"Jest to okropny rodzaj pewnej kolaboracji między tymi, którym wydaje się, że mogą zablokować brexit w parlamencie, i naszymi europejskimi przyjaciółmi" - ocenił szef rządu w sesji pytań i odpowiedzi na Facebooku.

"Nasi europejscy przyjaciele muszą pójść na ustępstwa, a im bardziej im się wydaje, że brexit da się zablokować w parlamencie, tym bardziej zdecydowanie obstają przy swoim stanowisku" - dodał.

Zapytany, czy rozpisze wybory powszechne po 31 października (na ten dzień wyznaczony jest ostateczny termin brexitu), aby uniemożliwić obecnemu parlamentowi zablokowanie wyjścia kraju z UE, Johnson odparł, że "Brytyjczycy mają dosyć wyborów i wyborczych wydarzeń".

"(Wyborcy) oczekują od nas przeprowadzenia brexitu 31 października i (...) to właśnie zamierzamy zrobić" - oświadczył.

Reklama

Zaledwie kilka godzin wcześniej były minister finansów w poprzednim rządzie Philip Hammond zapowiedział, że parlament zablokuje bezumowny brexit, jeśli współpracownicy Johnsona, niewybrani na swoje stanowiska przez wyborców, spróbują wyprowadzić Wielką Brytanię z UE 31 października.

W opinii Hammonda osoby te kierują Londyn ku brexitowi bez umowy z UE, domagając się, by z wynegocjowanej przez poprzedni gabinet umowy "rozwodowej" wyrzucono tzw. backstop, czyli awaryjny mechanizm mający nie dopuścić do przywrócenia twardej granicy między Irlandią i Irlandią Północną.

"Stojący za tym ludzie zdają sobie sprawę, że to oznacza, że umowy nie będzie. Parlament jednoznacznie sprzeciwia się bezumownemu wyjściu (z UE) i premier musi to uszanować" - podkreślił Hammond.

Jak zauważa Reuters, wypowiedź byłego ministra świadczy o determinacji wpływowej grupy posłów, by przeszkodzić Johnsonowi, jeśli będzie parł do bezumownego brexitu.

Hammond wyraził przekonanie, że parlament, w większości przeciwny opuszczeniu UE bez porozumienia z Brukselą, znajdzie sposób na zablokowanie takiej ewentualności.

Przeciwnicy bezumownego brexitu przekonują, że takie rozwiązanie miałoby katastrofalne skutki dla brytyjskiej demokracji, światowego wzrostu gospodarczego, rynków finansowych oraz dotychczasowej pozycji Londynu jako światowego ośrodka finansowego.

Zwolennicy wyjścia bez umowy dopuszczają, że bezpośrednio po brexicie mogą pojawić się krótkoterminowe zakłócenia, ale - twierdzą - w dłuższej perspektywie gospodarka będzie się świetnie rozwijać po uwolnieniu ze zobowiązań wobec UE.

W efekcie w Wielkiej Brytanii rysuje się jeden z najpoważniejszych od ponad wieku kryzysów konstytucyjnych, a polityczne elity w kraju spierają się o to, jak, kiedy, a nawet czy decyzja podjęta przez Brytyjczyków w referendum w sprawie brexitu z 2016 roku zostanie wprowadzona w życie.

Spiker Izby Gmin John Bercow powiedział w wystąpieniu w Szkocji, że posłowie są w stanie zablokować bezumowny brexit i że on sam będzie "ze wszystkich sił" zwalczał wszelkie próby zawieszenia parlamentu, by mu to uniemożliwić.

Johnson nie wykluczył dotąd takiego manewru, a jego doradca Dominic Cummings według mediów mówił, że premier może opóźnić rozpisanie wyborów parlamentarnych do czasu po 31 października, nawet gdyby nie uzyskał wotum zaufania.

>>> Czytaj też: Brexit za wszelką cenę? [SONDAŻ]