Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI), prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem kierunek zmian cen towarów i usług, wzrósł w styczniu o 0,4 pkt - to najsilniejszy jednorazowy jego wzrost od blisko dwóch lat - podało w środę Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych.

"W przestrzeni publicznej istnieje wiele obaw zarówno o poziom inflacji w najbliższych miesiącach, jak i o trwałość tendencji inflacyjnych. O jej wysokości oraz o tym czy zagości u nas na dłużej zadecyduje splot czynników o charakterze lokalnym oraz globalnym" - wskazali w środowym komunikacie eksperci BIEC.

Czynniki lokalne to, jak wyjaśnili, przede wszystkim jednorazowe podwyżki cen szeregu usług i towarów, takich jak ceny prądu, usług komunalnych, siły roboczej (płaca minimalna). "Ich działanie choć winduje nieraz wskaźnik cen konsumpcyjnych CPI na zdecydowanie wyższe poziomy, to jednak impuls inflacyjny nie utrzymuje się długo - na ogół kilka miesięcy" - czytamy.

Eksperci biura zwrócili uwagę na czynniki, które mogą utrwalić i dodatkowo "podbić wzrost cen" wywołany skokową podwyżką cen wybranych towarów i usług. Chodzi, jak czytamy, "działania nakierowane na stymulowanie popytu, do których należą różnego rodzaju świadczenia socjalne oraz podnoszenie płacy minimalnej". Ich wzrost skierowany jest na ogół do grup konsumentów charakteryzujących się wysoką skłonnością do konsumpcji i niską skłonnością do oszczędzania - dodali.

"Wykreowany dodatkowy impuls popytowy, w zależności od jego skali, nie tylko nasili inflację, ale również może utrwalić ją na dłużej. W grupach gospodarstw domowych o niższym udziale konsumpcji i wyższej skłonności do oszczędzania, ujemne oprocentowanie lokat bankowych skieruje zgromadzone środki na inne cele, z czego część mogą stanowić przyspieszone wydatki konsumpcyjne oraz inwestycje w nieruchomości" - wskazali. Zwrócili też uwagę, że czynniki o charakterze globalnym charakteryzują się obecnie "podwyższonym ryzykiem, co może mieć wpływ na wzrost cen podstawowych surowców, w tym zwłaszcza cen ropy naftowej oraz żywności".

Reklama

Największy wpływ na wzrost WPI, jak wskazało BIEC, miały podwyższone oczekiwania przedstawicieli sektora produkcyjnego, co do kształtowania cen na produkowane przez nich wyroby. "Jeszcze przed miesiącem odsetek przedsiębiorców zgłaszających zamiary podnoszenia cen zmniejszał się. Obecnie ich udział wzrósł znacząco, a przewaga firm planujących podwyżki nad tymi, które zamierzają ceny obniżać wzrosła z ok. 5 proc. przed miesiącem do ponad 13 proc. obecnie" - podano.

Deklaracje wzrostu cen, jak dodano, w największym stopniu pochodzą od firm małych – zatrudniających do 50 pracowników, "jednak również w firmach największych skłonność do podnoszenia cen znacząco zwiększyła się". Podwyżki najczęściej deklarują producenci żywności, w dalszej kolejności przedstawiciele nietrwałych dóbr konsumpcyjnych. "Jeśli plany producentów zostaną zrealizowane, z pewnością odbije się to na poziomie przyszłej inflacji" - oceniło BIEC.

Eksperci zwrócili uwagę, że oczekiwania konsumentów na temat ewentualnego wzrostu cen też się nasiliły, "jednak w znacznie mniejszym stopniu" niż w przypadku producentów. "Blisko dwukrotnie w porównaniu z danymi sprzed miesiąca wzrósł odsetek konsumentów spodziewających się szybszego niż dotychczas wzrostu cen (z 5 proc. do 11 proc.)" - wskazali. Podkreślili, że obserwowane w ostatnich miesiącach niewielkie umocnienie złotego wobec dolara przy stabilnych cenach ropy czyni dla polskich odbiorców import tego surowca nieco tańszym, co działa stabilizująco na ceny.

>>> Czytaj też: To jeszcze nie stagflacja. Ale jesteśmy blisko