Według Salviniego wotum nieufności dla szefa rządu, o które wnioskuje jego ugrupowanie, otworzy drogę do przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Miałyby one odbyć się w październiku, półtora roku po poprzednich.

Przeciwny ich natychmiastowemu rozpisaniu jest były już partner koalicyjny Ligi, Ruch Pięciu Gwiazd.

Wicepremier Salvini, który objeżdża Włochy i spotyka się ze swymi sympatykami, przede wszystkim na plażach, oświadczył w sobotę w miejscowości Policoro w regionie Basilicata, że chciałby, aby głosowanie w obu izbach parlamentu nad wotum nieufności odbyło się jeszcze przed czwartkowym świętem Ferragosto. Terminy głosowań ustalą prezydia Izby Deputowanych i Senatu na początku tygodnia, co oznacza, że wezwą one parlamentarzystów na nadzwyczajne posiedzenie w czasie trwającej już przerwy wakacyjnej.

"Oczekuję, że parlament wypowie się tak szybko, jak to możliwe, przed Ferragosto, a nie po Ferragosto" - stwierdził lider Ligi w Basilicacie, gdzie doszło też do protestów przeciwko jego obecności. "Na wakacje parlamentarzyści mogą pojechać potem. Mnie interesuje tylko ustalenie daty wyborów" - dodał.

Reklama

Salvini zadeklarował także: "Pracujemy już nad przyszłością, aby dać Włochom stabilny rząd, który będzie działał przed 10 lat".

Wicepremier i szef MSW zaznaczył również: "Bedziemy prowadzić konstruktywny dialog z Unią Europejską".

"W Europie muszą się z tym pogodzić: Włochy podniosły głowę i chcą swobodnie zadecydować o swej przyszłości" - oświadczył.

"Ważne jest to, aby wybory się odbyły" - mówił potem Salvini w czasie wizyty w Kalabrii. Przyznał, że będzie "zadowolony", jeśli to ktoś inny, a nie on będzie czuwał nad przebiegiem wyborów parlamentarnych. W ten sposób odniósł się do polemik wokół podwójnej roli, w jakiej mógłby wystąpić: jako szef resortu spraw wewnętrznych organizującego głosowanie i jako kandydat na premiera.

Matteo Salvini po raz kolejny ostro odniósł się do medialnych spekulacji na temat możliwości innego niż wybory rozwiązania obecnego kryzysu, które miałoby polegać na powołaniu rządu Ruchu Pięciu Gwiazd i centrolewicowej Partii Demokratycznej. Według tych pogłosek premierem miałby zostać obecny przewodniczący Izby Deputowanych, Roberto Fico z Ruchu.

Jak stwierdził lider Ligi, "przeraża go myśl" o takim gabinecie.

Spekulacje te stanowczo dementuje były premier Matteo Renzi, jeden z najbardziej wpływowych polityków w Partii Demokratycznej, choć nie pełni już w niej żadnej funkcji. "Chłopaki, nie żartujmy" - napisał Renzi na Twitterze.

Przeciwko pomysłowi przyspieszonych wyborów wystąpił założyciel antysystemowego Ruchu Pięciu Gwiazd Beppe Grillo, który pełni w nim rolę, jak to nazwano, jego "gwaranta".

"Czy musimy wprowadzić zmiany? Zróbmy to natychmiast, a nie żadne tam wybory. Ratujmy kraj przed establishmentem i nowymi barbarzyńcami" - napisał Grillo. Ocenił następnie: "Nie można zostawić kraju w rękach ludzi, którzy myślą, że bez nich nie przetrwamy".

Polityczny przywódca Ruchu, wicepremier Luigi Di Maio powtórzył postulat swojej formacji, by zanim zostaną rozpisane wybory, przegłosować w parlamencie ustawę o redukcji liczby senatorów i deputowanych o łącznie 345 osób.

Na temat kryzysu rządowego nie wypowiada się Pałac Prezydencki.

Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)