Dług i populizm testują "zszargany" włoski system sprawowania władzy a zaufanie między Brukselą a rządem w Rzymie wyparowuje - ocenia w czwartkowym komentarzu redakcyjnym dziennik "Financial Times".

"Włochy to jedyne duże państwo UE, gdzie kryzys strefy euro nigdy się nie skończył" - zwraca uwagę "FT". Przypomina, że gospodarka tego kraju "obciążona jest wyjątkowo wysokim długiem publicznym, chronicznie niskim wzrostem (gospodarczym) i zbyt dużą kruchością sektora bankowego".

Jednocześnie "włoskie tradycyjne klasy polityczne utraciły tak dużo publicznego zaufania", że władze w Rzymie przejął w ubiegłym roku "sojusz antyimigranckich, prawicowych nacjonalistów i niedoświadczonych antyestablishmentowych populistów". Partie tworzące rząd - Liga oraz Ruch Pięciu Gwiazd - są "wrogie wobec ekonomicznej i fiskalnej ortodoksji UE".

"FT" utrzymuje, że "kombinacja długoterminowej wrażliwości publicznych finansów i krótkoterminowych prowokacji rządu wobec Brukseli wyjaśnia czemu KE w środę uruchomiła procedurę dyscyplinarną wobec Włoch". "Po raz pierwszy rząd ryzykuje, że zostanie posadzony na ławie oskarżonych UE z powodu nadmiernego długu publicznego". W zasadzie - zastrzega brytyjski dziennik - takie procedury mogą skutkować karami wysokości miliardów euro.

W praktyce jednak, tak jak podczas "podobnej rozgrywki" w ubiegłym roku między Brukselą i rządem w Rzymie, kary finansowe to "odległa perspektywa". Jak ocenia "FT", Komisja Europejska oraz większość rządów UE ma "mały apetyt na nakładanie sankcji".

Reklama

Rynki są "bardzo wyczulone na finansowy i polityczny rozwój sytuacji we Włoszech" od zmiany władzy w tym państwie. Z ich "ostrą i negatywną reakcją" spotkała się zgoda włoskiego parlamentu na "niewiążącą propozycję nowego rodzaju weksla skarbowego, który może, w teorii, służyć jako równoległa waluta oraz jako droga wyjścia ze strefy euro".

W ocenie "FT" niepokój rynków spowodowany jest "słabo przemyślaną inicjatywą" parlamentu w Rzymie. Według londyńskiego dziennika może ona spowodować "katastrofalne szkody dla inwestorów oraz zwykłych oszczędzających, nie wspominając o Włoszech i szerszej 19-państowej strefie euro".

Lider Ligi oraz wicepremier Matteo Salvini nie jest jednak chętny "tracić polityczny kapitał ze zwycięstwa swej partii w eurowyborach z zeszłego miesiąca na niedorzeczne plany równoległej waluty". "Zamiast tego woli wykorzystać powolne procedury UE, najwyraźniej pustą groźbę kary" oraz kończącą swą kadencję KE, by "uzyskać fiskalną przestrzeń dla rządu w kontekście włoskiego budżetu na 2020 rok".

Według "FT" nic nie służy lepiej politycznym celom Salviniego niż konfrontacja z Brukselą". Ta, wstrzymując się przed "wywoływaniem paniki na rynkach, zezwala mu błyszczeć jako niekwestionowanemu mistrzowi nowego twardego stylu włoskiej polityki".

"Ryzykowne jest jednak zanikanie zaufania między UE i Włochami, tak jak obecnie w rządzie w Rzymie" - pisze "FT". "Niezależnie od tego czy Włochy przeprowadzą w przyspieszone wybory w tym lub przyszłym roku", takie napięcia mogą "wywołać chaos na rynkach" taki jak ten, który pozbawił stanowiska premiera Silvio Berlusconiego w 2011 roku.

Te wydarzenia powinny być ostrzegającą historią dla Salviniego - wskazuje "FT". Wzywa następnie rząd w Rzymie do "odbudowania zaufania" przez "działania odpowiedzialne wobec partnerów Włoch w strefie euro" oraz "podniesienie kwestii reformy w domu". "To czy Salvini jest do tego zdolny, to już inna kwestia" - podsumowuje "Financial Times".

Di Maio: Nie będzie korekty

Wicepremier Włoch Luigi Di Maio wykluczył możliwość przygotowania przez rząd korekty budżetu. Zmian w polityce finansowej oczekuje Komisja Europejska, która zaproponowała objęcie Włoch procedurą nadmiernego deficytu z powodu wysokiego długu publicznego.

W wywiadzie dla radia RAI w czwartek Di Maio - lider Ruchu Pięciu Gwiazd, minister rozwoju gospodarczego, pracy i polityki społecznej - oświadczył, że rząd nie zamierza zmieniać polityki budżetowej w reakcji na list z KE.

"W liście mówi się nam, co trzeba zrobić. My musimy odpowiedzieć w grzeczny sposób, ale nie jesteśmy gotowi zrobić tego, co robiono w ostatnich latach, czyli obcinać środki dla obywateli i na usługi publiczne" - wyjaśnił Di Maio.

Unijni komisarze przyjęli w środę dokument, w którym napisano, że w przypadku Włoch "procedura nadmiernego deficytu z uwagi na dług jest uzasadniona”. Procedura może zakończyć się nałożeniem kary finansowej na kraj w wysokości 0,2 proc. PKB. Rzym musiałby zapłacić więc około 3 mld euro.

>>> Polecamy: Włochy finansową czarną owcą UE. KE chce nałożyć na nie procedurę nadmiernego deficytu