Dlatego skarga nadzwyczajna wydaje się dotąd najbardziej udanym elementem tzw. reformy sądownictwa przeprowadzonej przez obóz rządzący.
Instrument ten został wprowadzony do porządku prawnego głośno oprotestowaną ustawą o Sądzie Najwyższym, która zaczęła obowiązywać 3 kwietnia 2018 r. Zgodnie z jej przepisami skargę nadzwyczajną mogą wnieść prokurator generalny i rzecznik praw obywatelskich, a także – w zakresie swoich kompetencji – takie podmioty, jak m.in. rzecznik praw dziecka, rzecznik praw pacjenta czy prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W ciągu trzech lat od wejścia w życie ustawy o SN w życie w tym szczególnym trybie można próbować zakwestionować orzeczenia, które uprawomocniły się po 17 października 1997 r.
Od początku nowe rozwiązanie cieszyło się sporym zainteresowaniem obywateli. W ciągu niespełna miesiąca od wejścia w życie przepisów podmioty uprawnione do złożenia skargi nadzwyczajnej otrzymały prawie 400 wniosków w tej sprawie. Oczywiście popyt nie mógł się w prosty sposób przełożyć na liczbę ostatecznie wniesionych skarg. Po pierwsze – nie wszystkie wnioski były uzasadnione, po drugie – moce przerobowe RPO, prokuratury i pozostałych instytucji, które mają w takim przypadku prawo wystąpić do SN, są znacząco ograniczone. W efekcie do tej pory do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN wpłynęły 43 skargi nadzwyczajne. Jak podaje Krzysztof Michałowski z biura prasowego sądu, zdecydowaną większość z nich wniesiono w sprawach cywilnych (36); w sprawach karnych złożono sześć, a w sprawach z zakresu prawa pracy – jedną. Jak na razie izbie udało się merytoryczne rozpoznać osiem spraw zainicjowanych skargami nadzwyczajnymi (pięć uwzględniono, a trzy oddalono). – Dotychczas SN zwrócił też 21 skarg do sądów ze względu na braki formalne lub w celu sporządzenia uzasadnienia orzeczenia zaskarżonego skargą – informuje Michałowski. Na rozpoznanie czeka obecnie 14 skarg.

Już pobieżna lektura wyroków zapadłych w podobnych sprawach prowadzi do wniosku, że narzędzie to nie jest nadużywane czy wykorzystywane w zależności od zapotrzebowania politycznego (takie obawy były wyrażane, gdyż obecnie prokurator generalny jest jednocześnie ministrem sprawiedliwości, czyli czynnym politykiem). ©℗

Reklama

>>> Treść całego artykułu można znaleźć w weekendowym wydaniu Magazynu DGP.