HSBC, Standard Chartered i Bank of East Asia (BEA) zamieściły w lokalnej prasie reklamy z apelem o zażegnanie sporu, którego pierwotną przyczyną był projekt nowelizacji prawa ekstradycyjnego, przewidujący m.in. możliwość odsyłania podejrzanych do Chin kontynentalnych. Z czasem do postulatu wycofania projektu dołączyło m.in. żądanie demokratycznych wyborów władz Hongkongu.

Trwające niemal bez przerwy od 11 tygodni antyrządowe protesty pogrążyły tę byłą brytyjską kolonię w największym kryzysie politycznym od jej przyłączenia do ChRL w 1997 roku i według władz wywarły silny, negatywny wpływ na lokalną gospodarkę. Uznawane są też za jedno z największych wyzwań dla przywódcy ChRL Xi Jinpinga, odkąd w 2012 roku objął on stery Komunistycznej Partii Chin.

W środę tysiące osób demonstrowały na stacji metra Yuen Long, gdzie przed miesiącem grupa ubranych na biało osobników zaatakowała uczestników protestu i przypadkowych podróżnych, raniąc 45 osób. Demonstrantów rozgniewało, że władze nikomu nie postawiły dotąd zarzutów w tej sprawie. Środowa manifestacja przebiegła jednak bez starć z policją i bez użycia gazu łzawiącego.

Jeśli protesty będą trwały, może na tym poważnie ucierpieć gospodarka miasta, a szczególnie sektor małych i średnich przedsiębiorstw – ocenił w środę BEA, informując o 75-procentowym spadku zysków netto w pierwszej połowie roku, spowodowanym przez odpisy związane ze spadkiem wartości kredytów w Chinach kontynentalnych.

Reklama

W zamieszczonym w gazetach apelu Standard Chartered wyraził poparcie dla hongkońskiego rządu w staraniach na rzecz utrzymania ładu społecznego i „ochrony statusu Hongkongu jako międzynarodowego centrum finansowego”. HSBC i BEA wezwały natomiast do rozwiązania sporu poprzez dialog, a nie przemoc, ale nie odniosły się bezpośrednio do hongkońskich władz.

Lokalne władze utrzymują, że zmiana przepisów ekstradycyjnych jest konieczna, by uniemożliwić zbiegłym przestępcom ukrywanie się w Hongkongu. Wielu mieszkańców uznaje jednak tę propozycję za zagrożenie dla ich wolności oraz dla praworządności Hongkongu, na której opiera się pozycja tego miasta jako międzynarodowego centrum finansowego.

Pod presją demonstracji władze bezterminowo zawiesiły prace nad projektem, choć nie wycofały go całkowicie. Szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam powtórzyła we wtorek, że projekt „jest martwy” i „nie ma planów jego ożywienia”, ale po raz kolejny odmówiła odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie chce go wycofać.

Na mocy wspólnej chińsko-brytyjskiej deklaracji z 1984 roku Hongkong, pomimo zwierzchnictwa Pekinu, miał co najmniej do 2047 roku zachować swoją odmienność od reszty Chin, w tym niezawisłe sądownictwo, podział władz i swobody obywatelskie. W 2017 roku chińskie władze wbrew stanowisku Londynu uznały jednak tę deklarację za "historyczny dokument bez jakiegokolwiek znaczenia praktycznego". "Nie jest ona w żadnym stopniu wiążąca w sprawie zarządzania Hongkongiem przez rząd centralny" - mówił wówczas rzecznik chińskiego MSZ Lu Kang.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)