Ekolodzy z czeskiej organizacji My Jesteśmy Limitem, lokalnego związku Bronimy Wody, komórki organizacji Greenpeace w Łużycach Górnych i polskich Rozwój TAK - Odkrywki NIE oraz EKO-UNIA obawiają się, że powiększenie odkrywki w Turowie zagrozi wodom gruntowym.
Już teraz, ich zdaniem, na czeskim pograniczu brakuje wody, co nie jest jedynie wynikiem trwającej od miesięcy suszy. Miał na to zwrócić uwagę ludzki łańcuch, który utworzono w symbolicznym miejscu styku granic Niemiec, Polski i Czech, a także podpisywany przez protestujących list do polskiego rządu, w którym – jak napisała agencja CTK – wezwano by "zachowywał się jak dobry sąsiad i nie niszczył przyrody i środowiska naturalnego swoich sąsiadów i własnego".
Starosta Gródka nad Nysą Josef Horinka powiedział CTK, że dla niego ma znaczenie fakt, że w proteście uczestniczyli Polacy. "Dzisiejsza akcja jest dla mnie zaskoczeniem, bo potencjalny opór ma szerszy zakres" - podkreślił i dodał, że zdobycie sojuszników z polskiej strony nie jest rzeczą prostą.
"Inny pogląd ma ten, kogo kopalnia karmi, daje zaplecze, a inny my, którzy z kopalni dostajemy tylko to, co jest złe" – powiedział starosta i dodał, że powiększanie odkrywki po polskiej stronie oznaczałoby dalszą stratę wód gruntowych, wzrost hałasu i zakurzenia. "My to odczuwamy już teraz, przy obecnej powierzchni kopalni" – stwierdził.
Kopalnia Turów ma ważne zezwolenie na wydobywanie węgla do roku 2020. Właściciel, spółka Skarbu Państwa PGE stara się uzyskać kolejne zezwolenie, aby kontynuować wydobywanie węgla do 2044 roku. PGE buduje w Turowie kolejny blok energetyczny, który ma wykorzystywać wydobywany na miejscu węgiel. Dlatego też protestujący podkreślali, że należy działać, dopóki jest na to jeszcze czas.
Rzeczniczka czeskiej organizacji Bronimy Wody powiedziała, że wkrótce każdy obywatel, organizacja, samorząd lub instytucja publiczna będą mogli przez 30 dni zgłaszać zastrzeżenia do planów położonej w pobliżu kopalni. "Nasza akcja miała zwrócić uwagę wszystkich, że można będzie uczestniczyć w tym zgłaszaniu uwag" – powiedział jeden z organizatorów happeningu z ruchu My Jesteśmy Limitem, Mikulasz Czernik.
Według CTK uwagi w ramach europejskiego sytemu oceny oddziaływania na środowisko naturalne EIA zamierza zgłosić samorząd kraju libereckiego.
"Przede wszystkim chcemy, żeby właściciel kopalni i elektrowni, czyli państwo polskie, przestał zachowywać się tak, jakby emisje z kopalni i elektrowni zatrzymywały się na polskiej granicy" – powiedział marszałek kraju libereckiego Martin Puta. Zwrócił uwagę, że najbliższa stacja mierząca stopień zanieczyszczenia znajduje się 40 km od elektrowni, a jego zdaniem powinna być zlokalizowana bezpośrednio na jej terenie. Uważa też, że polski właściciel ignoruje zarzuty o wpływie kopalni na wody gruntowe w czeskich gminach.
>>> Czytaj też: Ponad 13,1 tys. wniosków o 10-tysięczną rekompensatę za utracony węgiel. Wypłaty zaczną się po 1 czerwca