Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej tam Prosiaczka nie było. Tak jak z Kubusiem jest trochę z naszym premierem Mateuszem Morawieckim. Im bardziej neguje i odwołuje on test przedsiębiorcy, tym większe można odnieść wrażenie, że sprawdzian będzie, a może już nawet trwa.
Zaraz minie druga miesięcznica, od kiedy pomysł pojawił się w przestrzeni publicznej. Nikt do końca nie wie, na czym ma polegać, kto go wymyślił i jakie będą kryteria oceny albo faktyczny cel. Wszystko wskazuje, że zwolennikiem rozwiązania jest minister finansów Teresa Czerwińska, która nawet wpisała go do projektu poważnego dokumentu i obliczyła, że da 1,25 mld zł. Gdy dokument wyszedł z posiedzenia rządu, testu już w nim nie było, rozpoczęła się za to kampania odkręcająca sprawdzian, której twarzą została najpierw minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz, a później do gry wkroczył sam szef rządu.
Wydawało się, że dwugłos w sprawie testu przedsiębiorcy został ostatecznie przerwany, a Mateusz Morawiecki rozmawiał nawet z portalem Wirtualna Polska, aby rozwiać wątpliwości. Minister finansów mogła jednak podczas majówki go przegapić, bo kilka dni później udzieliła nam wywiadu, w którym rozbrajająco szczerze stwierdziła, że rozwiązania zostaną wypracowane w Radzie Dialogu Społecznego (RDS), czyli razem ze stroną pracodawców i pracowników. Poszła jeszcze dalej – w wizerunkową aferę z testem zamieszała ministra inwestycji i rozwoju Jerzego Kwiecińskiego oraz Jadwigę Emilewicz, którzy mają jej pomóc go stworzyć. Znów pojawiło się dementi, w które znów nikt nie uwierzył, więc kolejny raz głos zabrał premier, który przedwczoraj wielkimi literami napisał na Twitterze: „NIE BĘDZIE ŻADNEGO TESTU PRZEDSIĘBIORCY”.