Ilijewą zwolniono, choć jako działaczkę związkową chroni ją prawo. Kierownictwo szpitala zwróciło się jednak do centrali związkowej, która wydała zgodę na jej zwolnienie. Formalnym powodem było „niewykonanie obowiązków służbowych przez Ilijewą", która jest pielęgniarką chirurgiczną z prawie 20-letnim stażem.

Pod hasłem „Nie bójmy się” pielęgniarki zebrały się przed szpitalem, domagając się przywrócenia koleżanki do pracy. Później przeszły głównymi ulicami do siedziby centrali KNSB, największej organizacji związkowej w kraju, by protestować przeciwko decyzji szefa związku branży medycznej Iwana Kokałowa, który nie tylko zgodził się na zwolnienie Ilijewej, lecz zagroził, że pozwie ją do sądu za zniesławienie. Ilijewa zarzuciła mu zdradę praw pracowniczych.

Pielęgniarki kilkakrotnie protestowały wiosną w Sofii i wielu miastach, domagając się podniesienia płac. Wynagrodzenia pielęgniarek, zwłaszcza na prowincji, są w Bułgarii o prawie 40 proc. niższe od średniej krajowej i wynoszą równowartość ok. 250-350 euro. Po protestach otrzymały one obietnicę podwyżki, lecz nadal na nią czekają.

Protesty w obronie Ilijewej zapowiedziano też w Płowdiwie, Warnie i innych miastach.

Reklama

Pielęgniarki są w Bułgarii jedną z grup zawodowych, gdzie emigracja jest najwyższa. Obecnie pracuje tu 23 tys. pielęgniarek, a według ekspertów powinno ich być co najmniej dwukrotnie więcej. Według Eurostatu W Bułgarii na 100 tys. osób przypada 400 pielęgniarek, podczas gdy przeciętna unijna norma to 750.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)