rywalizacji toczy się dyskusja dotycząca oddania norweskiego centrum obrotu papierami wartościowymi zagranicznym podmiotom. Olav Thon właściciel Olav Thon Eiendomsselskap, jednego z dwóch największych przedsiębiorstw na giełdzie w Oslo podchodzi do tego rozwiązania z dużą rezerwą. W jego ocenie Oslo Børs powinno pozostać w norweskich rękach. Wskazuje na to, że za zagranicznymi właścicielami nie przemawiają żadne szczególne atuty i w ślad za transakcją nie pójdą większe korzyści. Obaw Thona nie podziela jednak większość istotnych graczy na norweskim rynku. Armator Herbjørn Hansson, którego firma Nordic American Tankers jest notowana na nowojorskiej giełdzie widzi wiele potencjalnych korzyści wynikających ze współpracy z Amerykanami. Nie brak też pozytywnych opinii na temat Euronext. Niektórzy z inwestorów wprost przyznają, że dalsze utrzymywanie jednolitej, norweskiej struktury właścicielskiej jest niemożliwe i tym samym przejęcie Oslo Børs przez zagraniczny kapitał jest nieuniknione.

>>> Czytaj też: Nowy Jedwabny Szlak coraz mniej chiński? Źródła finansowania projektów ulegną zmianie [OPINIA]

Autor: Sergiusz Moskal, Instytut Studiów Wschodnich