19-latka, uznana za winną złożenia fałszywego zawiadomienia o gwałcie dokonanym na niej przez grupę Izraelczyków, została we wtorek skazana przez cypryjski sąd na cztery miesiące więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Jej prawnicy zapowiedzieli złożenie apelacji.

„Ten wyrok pozwoli naszej klientce wreszcie wyjechać z Cypru i zająć się swoim życiem” – powiedziała PAP jedna z jej obrończyń Nicoletta Charalambidu.

„Nie zmienia to jednak faktu, że nasza klientka nadal utrzymuje, że jest niewinna i zamierza apelować do cypryjskiego sądu najwyższej instancji o zmianę wyroku. Jeśli ten sąd jej prośbę odrzuci zwrócimy się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka" - dodaje.

Źródła zbliżone do rodziny oskarżonej powiedziały PAP, że marzeniem Brytyjki jest praca w wymiarze sprawiedliwości. „Wyrok skazujący pokrzyżował te plany. Dlatego tak bardzo zależy jej na udowodnieniu, że mówi prawdę” – powiedziano PAP.

Reklama

Prawnicy 19-latki twierdzą, że została ona zmuszona do wycofania swoich pierwotnych zeznań przez policję po ośmiogodzinnym przesłuchaniu, podczas którego nieobecny był adwokat.

„Odwołanie zeznań zostało uzyskane przy użyciu gróźb w stosunku do nastolatki. Oskarżona nie została przez policję poinstruowana na temat swoich praw, nie miała w tym czasie dostępu do adwokata, do czego miała prawo zarówno według cypryjskiej konstytucji, jak i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, i nie została poinformowana, że ma prawo w każdej chwili opuścić posterunek policji” – powiedział PAP Michael Polak, adwokat pracujący dla reprezentującej kobietę brytyjskiej organizacji Sprawiedliwość Zagranicą (Justice Abroad), specjalizującej się w pomocy prawnej dla obywateli Wielkiej Brytanii mających problemy prawne poza granicami kraju.

„W czasie procesu cypryjski sąd nie pozwolił nam na udowodnienie, że nasza klientka jest ofiarą gwałtu. Za każdym razem, kiedy chcieliśmy o tym mówić, sędzia nam przerywał, twierdząc, że ten proces dotyczy faktu, że nasza klientka kłamała, a nie tego, że była zgwałcona. Dla nas takie rozumowanie jest kompletnie pozbawione logiki. Przecież to oczywiste, że jeśli została zgwałcona, to nie kłamała” – dodał.

Przeciwko wyrokowi przed sądem w Paralimni protestował tłum, w którym wiodącą rolę odgrywała grupa Izraelczyków. Przybyli oni na Cypr specjalnie na zakończenie procesu 19-latki.

„Siostro, wierzymy ci; Izrael ci wierzy; chcemy sprawiedliwości a nie łaski; obwinianie ofiary gwałtu jest kolejnym gwałtem” — krzyczeli zgromadzeni.

„Przyjechaliśmy na Cypr, aby wyrazić naszą solidarność ze skazaną. Wiemy, jak się czuje, i chcemy jej pokazać, że wielu ludzi w Izraelu jej wierzy i bardzo się wstydzi tego, co się stało” – powiedziała PAP Ruhama Weiss, wykładowczyni talmudu w Hebrajskiej Szkole Jedności (Hebrew Unity College) w Jerozolimie, jedna z organizatorek protestu.

Wśród demonstrantów znajdowali się izraelscy prawnicy, artyści, działacze społeczni, a także studenci.

„W Izraelu, podobnie jak na Cyprze, wiele jest przypadków, kiedy prawo nie wierzy kobietom, które zgłaszają, że zostały zgwałcone. Wiele z przybyłych tu dziś osób miało właśnie takie doświadczenia. Dlatego jesteśmy tu dziś z tą młodą kobietą. Chcemy je pokazać, że nie jest sama, że nigdy nie będzie sama” - powiedziała PAP studentka psychologii Lili Lazar.

Juwal, także z Izraela, na demonstrację przyjechał z 16-letnim synem. „Jestem tu właśnie dla niego. Chcę, żeby zobaczył, jak poważna jest ta sytuacja i nauczył się, jak powinno się traktować kobiety” – tłumaczył PAP Juwal.

W proteście uczestniczyły też cypryjskie organizacje działające na rzecz praw człowieka, takie jak KISA (Ruch Na Rzecz Równości i Przeciwko Rasizmowi) oraz nowo powstała Organizacja Walki Przeciwko Przemocy Wobec Kobiet.

„Ta sprawa to tylko wierzchołek góry lodowej” – powiedziała PAP Argentoula Ioannou, działaczka lewicowej partii cypryjskiej Akel i przewodnicząca Stowarzyszenia Samotnych Matek.

„Na Cyprze ciągle słyszymy o przypadkach, kiedy kobiety idą na policję, aby zgłosić, że użyto wobec nich przemocy, ale ich zgłoszenia są ignorowane. Są przypadki, kiedy kończy się to tragicznie. Latem zeszłego roku na wyspie ujęto pierwszego seryjnego mordercę, który zabił pięć kobiet, cudzoziemek, oraz dwoje dzieci. Gdyby policja cypryjska wcześniej zareagowała na zgłoszenia o zaginięciu pierwszych dwóch kobiet, inne byłyby żywe" - dodała.

Brytyjka zgłosiła, że została zgwałcona przez grupę nastoletnich Izraelczyków w połowie lipca 2019 roku w pokoju hotelowym w mieście Ajia Napa. Została aresztowana po tym, jak wycofała zeznanie.

Izraelczycy zostali zwolnieni z aresztu po 10 dniach; nie usłyszeli zarzutów. Nie musieli też stawić się w sądzie, bo sprawa nie dotyczyła gwałtu, tylko wprowadzenia w błąd organu wymiaru sprawiedliwości.

Przed sądem Brytyjka powtórzyła, że była w pokoju hotelowym z jednym z Izraelczyków, z którym - jak mówiła - łączył ją związek.

Później w pomieszczeniu zjawili się pozostali nastolatkowie i ją zgwałcili. „Sam (Izraelczyk, z którym Brytyjka miała wakacyjny romans - PAP) przyciskał kolanami moje ramiona w taki sposób, że nie mogłam się ruszyć. Próbowałam się wyrwać, walczyłam, ale nic nie mogłam zrobić. Nie wiem, ilu mężczyzn mnie zgwałciło, bo ich nie widziałam” – opowiadała Brytyjka w sądzie podczas trwającego ponad pięć miesięcy procesu.

Świadek obrony Marios Matsakis, patolog sądowy, zeznał, że ślady na ciele Brytyjki odpowiadają obrażeniom ofiary gwałtu.

Prokuratura i sąd odrzuciły jednak te twierdzenia. Jak przekonywała prokuratura, oskarżona skłamała, bo była niezadowolona, że została sfilmowana w czasie odbywania stosunku płciowego.

Sprawa odbiła się szerokim echem zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Izraelu. Rodzina Brytyjki zbiera pieniądze na pokrycie kosztów sądowych procesu na stronie platformy crowdfundingowej GoFundMe. Suma przez nich zebrana przekroczyła już 138 tysięcy euro. Wielu darczyńców pochodzi z Izraela.

Z Nikozji Agnieszka Rakoczy (PAP)